Dyskutowaliśmy z mamą gdy rozdzwonił się mój telefon.
Mama Kuby brzmiała na zaniepokojoną.
-Nelu, dzwoniłam do Piotrka, ale jedyne co powiedział to
twoje imię i się rozłączył. Co się dzieje? Chciałam wiedzieć, czy u Kuby
wszystko dobrze.
-U Kuby dobrze, ale Piotrek ma zwolnienie, jest
przeziębiony, prawie nie mówi, tylko bulgocze niezrozumiale. Bardzo się
załatwił.
-Aż tak? Trzeba do niego zajrzeć? Może go zabrać do
siebie, albo do mamy.
-Nie trzeba jest u nas, pilnujemy go z Przemkiem i
Tomkiem.
-Mogę zajrzeć do was?
-Jasne.
-Zadzwonię może do Zosi i przyjedziemy we dwie.
-Możemy was zabrać z Tomkiem, bo zaraz wychodzimy od
mamy.
-Nie Kochanie, nie trzeba przyjedziemy sobie same.
-Ok., to za godzinkę?
-Myślę, że mniej więcej tak się wyrobimy.
-Do zobaczenia.
-Pa!
-Już mnie zostawiacie?
-Do Piotrka przyjadą mama i teściowa. –Były po godzinie
tak jak się umówiłyśmy.
Załamywały ręce, głaskały i były przerażone jego stanem
jak to mamy. Oburzały się, że nie zadzwonił i męczył się sam.
-Niewidzialni- wybełkotał niewyraźnie.
-Miałeś nic nie mówić i przestańcie się wreszcie sobą
zasłaniać!- Mama blondyna była oburzona. –Wszystko Niewidzialni, ja też muszę
wiedzieć co się z moim dzieckiem dzieje. Kuby nie ma, a jak on cię nie pilnuje
to już nawet nie dzwonisz.
-Pani Zosiu, na serio nie jest teraz w najlepszej formie
żeby kajać się za nie poświęcanie zbyt wiele uwagi telefonom. –Usiłował ją
powstrzymać Tomek, bo Piotrek leżał zakopany w pościeli i wyglądał koszmarnie.
-Będziesz żył?- Siedziałam przy sofie i głaskałam go po
buzi. Zaczynał się znów trząść, wsadziłam mu termometr pod pachę, bo obawiałam
się, że znów nachodzi mu gorączkę.
-Yhym- tylko tyle mi odpowiedział.
-Martwisz mnie- patrzyłam w jego pół przymknięte oczy.
-Yyym- nie zgadzał się przejechał palcami po moim
policzku.
-Zjesz zupy? Podgrzeję ci pomidorową z makaronem i
pulpecikami. Musisz coś zmieć w żołądku, Kasjan będzie nie do zniesienia jak
tylko jego masa mięśniowa będzie wzrastać, chociaż swojej nie gub- uśmiechnął
się i pokiwał głową.
-Synu, może ja cię zawiozę do lekarza, źle wyglądasz-
mama klęczał już koło jego łóżka.
-Jutro zrobimy rozpiskę kto z nim siedzi, dam znać
jakbyśmy mieli luki. –Zapewnił ja Tomek. –Teraz nie ma się co martwić,
poczekamy ze dwa dni jak będzie reagował na leki. –Starał się być racjonalny.
-Ja nie wątpię Tomek, że wy będziecie o niego dbać-
zapewniła nas mama blondyna.
-Uff- uśmiechnął się do niej czarująco. –Może jednak się
czegoś napijecie mamy? –Zagadywał je i kupował Piotrkowi czas na sen. –Miałaś
rację- podał mi termometr jak wróciłam z ciepłą zupą. Zagotowałam ją a później
przelewałam w zimne miski i mieszałam żeby nie była za gorąca.
-Budzić go? -Spojrzałam na męża.
-Nic nie jadł, powinien zjeść bo będzie bardziej
osłabiony, nawet gdyby to miało być tylko trochę. –Podzielał moje zdanie.
