Byłam w domu po pierwszej Tomek już spał, zrzuciłam buty
w przedpokoju i nalałam sobie kieliszek wina. Wzięłam kilka głębokich oddechów
i poszłam do salonu zobaczyć jak ma się Piotrek. Spał wyjątkowo spokojnie. Brał
oddech z trudem, ale równo i nieprzerwanie. Ślinił się odrobinę, nic nie
wskazywało, żeby miał mieć problemy jak zeszłej nocy. Usiadłam na sofie,
potrzebowałam się moment uspokoić.
Rano obudził mnie automatycznie ustawiony budzik. Dalej
byłam w salonie. Zwinęłam się w kłębek na sofie na wprost Piotrka. Pokasływał
trochę, podniosłam się i podałam mu wszystkie leki i śniadanie. Wyglądał słabo,
ale lepiej niż wczoraj. Po śniadaniu wskoczyłam pod prysznic do śpiewającego
Tomka.
-Myślałem, że już się ogarnęłaś. Co słychać?
-Spałam na sofie, kimnęło mi się po pracy i obudził mnie
budzik. –Weszłam pod deszczownicę. Boskie uczucie. –Nie panikuj, ale znów
widziałam się z tym dupkiem. Łazi za mną coraz bardziej natrętnie.
-Może ja powinienem zostawić tą sprawę, oddam ją komuś.
–Wyraźnie toczył bitwę z samym sobą.
-Obawiam się, że już za późno- spojrzałam na niego
smutno. –On już jest najarany, jeśli ją oddasz, wygra dwa razy. Nie dawaj mu
satysfakcji, ja dam radę.
-Martwię się o ciebie- złapał mnie za buzię. –Jesteś
przygaszona i przemęczona. Widzę.
-Wiem, ty zawsze zauważasz- wtuliłam się w niego. –Nie
martw się. Arek mnie pilnuje, nic mi nie będzie. –Nie odezwał się już, wiedziałam,
że mimo wszystko będzie się martwił, ale był jedyną osobą która rozumiała mnie.
-Mam dzisiaj dyżur w fundacji, będę późno.
-Tam są zawsze takie kolejki. –Westchnęłam gdy zaczął mi
myć włosy, to było wspaniałe uczucie, relaksowało mnie moje zmysły szalały,
opuszki jego palców masujące skórę mojej głowy mmmm…
-To są ludzie którzy potrzebują moich rad, a nie kłócący
się o bzdury zadufani w sobie szlachcice. –Przewrócił oczami. Dobrze
wiedziałam, co mój mąż myśli o części swoich klientów. Czasem ich spory były do
rozwiązania tylko z odrobiną dobrej woli, ale nie oni woleli wciskać z siebie
śmieszne kwoty w sądzie.
-Wiem, dobry z ciebie facet. –Pocałowałam go i weszłam
znów pod deszczownicę.
Przypomniało mi się jak siedziałam nad projektem
mieszkania w domu mojej teściowej. Ona rozłożyła rysunki, był ojciec Konrada,
którego firma miała wykonać wszystkie przeróbki i Tomek stał przy szafce z kawą
w ręku.
-Co to?- Zainteresowałam się sporą przestrzenią przy
łazience, jak mi się wydawało.
-Prysznic. –Odpowiedziała prosto mama. –Duża
deszczownica, pokryty w całości płytkami, bez brodzika, podłoga będzie
minimalnie schodziła się do środka, możemy to wyrównać mata jeśli będzie ci
niewygodnie- uzupełniła. –Zrobimy jeden prysznic, tu będzie mała ławeczka. –Dorysowywała
szybko pomysły ołówkiem.
-Taki duży?- Zdziwiłam się. –Mamusiu, nie podobają mi się
te całe wielkie kabiny w masażami.
-Nie chcę ci wstawić takiej gotowej kabiny. Nie będzie
białego plastiku. Mówiłam: kafelki jak w całej łazience, te chropowate na
których nie widać zacieków, dysze w ścianie, deszczownica i słuchawka.
-Czemu dwu osobowy?- Podobał mi się ten pomysł, ale nie
bardzo rozumiałam czemu mama wycinała przestrzeń z gabinetu, żeby zrobić
prysznic. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się tak, że wiedziałam, że zaraz
pożałuje tego pytania.
-Słonko, sądzisz, że nie znam twojej słabości do mojego
mokrego syna? Czytam wszystko co piszesz.
-O Boże mamo serio?- Teraz to byłam dopiero czerwona!
