24 maja 2016

#247

Obudziłam się o 5 jak mam w zwyczaju. Poleżałam godzinę przed telewizorem i zeszłam na dół słysząc krzątającą się mamę.
-Cześć- ziewnęłam.
-Czemu tak wcześnie wstałaś?- Zdziwiła się. Była w puchatym żółtym szlafroku. –Nie śpisz do popołudnia?
-Rynek jest już gotowy na moje zakupy o tej porze. Zrobić Ci śniadanie mamo?
-Nie Nelly, odpoczywaj.
-Mamuś proszę, nie mogę się obijać. Daj mi coś zrobić.
-Wypij ze mną kawę i zjedz coś- zaproponowała. Zjadłam więc z nią owsiankę dyskutując o wszystkim jak to z mamą a później zamknęłam za nią drzwi gdy po trzeciej zmianie stroju wychodziła do pracy.

Spędziłam przedpołudnie na robieniu fotoksiążki, co planowałam już od dawna a później zabrałam Agenta na spacer po parku. Wróciłam na tyle wcześnie, żeby móc spokojnie wyszykować się na spotkanie z Kamilem i Mateuszem.
-No co tam?- Spytałam odbierając telefon od Rafała.
-Co robisz wieczorem nie pracujący leniu?
-Nie twój zakichany biznes.
-Myślałem o jakimś jedzeniu i kinie. Chcesz iść?
-Nie. –Zrobiłam pauzę dając mu czas żeby spanikował.-Jestem umówiona na podwieczorek z kumplami a później może się upiję. Chyba, że chcesz iść z nami i nie będziesz nudny.
-A gdzie się umówiliście?- Podałam mu adres i wsiadłam do taksówki.

-Jak dobrze was widzieć!- Pisnęłam podbiegając do kumpli. –Cudownie- cieszyłam się gdy się ściskaliśmy na chodniku.
-Wreszcie jesteś- Kamil robił minę jakby był zniecierpliwiony- ile mamy czekać.
-Jestem punktualnie!
-Zamknij się już- trącił go Mateusz- on się spóźnił, bo umówiliśmy się na przystanku. Roześmiałam się patrząc jak gderają.
-Nie macie nic przeciwko, że Rafał do nas dołączy? –Upewniłam się.
-Nie, spoko. Gośka też będzie- odpowiedział mi Mateusz.
-Wow! To się dalej dzieje, teraz to musisz się spowiadać- chwyciłam Kamila pod ramię i ruszyłam w stronę. –Musi być w niej coś czego ja nie zobaczyłam. –Przyglądałam się jak usiłuje sformułować myśl, gdy Mateusz poczochrał jego dokładnie ułożone włosy.
-Kamil kocha jej uwielbienie, przecież nie intelekt- chichotali obaj jak dziewczynki.
-To tak, że ona jest inna w domu, czy jak jesteśmy we dwoje. Lubię z nią być, mi jest dobrze, mogłaby tylko trochę stonować z zachowaniem rodem z Jersey Shore jak wychodzimy.
-Zobaczymy co da się z nią zrobić.