Obudziłam go i poczekałam aż usiądzie. Zjadł pół miseczki i stwierdził, że ma
dość. Nie było sensu go zmuszać, podaliśmy mu wszystkie leki i pozwoliliśmy
gapić się w telewizor przed zaśnięciem. Mamy zrozumiały chyba, że nie ma sensu
go męczyć i zebrały się do domów. My też daliśmy mu spokój, miał wszystko pod
ręką a my byliśmy gotowi na każde zawołanie.
-NELA!!!- Przebudziłam się słysząc wrzeszczącego Przemka.
-Tomek- walnęłam męża wyskakując z pościeli. –Złapałam od
razu za telefon i na wszelki wypadek wybrałam numer pogotowia. –Co jest?
–Wpadłam do łazienki w której Piotrek wypluwał z siebie płuca tracąc oddech.
Prawie rzuciłam telefonem w Przemka on miał chłodniejszą głowę niż ja.
-Oddychaj, spokojnie- trzymałam blondyna za ramiona i
gładziłam po plecach. –Spokojnie- powtarzałam. –Łapał hausty powietrza między
napadami kaszlu. Było widać, ze ma problemy z oddychaniem.
-Damy radę- Tomek klęczał na wprost niego i mówił
spokojnie. –Luz, pogotowie jest w drodze, ty tylko nie trać głowy. Wiem, ze
boli, ale poradzisz sobie. –Miałam łzy w oczach obserwując tą mękę którą
przechodził. Zanosił się kaszlem po czym miał odruchy wymiotne i telepały nim
dreszcze. Nie bardzo miał czego pozbywać się z żołądka, więc tylko nim rzucało.
Wykaszliwał za to z płuc obrzydliwa maź litrami. Zarzuciłam mu na ramiona
szlafrok i podrzuciłam pod kolana złożony ręcznik. Trzymałam go cały czas we
względnie pionowej pozycji choć gdyby mógł protestować pewnie nie bardzo miałby
ochotę na widownie w takiej sytuacji. Syrenę usłyszeliśmy trochę ponad dziesięć
minut od telefonu, w łazience sanitariusz pojawił się niespełna dwadzieścia
minut od zgłoszenia. Podali mu jakieś leki dożylnie. Powoli się uspokajał, był
cały spocony i wyczerpany. Tomek bawił się z sanitariuszami w formalności,
Przemek szukał ciuchów na przebranie dla Piotrka a my we dwoje siedzieliśmy na
ręcznikach w łazience ja oparta o ścianę, on o mnie jeszcze lekko pokasłując.
Obserwował nas sanitariusz. Tuliłam Piotrka i szeptałam jakieś głupoty o tym,
ze dał radę i świetnie mu poszło o ile nie uduszenie się można nazwać sukcesem.
Wtedy wydawało mi się ważne mówienie do niego. Choć nie byłam pewna na ile jest
świadomy po tym wycieńczającym maratonie, skoro ja byłam wymęczona, to jaki
musiał być on?
-Dobrze by było gdyby się wykąpał i położył do świeżego
łóżka, wysmarujcie go maścią rozgrzewającą, ubierzcie ciepło i
zaparzajcie. –Tłumaczył jeszcze
sanitariusz a ja moczyłam już mały ręcznik w ciepłej wodzie w umywalce nad
naszymi głowami, żeby wytrzeć mu buzię. Chciało mi się płakać, nie byłam gotowa
na aż taką akcję. Spodziewałam się, że co najwyżej będzie w nocy kaszlał to dam
mu syrop i pogłaszczę po głowie aż zaśnie, ale to przeszło moje najśmielsze
oczekiwania.
Przemek z Tomkiem podnieśli Piotrka na nogi i rozebrali z
dresu, ja zmieniłam pościel a mój mąż pomógł Blondynowi wziąć prysznic.