–Nie wierzę- zasłoniłam się ręką i zaśmiałam. Tomek się zachłysnął a ojciec
Konrada głośno się śmiał odchylony w krześle do tyłu. –Nie wierzę, że to
powiedziałaś- pokręciłam głową zawstydzona.
-Może nie mam racji?- Nie dawała za wygraną.
-Jasne, że masz. Nie sądziłam tylko, że będziesz tak
bardzo dbać o nasze fantazje- płonęłam czułam gorąco na policzkach i uszach a
moja teściowa świetnie się bawiła.
-Obiecałam ci, że stworzę ci mieszkanie marzeń. To, że
jestem waszą mamą nie znaczy, że nie wiem o waszych –zamyśliła się-
poczynaniach.
-Dobra mamo! Wygrałaś, skończmy już proszę. – Nie mogła
mnie już chyba bardziej zawstydzić. Mój narzeczony też jakby nabrał ciut
koloru, ale wyraźnie bawił się lepiej niż ja.
-Pamiętaj, że po jutrze mamy ten głupi bal. –Przypomniał
mi Tomek tuż przed wyjściem.
-Wiem- zapewniłam zaciskając krawat na szyi i zapinając
marynarkę.
-No cześć- Arek stał na progu.
-Potrzebujesz smokingu- oznajmiłam bez powitania.
-Jak to?
-Pojutrze jest jakiś nadymany noworoczny bal adwokackiego
shitu. Wiktor też potrzebuje. Wynajmiemy ci coś. Wiktorem zajmie się Tomek.
-Wiktor już ma, ale sądziłem, że ja nie będę potrzebny.
-Będziesz, sporo tam będzie ludzi a ja nie zniosę długo
gadki o pierdołach. –Przewróciłam oczami. –Będziesz mnie zbawiał, gdy mój mąż
będzie się rozgadywał o zawijasach paragrafów.
-Zabawiał- zawachlował brwiami. –Fajnie będzie?- Otworzył
mi drzwi od auta.
-Świetnie.
Wypadł
nam jeden kucharz bo się rozchorował, akurat w jeden z najbardziej ruchliwych
dni. Usiłowałam ściągnąć kogoś do pomocy, ale poszło mi dość słabo. Wcale się
nie dziwiłam. Też nie chciałabym nagle zmieniać planów na wolny dzień. Włożyłam
fartuch i weszłam na kuchnię.
-Potrzebujesz przerwy- Arek kręcił się za mną od pół
godziny.
-Nic nie potrzebuje! Idź sobie wreszcie. Nie mam czasu,
spadaj. –Pogoniłam go, bo już mnie wkurzał.
-Mogę wyskoczyć na fajkę? –Mój uczeń wyczuł okazję.
-Masz pięć minut, jak cię nie będzie za pięć to możesz
nie wracać. –Spojrzałam na telefon i ustawiłam stoper. –Start. –Stał i patrzył
na mnie zdziwiony. –Masz tylko pięć minut nie zacznę odliczania od początku.
Szybciej. –Zawirował w miejscu jak Krowa z Krowy i Kurczaka i pobiegł na
zaplecze.
-Może coś z niego będzie- parsknął mój szef kuchni.
-Może- wzruszyłam ramionami.
-Jadłaś już? Damy radę, możesz coś przegryźć.
-Cały czas coś jem, jak próbuję. Nie chce mi się jeść.
-Kotku! Czemu jeszcze nie miałaś przerwy?!- Tomek
krzyczał schodząc po schodach. –Bez jaj. Piętnaście minut cię nie zbawi!
-Ściągnął cię tu ten niewychowany mięśniak?- Moja kuchnia
już miała radochę- Pracuje! Idź na górę zjeść. Nie przeszkadzaj- musnęłam jego
usta.
-Chodź ze mną- hipnotyzował mnie. –Proszę.
-Jestem najedzona Tomek, jem cały czas, wszystko co
zrobię próbuję. –Zmarszczyłam czoło zirytowana. –Nie potrzebuje niańki. Idź
sobie. Widzimy się w domu. –Stałam przed nim w ubrudzonym fartuchu, spodniach
od garnituru i białej koszuli.
-Ok.- patrzył mi w oczy. –Idę sobie, ale jak Arek
zadzwoni jeszcze raz to skopię ci ten piękny tyłek, jasne? Masz być rozsądna.
-Ble, ble, ble. Idź. –Wskazałam palcem schody. Złapał mnie w pasie i pocałował.