                Usiedliśmy w browarze na Siennej, Wyszak nie był jeszcze pełen więc mogliśmy wybrać sobie miejsce na luzie. Nie trzeba było polować. Dostaliśmy menu zaczęliśmy oglądać, gdy mój telefon zawibrował. Rzuciłam okiem na wyświetlacz, alert z banku. Otworzyłam i zobaczyłam, że dostałam przelew od Tomka. Za duży, żeby był przypadkowy, może pomylił odbiorcę.
-Sorry, dryndę do Tomka- wybrałam numer męża.
-Co się stało?- Spytał Mateusz.
-Dostałam duży przelew, chyba się pomylił.
-Korzystaj- zachęcił jeszcze Kamil nim usłyszałam Tomka.
-Co jest Złotko?
-Pomyliłeś się wysłałeś mi przelew.
-Nie bardzo mogę teraz gadać.
-Ok., zaraz ci odeślę tą kasę.
-Nie, poczekaj. – Słyszałam jak szura krzesłem i zamyka drzwi. –Zrobiłem specjalnie przelew. Chcę żebyś się rozerwała, poszalała i zadbała o siebie. Odwal sobie wszystkie zabiegi kosmetyczne i co tylko zechcesz za masaże. Ja będę w weekend, to sprawdzę czy rzetelnie wydajesz kasę.
-Mąż, ja mam za co balować. Przecież…
-Za swoje to nie to samo.
-Tomek, bez sensu. Nie ma przecież moje twoje. –Jęknęłam.
-Przestań się stawiać. Masz puścić kasę jasne? Będziesz się dobrze bawić.
-Bez ciebie?
-Właśnie, bez rwania facetów. –Zaśmiał się. –Muszę kończyć, mam spotkanie. Kocham Cię.
-Ja ciebie też. –Odpowiedziałam rozłączając się.
-No i?- Kamil czekał na wyjaśnienia.
-Mam się dobrze bawić- wzruszyłam ramionami.
-Uuuuu- zawyli razem –zarumieniłaś się!- Oskarżył mnie Mateusz.
-Zamknijcie się. –Odpowiedziałam uśmiechem i zabrałam się za przeglądanie karty. Zamówiliśmy posiłek i oglądając jak sala zapełnia się w niedzielny wieczór gadaliśmy o wszystkim co nas minęło. Śmieliśmy się z głupot jak dzieciaki z ogólniaka którymi byliśmy dawno temu. Chłopaki planowali przeprowadzkę, akurat znaleźli w miarę fajne mieszkanie, więc może uda im się to zrobić w tym miesiącu. Byli zapaleni do pomysłu, a że tak bardzo się nawzajem Kochali, mniej więcej jak Kasjan sam siebie, to planów i pomysłów było tysiące i wyglądało na to, że ten pomysł wypali, już tłumaczyli mi jak w kuchni będzie wyglądać wymalowana Gwiazda Śmierci.
-A co za meble chcecie do tego dobrać?- Spytałam bo wydawało mi się to oczywiste, że coś mają.
-Jak to?- Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-No nie wiem, krzesła szafki, naczynia nawet.
-No wygodne- wzruszył ramionami Mateusz.
-Jak nie macie planu to mogę pomóc, możemy się przejechać do Ikei czy coś.
-Serio? –Mateusz złapał okazję.
-Pewnie, nie mam nic innego do roboty. –Zapewniłam.

                Miałam tylko chwilę czasu na rozmowę z mężem na Skypie gdy wychodziliśmy z Wyszaka, chłopaki opili się piwa, ale nie wybrali nic do jedzenia, musieliśmy znaleźć inne miejsce. Na szczęście wokół rynku była cała masa knajp. Na pewno nie tak jak w Krakowie w tym porównaniu Szczecin wysiadał. Tomek był już w domu, miał brać prysznic i kłaść się spać gdy ja dopiero zaczynałam wieczór.
-W takim razie wyłącz dźwięk w telefonie to  będę ci wysyłać na bieżąco Snapy. –Zaproponowałam. Wydawał się zmęczony, dlatego nie chciałam przeciągać.
-Ok., baw się dobrze Sarbie, daj mi coś ekscytującego na rano.
-Nie martw się. Śpij dobrze. – Ucałowałam kamerkę telefonu i mrugnęłam do męża przed rozłączeniem się. –Zdecydowaliście się wreszcie? –Spytałam podchodząc do chłopaków stojących po środku chodnika.
-Może Niebo? –Kamil nie był przekonany, ale uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Może być Niebo- przewróciłam oczami. –Idziemy- zarządziłam, bo ewidentnie nie mogli się ogarnąć po tym ciemnym piwie. –Tak?- Odebrałam telefon.
-Gdzie jesteście?- Chciał wiedzieć Rafał.
-Idziemy na kolację do Nieba.
-Ja chciałem cię zabrać do nieba później- oznajmił z dedykowaną sobie pewnością siebie.
-Zamówić Ci coś? Będziesz niedługo?- Upewniłam się ignorując jego pajacowanie.
-Jasne, wiesz co lubię- rzucił i rozłączył się. Kilka sekund później, wchodziliśmy do restauracji. Jedna z kelnerek znała chłopaków więc dostaliśmy stolik i karty w ekspresowym tempie. Nie czekaliśmy też długo na posiłek.
-Obecny- oznajmił Rafał podchodząc do naszego stolika.
-Zamówiłam ci makaron, bo potrzebujesz czasem węglowodanów- odkryłam jego talerz.
-Wow, jesteś cudowna- musnął mój policzek- właśnie na to miałem ochotę. – Usiadł obok mnie i odjął ramieniem. –Jak leci?
-Spoko, może być, na tyle na ile bezużyteczna mogę czuć się dobrze.
-To dobre rozwiązanie Tomek i tak dużo wytrzymał, ja bym cię wysłał na samym początku.
-Nie jestem…
-Wiem, wiem że umiesz się bronić, ale widzisz, że ten świr ma obsesję.
-Żeby się nie rzucał na Tomka, jak mnie nie będzie.
-Nie bój się Wojtek się nim zajmuje. –Pogładził mnie po plecach.
-Będąc przy starych zgryźliwych komandosach, co powiedział ci mój ojciec?- Patrzyłam mu prosto w oczy, zabłysły nagle jak choinka na jakieś wspomnienie. Zaczął się głośno śmiać, odchylił się w krześle i wył ze szczęścia.
-Że jak cię dotknę nie jako przyjaciel i będę próbował się wpieprzyć w miejsce Tomka, to pierwszy mnie dopadnie. –Oznajmił z szerokim uśmiechem.
-Co mu powiedziałeś?- Za dobrze znałam ojca, żeby nie wiedzieć, że skoro ostrzegł kogoś i ktoś się wycofał to nie informowałby mnie o tym.
-Że sama bronisz czego kochasz i nie będzie miał nic do gadania- Byłam zdezorientowania do tej połowy zdania, po co w takim razie tata o tym wspominał?- jak już mnie pokochasz. No i żeby się cieszył, bo ściągnę cię do Szczecina to będziesz blisko i żaden świr nie będzie za Tobą biegał i że będziesz  ze mną bezpieczna bo jestem silniejszy i lepiej przeszkolony niż jakiś mecenas.
-Tomek jest świetnie wyszkolony!- Oburzyłam się. Chłopaki po drugiej stronie stolika wypłakiwali oczy z radości. –Nie podpuszczaj mojego ojca mendo! –Dźgnęłam go łokciem w żebra.
-No co? Tak śmiesznie się oburzył, nie mogłem sobie darować. Sama wiesz, że tłumaczenie mu, że szanuje twojego męża, nic by nie pomogło.
-Pewnie nie, ale nie dyskutowałabym wtedy przy kolacji z rodziną o moich majtkach.
-A rozmawialiście?- Był szczerze uradowany.
***