Posadziliśmy go na łóżku, ja włożyłam zupełnie bezwolnemu przyjacielowi
skarpetki i spodnie do kolan a Tomek w tym czasie smarował go maścią
rozgrzewającą.
-Zalejesz termofor? Wstawiłam wodę- spojrzałam na
Przemka. Kiwnął tylko głową idąc do kuchni.
-Idź spać, ja jadę na jedenastą, ty musisz wcześnie
wstać. –Tomek zakrył Piotrka kołdrą i spojrzał na mnie.
-Śpij spokojnie- pocałowałam blondyna w policzek i
poszłam do sypialni a mój mąż położył się po drugiej stronie łóżka z czytnikiem
w dłoni. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod koc.
Rozbudził mnie budzik o piątej. Mruknęłam włączając
dziesięciominutową drzemkę. Trzy razy. Wstałam wreszcie szybko się ogarnęłam i
zajrzałam do salonu. Tomek spał z otwartą buzią i przygarniał do siebie
Piotrka. Jak można było stworzyć taką przyjaźń. Wszyscy moi faceci byli
niesamowici, mogłabym na nich patrzeć w nieskończoność. Blondyn miał otwartą
buzię i oddychał dość ciężko, ale wyglądał jakby spał spokojnie. Nie chciałam
ich budzić. Więc zamiast wpuszczać Arka i robić sobie śniadanie, włożyłam
oficerki i poczekałam w przedpokoju na ławeczce aż zadzwoni. Wysłałam mu
wcześniej esa, żeby kontaktował się na telefon zamiast domofonu.
-Impreza?- Spytał czekając na mnie pod drzwiami.
-Aż tak widać?
-Wyglądasz na zmęczoną. –Wyjaśniłam mu więc sytuację i
podziękowałam sama sobie, że mam w pracy awaryjną kosmetyczkę, żeby się
pomalować dokładniej. Związałam włosy w supeł i otworzyłam puszkę coli, wypiłam
całą dużymi łykami stojąc na chodniku przed domem. Miałam mocno absorbujące
przedpołudnie, o dwunastej usiadłam po raz pierwszy żeby zrobić grafik.
Dłubałam w Excelu bo wiedziałam, że jutro mamy sporą imprezę i będzie jeszcze
więcej roboty. Oczy same mi się zmykały. Karolina i Konrad siedzieli z
Piotrkiem więc był bezpieczny a ja mogłam mieć wolną głowę od zmartwień, no
wiadomo nie miałam ale wiedziałam, że dadzą znać jakby coś się działo.
-Zjedz coś- Magda zostawiła mi jabłko na biurku.
-Nie truj dupy. Zrób kawę- poprosiłam robiąc piękne oczy.
-Zjedz coś- za jej pleców wyłonił się Arek. Wzięłam
jabłko i wgryzłam się z nie obdarzając do spojrzeniem w stylu „daj mi spokój
idę na kompromis”.
-Mówiłam, że jesteśmy sobie przeznaczeni- Magda przeszła
do ataku a ja wskazałam im drzwi.
-Weź daj sobie już siana i wyjdź jak szefowa cię prosi- otworzył
jej drzwi i patrzył wyczekująco. Wyszła a on usiadł obok mnie. –Musisz coś jeść
chociaż skoro masz takie eksploatujący dzień, nie możesz sobie teraz pozwalać
na okresy słabości. Jak będziesz osłabiona to trudniej będzie ci być czujną.
–Siedział i patrzył mi prosto w oczy. –Nie pozwól mu wygrać, żołnierz jest
zawsze na posterunku. Nie mdleje jak osłabiona baba- uśmiechnął się wyciągając
rękę w moją stronę i gładząc mnie szybko po włosach. –Kumasz?- Wstał jakby
zażenowany swoim działaniem. –Poproszę kuchnię, żeby zrobili ci cos lekkiego co
lubisz.