-Będziesz brudny!
-Też cię kocham, pa! Na razie chłopaki. –Rozdzwonił się
budzik a mój uczeń wpadł wślizgiem do kuchni.
-Brawo- skwitowałam.- Myślę, że może uda ci się wytrwać.
Wydaliśmy wszystkie posiłki, kuchnia już prawie
całkowicie zwolniła pracę Magda ze zmienniczką uwijały się na barze, bo
najedzeni goście zaczynali zabawę na open barze. Usiadłam w biurze żeby nanieść
poprawki na grafik.
-Nie ruszaj się!- Musiałam zasnąć z głową na biurku bo
obudził mnie Arek szarpiący się z gościem który miał zapięte ręce plastikową
opaską za plecami. –Nela, wyjdź! –Krzyknął na mnie.
-Puść mnie dupku, -facet szarpał się z nim. Odchyliłam
jego szalik bo jego poczochrana głowa wydawała mi się znajoma.
-Puść go Arek i odepnij- powiedziałam spokojnie.
-Nie, skradał się do biura. Dzwonię na policję a ty idź.
-To kuzyn Tomka! Wypuść go. –Zażądałam. –Oliwier ok.?
Przepraszam- zaczęłam plejadę wyjaśnień i kajania się. Czasem robiliśmy wspólne
biznesy. Lubiłam mieć go w restauracji gdy potrzebowałam pomocy. A on chętnie
dla mnie pracował.
-Mało dziś cię widać- Pan prześladowca siedział przy
barze.
-Pracuje. –Spojrzałam na Arka stojącego niedaleko.
Wiedziałam, że był w pogotowiu. Dobrze wiedział, że facet tu jest. Miał go na
oku.
-Może się przysiądziesz.
-Jestem z pracy, nie mam czasu.
-Oziębiasz nasze stosunki?
-My nie mamy stosunków.
-Ja myślę inaczej. –Byłam zmęczona.
-Nie mam dziś siły na gierki. Masz coś ważnego do powiedzenia?
Jak nie to spadaj, bo jestem zabiegana.
-Podobała mi się ta bielizna którą wybrałaś w centrum
handlowym.
-Byłeś tam?
-Nie doceniasz mnie. Ja zawsze wiem co robisz. Lubię cię
obserwować w trakcie boksu- omiótł mnie spojrzeniem. –Faktycznie chyba cię nie
doceniłem wcześniej. Jesteś inna.
-Nela, wystarczy ci już pogawędek- za bar wszedł Arek.
-Zostaw ją w spokoju- zirytował się facet.
-Ty ją zostaw w spokoju. –Odpowiedział mu. –Tomek się
wkurzy, miałaś z nim nie gadać.
-Podoba mi się ten męski look- sięgnął po mój krawat, ale
Arek zbił jego rękę.
-Nie dotykaj- wyprowadził mnie do biura. Rozpuściłam
włosy, zdjęłam krawat i odpięłam dwa guziki koszuli. –Co ty robisz?- Arek
karcił mnie patrząc jak maluje usta na czerwono i zmieniam baleriny na szpilki.
-Idę porozmawiać z klientami, upewnię się, że wszystko
ok. Zmieniłam kartę pamięci w okularach i wyszłam na salę. Dobrze wiedziałam,
że mnie obserwował. Czułam to spojrzenie na sobie.
-Nie możesz tak robić- mój ochroniarz był poirytowany po
raz pierwszy na serio. –On o tym marzył, żebyś się dla niego przebierała i
odwalała szopki.
-Wiem. Po to, to robię, będę go tak długo prowokować aż
sam będzie zdesperowany i popełni błąd. Nie powstrzymuj mnie- poprawiłam stanik
i oblizałam usta. –Zapłacił za drinka i wyszedł. –Ubieraj się idziemy.
–Rozkazałam Arkowi, zdziwiony włożył kurtkę. Teraz my szliśmy za nim, był
zdziwiony. Przyspieszył kroku.
-Nie powinnaś tego robić. Nie będę za nim szedł.
-To nie- poszłam sama.
-Nie zostawię cię samej- znów się ze mną zrównał.
Obserwowałam go jak o mnie. Intensywnie, tak żeby czuł mój wzrok na sobie. Pod
barbakanem złapał taksówkę, miał chwilę problemu, kilka przejechało obok, ale
jakaś wreszcie się zatrzymała. Nie pozwalałam mu zapomnieć o mojej obecności,
widziałam że się stresował.