Bardzo proszę o informacje zwrotne od Was, bardzo mi miło jak macie jakieś przemyślenia na temat moich wypocin. Buziaki, miłego tygodnia!

Nela

13 maja 2016

#246

Ola czekała na mnie pod blokiem rodziców. Była z Zosią i małym Bąkiem zapewniającym ciągłość naszego rodu, no cóż on nie był jeszcze do końca obecny, ale istniał i przepełniał mojego brata dumą. 
-Hej Ślicznotko- Wyszczerzyłam się na jej widok.
-Wreszcie jesteś, tęskniłam. –Oznajmiła ściskając mnie. Ona jedyna nie obdarzyła mnie zmartwionym spojrzeniem i nie lustrowała moich zadrapań. –Już myślałam, że nigdy nie przyjedziesz. Jak się masz?
-Świetnie- zapewniłam ją wyciągając zakupy z bagażnika.
-Coś ci pomóc?
-Żartujesz, Marek by mnie zabił-nie mogłam nic poradzić na to że bawiło mnie jej przewracanie oczami na samą wzmiankę o tym.
-Jak wytrzymam do końca bez zlania go to będzie cud! Serio. –Żaliła się gdy stałyśmy w windzie. Zośka spała jak aniołek nie mogłam się powstrzymać od rzucania na nią okiem.
-Och marudzisz tak już drugi raz, ale nie powiesz mi że to nie cudowne uczucie jak on cię tak pielęgnuje.
-Tak jak ludzki inkubator, do porodu. – Zaczęłam się głośno śmiać. Drzwi windy się rozsunęły i miałam zacząć komentować jej wyimaginowane problemy gdy stanęła mi przed oczami moja ulubiona stara sąsiadka.
-Dzień dobry- powitałam ją radośnie.
-Dla kogo dobry dla tego dobry- burknęła jak zwykle przepełniona optymizmem.
-Świetny- zapewniła ją Olka.
-Ta na pewno spędzony na mnożeniu się-gderała wchodząc na schody. Spojrzałyśmy po sobie i parsknęłyśmy uradowane.