-Dziękuję- byłam wdzięczna za spokojne mentorowanie
zamiast ślepego wpychania jedzenia. Kumałam czemu tata wysłał do mnie akurat
Arka. Nie zawsze był w stu procentach profesjonalny, ale był opiekuńczy i łagodny
a przy okazji wyszkolony naprawdę dobrze. –Wybrałam numer taty.
-Wszystko dobrze?- Odebrał po pierwszy sygnale.
-Tak, chciałam tylko podziękować, że wybrałeś Arka.
-Kochanie, teraz dopiero mnie martwisz, to już druga
rozklejka w ciągu tych paru dni. –Brzmiał na zatroskanego.
-Przepraszam, chyba mam ciężki dzień. No i chętnie bym
już rozwiązała tą sprawę. Nie mogę się jakoś zakraść do niego i pobić, nikt nie
musi wiedzieć, że to ja.
-Kochanie, to bycie bandytą. My tak nie robimy. Nie tak
cię wychowałem, nie można krzywdzić ludzi.
-Najgorzej- mruknęłam trochę się rozchmurzając. –Szkoda-
zaśmiał się po drugiej stronie.
-Już ci lepiej? Powiesz mi co zrobił Arek, że cię naszło?
-To dobry facet, dobrze, że dałeś mu szansę, wykorzystuje
ją. Jest idealny dla takich buntowniczych przypadków jak ja i zachowuje pogodę
ducha.
-Wiedziałem, że się dogadacie, on też jest łobuzem.
Czasem widzę jak na treningu walczy ze sobą żeby kogoś nie zaczepić.
-Darek musimy iść, serio, nie mamy więcej czasu. –Mirek
brzmiał na podirytowanego.
-Nie masz czasu?
-Taka tam praca, strzelali do jednego z naszych
podopiecznych. Nasi ludzie tam są dadzą radę. –Wytłumaczył mi spokojnie, choć
teraz wyraźniej rozmaiłam skąd te dziwne dźwięki. Byli w trakcie jakiejś akcji
i na pewno nie powinni rozmawiać przez telefon.
-Watrin!
-Pa Kochanie- rzucił tylko i się rozłączył. Codzienność
mojego ojca.
Wyszliśmy
z restauracji koło piętnastej po próbki materiałów do zaprzyjaźnionego sklepu.
Zapięłam płaszcz pod szyję i włożyłam czapkę. Arek szedł jak zawsze dość
blisko. Gdy przeciskaliśmy się tłumem turystów, albo po prostu mieszkańców
idących na imprezę. Tak „tańczył” ze mną w tłumie żeby być pewnym, że nikt mnie
nie dotknie. Nawet to lubiłam, było w tym coś przyjemnego, że tak mnie uważnie
prowadził, czasem przechodził z prawej na lewą stronę, a czasem to mi pokazywał
w którą stronę mam się odwrócić. Dzisiaj jednak prawie szarpnął mną gdy po raz
kolejny zamienialiśmy się miejscami i otulił mnie ramionami. Po chodniku wzdłuż
którego szliśmy szedł człowiek przez którego cały ten taniec odstawialiśmy i
przyglądał nam się. Dziękowałam bogu, że
włożyłam moje okulary przed wyjściem. Uruchomiłam je zakładając włosy za ucho i
nagrywałam od tej pory wszystko. Arek szedł do niego bokiem i nie nawiązywał
żadnych kontaktów, facet szedł równolegle do nas, czasem był bliżej, czasem
dalej w zależności o idących z na przeciwka ludzi.
-Dobry wieczór- uśmiechnęłam się do niego wychylając się
z za Arka.
-Dobry wieczór Pani Hartman. -Zrobił kilka kroków w naszą
stronę. Mój ochroniarz już nie miał zamiaru mnie puścić, był jak ściana bezpieczeństwa
między nami przyciskał mnie jedną ręką do swojego boku a drugą miał wolną na
wszelki wypadek. Ja też miałam kastet w kieszeni płaszcza.
-Myślę, że mógłby się Pan wreszcie przedstawić. Poświęca
mi Pan tyle czasu a ja nie znam Pańskiego nazwiska.
-Jan Grórecki- wystawił dłoń w moją stronę.
-Nelly Hartman- uścisnęłam ją.
-Nie przerwanie z ochroną? Czy ja wyglądam na bandziora?
-Nie chodzi o to na kogo Pan wygląda- zapewniłam. –To
zupełnie inna sprawa. TO kwestia tego do czego jest Pan zdolny.
-Widziała Pani?
-Nie, mąż mnie ostrzegł, nie ma powodów dla których
miałabym oglądać wyniki domowej przemocy. Nigdy nie rozumiałam zwykłych
bandziorów, znęcających się nad własnymi żonami, nie umiejących poradzić sobie
z życiem. Taka jest smutna prawda, na koniec dnia zostaje pan tylko zwykłym
brutalem a nie wirtuozem psychologicznej gry w jaką chce Pan grać. Ja wysiadam,
nie bawię się. –Przyspieszyłam kroku a Arek za mną. Szedł jednak za nami i nie
ustępował. Odebraliśmy próbki a on stał pod sklepem patrząc na mnie uważnie.
-Nie rozmawiaj z nim więcej. Podoba mu się to za bardzo-
upomniał mnie Arek. –Nie chcesz się z takim bawić. Uwierz mi. Twój ojciec się
wścieknie. Prowokujesz go. On widzi w tobie wyzwanie. A najgorzej będzie jak go
podniecasz.
-Co?
-To psychol, chcesz mieć zakochanego w nieustraszonej
psychola? Będzie testował twoje granice.
-Dostosuje się. –Zapewniłam i obserwowana ruszyłam stronę
powrotną. Cały czas obserwowana. Coraz mniej uważał, może Arek miał rację, może
faktycznie przeginałam i byłam wyzwaniem któremu chciał udowodnić że je pokona.
Jeju, biedny Piotrek... To co w koncu mu bylo? Nie mial przypadkiem zapalenia pluc? Ehh, mam nadzieje, ze juz troche lepiej. Dasz rade to przetrwac, najwazniejsze ze jeszcze na nic sie nie porwal ten psychol. A Twoj tata to niezly agent, tu akcja a tu pogawedki z corcia, zazdroszcze ;) fizjoterapeutka
OdpowiedzUsuńZapalenie zatok :/
UsuńNajbardziej mnie wkurza, ze to się tak przeciąga. W moim opowiadaniu pewnie już bym kogoś kopnęła w tyłek, albo stłukła i byłby spokój.
Fizjoterapeutka na zapalenie zatok może jakieś inhalacje z soli albo coś w tym stylu, aby ta wydzielina z zatok zeszła?
UsuńJa nigdy nie miałam zapalenia zatok, ale mój brat miał przewlekłe i dopiero właśnie jak był na wakacjach nad morzem te sztormy i jod mu pomógł tak, że te wszystkie okropności, gile itd zeszły mu z zatok... więc dlatego pomyślałam o tych inhalacjach...
Skonsultujcie to jeszcze z lekarzem, trzeba coś robić, bo to nie dobrze, jak i gorączka się utrzymuje, to osłabienie...
Już mu lepiej na szczęście, ale faktycznie jakieś inhalacje robił. Dzięki za troskę :*
UsuńFizjoterapeutka: nie ma za co :) zawsze służę pomocą :*
UsuńNo wiem, moje piersi też już są spokojniejsze :D
UsuńTak? Pokaż.