Bratowa siedziała w fotelu w kuchni a ja kończyłam rozpakowywać zakupy.
-Co będziesz robiła?- Spytała gdy odkręcałam butelkę z sokiem i napełniałam dla niej kieliszek.
-Trzymaj- włożyłam jej w dłoń szkło. Sobie nalałam wina i zaczęłam tłumaczyć. –Upiekę kurczaki z lemonką i miodem, będą glazurowane tym sosem do tego kasza jaglana, brokuł i usmażę paprykę z czerwoną cebulą i bazylią.
-To wszystko chcesz zrobić w…- obróciła głowę w stronę zegarka- półtorej godziny? Tyle to ja dzielę kurczaka.
-Nie przesadzaj- zbagatelizowałam. –Gotuje dla Niewidzialnych pięć osób plus, dziecko i płód to ledwo siedem twarzy, gotuje dla siedmiu facetów. –Zapewniłam ją myjąc ręce. Chwyciłam za nóż i ostrzałkę bo mama zawsze miała tępe noże. Sama ich nie ostrzyła a tata ostrzył wszystkie na raz i pozwalał im się tępić powoli. Zaczęłam machać nożem i ostrzałką dokładnie tak jak uczył mnie Rysiu, mój szef kuchni i dalej opowiadając co będziemy gotować, ale Olka nie słuchała mnie wyraźnie, gapiła się na nóż i ostrzałkę latające szybko w prawo i lewo. –Skup się- upomniałam ją.
-Nie mogę jak zachowujesz się jak Ninja.
-Najpierw kurczak do piekarnika, później kasza do garnka, brokuły na parę, i zajmuje się papryką, chwila moment.
-Ok., zobaczymy- skrzywiła się gdy szybko odcięłam nóżki jednej z trzech kur które kupiłam.

-Po co wywar?- Spytała bratowa gdy wrzucałam do wody korpusy.
-Zrobię jakąś zupę. –Wzruszyłam ramionami.
-Wsiąknęłaś w całe to gotowanie- obdarzyła mnie pełnym powagi i dorosłości spojrzeniem.
-Chyba ty- odparłam do równowagi.
-Nawet w białej koszuli gotujesz jak zawodowiec bez jednej plamki- przewróciłam na nią oczami.
-Nie mogę upieprzona rozmawiać później z klientami, co nie znaczy że czasem się nie urąbie.

Spędziliśmy super słodki rodzinny wieczór. Siedzieliśmy przy stole w kuchni i przegadywaliśmy siebie co chwila, było genialnie. Idealnie byłoby gdyby mój mąż nie walczył w jakimś idiotycznym stalkerem i był tam ze mną.
-Jakie masz plany?- Spytała mama oparta o tatę siedzącego w koncie. –Co będziesz robić przez te dni?
-Nie wiem, będę gosposią, na to wychodzi. –Wzruszyłam ramionami.
-Nie Kochanie, nie chcę żebyś biegała z obiadami i sprzątała mieszkanie.
-Coś muszę robić, czemu nie to?
-Odpocznij, dużo pracujesz, nie musisz jeszcze nam gotować. –Poparł ją tata.
-Masz pozwolenie na dwa obiady w tygodniu- zarządziła mama.
-No weźcie. –Zniecierpliwiłam się. –Nie mam siedmiu lat. Nie potrzebuję zasad.
-Jakbyś się umiała stosować- Marek szturchnął mnie łokciem. Obawiałam się, że nie wytrzymam.
-Zrób to wszystko co chciałaś zrobić, ale nie miałaś czasu. Tylko nie przeładuj sobie dnia. Na pewno Mateusz i Kamil będą chcieli cię zobaczyć, Rafał na sto procent nie da ci się tak łatwo wywinąć z jakiegoś spotkania. Wiesz jak on cię lubi. –Mama namawiała całkiem skutecznie.
-Za bardzo- stwierdził tata.
-On tylko dużo mówi- zbagatelizowałam. –Ja w sumie lubię tę jego paplaninę.
-Żeby to była tylko paplanina. Moim zdaniem to on chce ci się dobrać do garderoby. Tylko lubi Tomka.
-Jesus tato, serio. Daj spokój. –Nie mogłam uwierzyć, że dyskutujemy o tym przy kolacji. Olka była wyraźnie rozbawiona.
-No jasne, tylko na to leci, myślisz, że czemu Tomek cię bardziej rwie w jego towarzystwie, za dobrze wie czego chce Rafał. –Podłapała a mój ojciec pokiwał głową zachęcony jej wywodem.
-Słuchajcie, Rafał i ja znamy się za długo i on pomógł mi wiele po wyjeździe Tomka, więc nie róbmy z niego demona dybiącego na moje majtki. Serio.
-On wie, że ja wiem. Już mu powiedziałem, że ma się trzymać od ciebie z daleka. –Wzruszył ramionami tata jakby to była zwykła rozmowa.
-No chyba sobie żartujesz tato! Co mu powiedziałeś?!- Oburzyłam się, że ktoś usiłuje załatwiać moje wyimaginowane problemy zanim się pojawią.
-Że ma się do ciebie nie zalecać, bo go tak obije, że nie będzie wiedział jak się nazywa. –Odpowiedział jakby mówił o normalnym dniu w pracy. Walnęłam głową w blat koło mojego talerza.
-Ja jebię.