UsuńKasjan
Fizjoterapeutka: Kasjan - Cicho, tu się dialog toczy! :P
UsuńSam pokaż :P
UsuńSłyszałeś cioto, nie wtrącaj się, nikt cię nie chce :D
Mogę ci pokazać. Chcesz go poznać? Ale pamiętaj to łowca ;D
UsuńKasjan
O Boże! Serio? Hahahahaha wiem :D Karolina wie co ty tu wypisujesz mój przyjacielu? Hahahahaha chyba chcę zobaczyć to małe przestraszone coś :D
UsuńJeszcze być się przestraszyła :P
UsuńNa bank :D hahahahahaha do zobaczenia jutro :*
UsuńCzytałam z wypiekami na twarzy. Biedny Piotrek. A facet jest dziwny, nie podoba mi się to co robi. Uważaj. Prosiaczek
OdpowiedzUsuńAż taka jestem dobra? :D :*
UsuńBiedny Piotrek, a jak z nim teraz? Poprawiło się?
OdpowiedzUsuńMagda jeszcze Arkowi nie odpuściła?:D
A ten psychol naprawdę coraz bardziej mnie przeraza. Albo naczytałam się za dużo książek, albo on naprawdę świetnie się bawi z tobą w te podchody...
Magda nikomu nie odpuszcza :D
UsuńO jezu aż tak? A na Przemka jeszcze sie nie rzucała?:D
UsuńPrzemkowi też, ale on rzadko bywa w restauracji. Poza takimi wspólnymi posiłkami ze mną, więc nie ma czasu go napastować :D
UsuńSamotni faceci strzeżcie się, Magda czuwa:D
UsuńDokładnie tak, pod warunkiem, że jesteście przystojni i seksowni.
UsuńDobrze, że chociaż klientów nie napastuje:D
UsuńZa to ręki nie dam sobie uciąć :D
UsuńNo co ty? Aż taka zdolna jest? To wesoło tam macie:D
UsuńGdyby nie twoje wpisy, to chyba całkiem straciłabym wiarę w przyjaźń. Chyba dzisiaj jestem cięta na przyjaciół.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Piotrek już się lepiej czuje. Wiem co przeżywał, też tak wypluwałam płuca i się dusiłam ostatnio dzięki zapaleniu zatok. A zażywając syrop na kaszel, jeszcze pogarszałam sprawę jak to powiedział pan doktor. Dobrze, że zabraliście go do siebie.
I Nel, uważaj na pana psychola, takim nie wiadomo co może strzelić do głowy a lepiej żeby Arek nie wykrakał zakochanego psychola bo to nie brzmi najlepiej. Oby jak najszybciej się to wszystko skończyło :)
~Kalinaaa.
Czasem my też mamy siebie dość, albo kłócimy się o pierdoły. Nie jesteśmy idealnymi przyjaciółmi. Jak wszyscy miewamy gorsze i lepsze dni.
UsuńPiotrek miał tak samo.
Nel, nie zaraziliście się od niego przypadkiem ?? U mnie to poszło łańcuszkiem, a nawet nie wiedziałam, że tym można się zarazić. I to podobno dość łatwo. Nawet lekarz kazał mi mówić do siebie patrząc w 2 stronę :)
UsuńA co do przyjaciół, to ja się wychylam przed szereg, bo chcę dobrze a wychodzi jak zwykle i nie mogę nic zrobić. A do tego czuję się jak zdrajca. I okazuje się, że nie wiem wszystkiego bo mnie nie doinformowano a oczekują, że będę zbawiać świat. Naiwna jestem.
Usuń~ Kalinaaa
Na szczęście przeszło bokiem, wiadomo trochę pokasływaliśmy, ale nie udało nas się dorwać na dobre, bo łykaliśmy wszystko wzmacniające co się dało.
UsuńWłasnie dlatego nie warto się wychylać, bo ludzie nie zawsze wezmą to za dobre intencje. Najpierw dowiedz się wszystkiego jak chcesz pomóc, bo później faktycznie wychodzisz na ta złą :*
Biedny Piotrek, mam nadzieję, że to była ostatnia taka kaszląca akcja i potem już tylko lepiej!
OdpowiedzUsuńJesteście fantastyczni! Chłopaki stworzyli naprawdę piękną przyjaźń (i potem nie tylko chłopaki;)) Trzymajcie się ciepło :)
A ten psychol to sobie wybrał dobry dzień swoją drogą...nie dość, że Ty zmęczona to jeszcze z nim się użerać.