Tomek był w domu dość późno więc miał czas na skypa niemal o północy, zdążyłam więc po kolacji odświeżyć się, pomalować i wystroić nim zdążył zadzwonić. Skoro już nie miał mnie przy sobie i jedynie mógł mnie słuchać i widzieć, zamierzałam mu umilić tę sytuację najbardziej jak się dało.
-Żona!- To usłyszałam pierwsze. Był zaskoczony. Uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam laptopa, żeby stał tak, na łóżku, żebym nie musiała go dotykać, długi kabel ze słuchawkami ułatwił mi ułożenie się.
-Cześć Skarbie- też wyszczerzyłam się na jego widok wyciągając z za uszu skręcone włosy. Zawsze je zakładałam jak coś robiłam z praktycznych względów, a nie wyglądałam tak najlepiej.
-Skąd ten pomysł?- Był chyba ciut rozbawiony. –Po domu tak nie chodzisz.
-Nie będę biegać w majtkach przed Przemkiem. –Wzruszyłam ramionami.
-No dobra a zakolanówki i sideboob?
-Naprawdę musisz nazywać piersi własnej żony zjawiskiem internetowym?- Zaśmiałam się. –Chciałam ci się podobać. Zawsze starałam się dobrze wyglądać jak gadamy przez skypa.
-Wiem, wiem, ale dziś jesteś wyjątkowo rozebrana. –Stwierdził, choć sam był bez koszulki. Mogłabym mu to wytknąć, ale on tak faktycznie spał.
-Och spadaj- złapałam szlafrok i się ubrałam. –Lepiej?
-Nie, ale teraz łatwiej mi się skupić. –Posłał mi uśmiech numer jeden. –Jak w domu?
-Spoko, zjedliśmy dzisiaj wspólną kolację. Fajnie było. Ciebie tylko brakuje.
-Ja dziś jeszcze nic nie zdążyłem zrobić kochanie, przepraszam, ale miałam dziś masę spotkań.
-Tomek, ja nie widzę powodu do pośpiechu, nie zajeżdżaj się poczekam tu aż sprawa przyschnie i sama mogę to załatwić.
-Nie, ty nie będziesz się z nim widziała chyba, że to będzie absolutnie i ostatecznie konieczne. –Od razu był stanowczy. –Nela nie po to robimy to wszystko żebyś ty zgrywała bohatera. Będziesz grzeczna.
-Tak?
-Tak- pokiwał głową jakby to miało mnie przekonać. –Będziesz bo jesteś dobrą, posłuszną i grzeczną żoną. Nie jakąś tam wąsatą feministką i będziesz słuchać męża który wie co dla ciebie dobre.
-Ach tak- szydziłam ale pół na pół bawiło mnie to i cieszyło, że tak dba o moje dobro. Było w tym jego uporze i zdecydowaniu coś uroczego. W dodatku za każdym razem gdy mówił takie rzeczy wyglądał jakby brał pod uwagę opcję, że się sprzeciwię ale pokładał nadzieję w mocy swoich słów, że jednak dadzą radę mnie przekonać.
-Tak- potwierdził pewnie.
-Ok. –Zgodziłam się i patrzyłam na ulgę malującą się na jego twarzy. –Jeśli to cię uszczęśliwi.

-Tak, a teraz możesz jeszcze zdjąć szlafrok i już będę szczęśliwym facetem. –Poprosił a ja dobrze spełniam jego prośby więc zajęłam się tym. 


***

Czy wszyscy widzieli moje linki w menu po prawej? Można pobrać Anioła Mordercę i REAL-LOVE tak, wiem masa błędów i treść bynajmniej nie nadająca się na NIKE i nie mam na myśli sportowych ciuchów! Dajcie znać co myślicie, postaram się odpisać na każdy komentarz. 

Miłego weekendu