Nie mogłam się na nich napatrzeć jak tak się przytulali, serio. Aż się wzruszyłam, urocze te moje chłopaki.
UsuńWyobrażam sobie właśnie, że to niesamowity widok był ;)
UsuńLubię wywody z Twojego życia :) Prozę codzienności i coś zaskakującego... Trochę przypomina mi to czasy anioła-mordercy.
OdpowiedzUsuńkiyad
W aniele było o tyle prościej, że jak ktoś "mnie" wkurzył to mogłam go zabić i po sprawie. W życiu, tak łatwo nie jest i muszę znosić tego dupka.
UsuńSWEET ANGEL: Biedny Piotrek, dobrze, że zgarnęliście go wtedy do Was na noc! To musiało być straszne patrzeć na przyjaciela w takim stanie... Mam nadziję, że już Mu lepiej! ;*
OdpowiedzUsuńMagda mnie rozwala na łopatki:D Nie ogarniam takich dziewczyn.
Ten facet to jakiś psychol, Arek ma rację, uważaj na niego, bo nie wiadomo co może mu strzelić do głowy...
Chyba wszyscy o tym pomyśleliśmy, że to cud, że zabraliśmy go ze sobą, bo sam mógłby nie dać rady. To było paskudne, serio. Ja ryczałam cały czas. Tak, już jest człowiekiem i mówi :D
UsuńJa też, ale czasem weselej z nią przez to.
Spoko, powoli myślę, że ogarniamy sytuację.
biedny Piotrek, mam nadzieje, ze juz mu lepiej, chociaż odrobinkę? ;) fajnie ze mama i tesciowa tak sie o niego martwia, no i wy w pogotowiu jestescie :D To musiał byc uroczy widok widzac przytulajacego sie Piotrka i Tomka :D super przyjaciele ;) KLARA
OdpowiedzUsuńMamy to suszyły mu głowę konkretnie. Gdyby nie Tomek, to pewnie dalej by to robiły :D
UsuńTak już żyje jest w dobrej formie.
BLONDE ANGEL: mam nadzieje, że te inhalacje pomogły Piotrkowi i juz jest wszystko ok...
OdpowiedzUsuńa co do tego idioty co leje żonę - Nela, serio, Arek może miec rację. Ty mu się jawisz jako wyzwanie... ok chcesz mu pokazac, że się nie boisz - okey, zrobilas to raz i starczy! naprawdę martwię się o Ciebie, bo z takim poje.bem to nigdy nic nie wiadomo, a jeśli naprawdę ma tak porypane w bańce, że będzie się tak bawił w kotka i myszkę, gdzie niestety kotem będzie on... nie zaczynaj z nim dyskusji, moim zdaniem powinnas go wręcz unikac, skinąc głową i isc dalej, a nie zacyznac rozmowy.....
Tak, już żyje jak człowiek.
UsuńWiesz jak to frustruje? Jest wręcz nie do zniesienia, jak on za Tobą łazi a ty musisz milczeć :(
BLONDE ANGEL: Wiem to bywa frustrujące ale pokaz klase zacisnij zeby i olej go.
UsuńWolałabym pokazać prawy sierpowy a nie klasę ;)
UsuńKrakowskaGóralka: Miałam Ci już ostatnio pisać, ze nie powinnaś odpowiadać temu facetowi chociaż sama zrobiłabym to w pierwszym odruchu, ale jak to przemyślałam to dotarło do mnie, że to nieodpowiedzialne. Arek chyba ma tutaj całkowitą rację.
OdpowiedzUsuńA co do Piotrka to sanitariusze powiedzieli z czego ten napad może wynikać? Jak się teraz czuje?
Wiem, wiem teraz też mnie męczą i pilnują. ale to wkurzające nie przywykłam do milczenia, wolałabym go zlać.
UsuńTeraz jest już ok, dzięki :*