Ochrona miała wolne więc wolno było nam się poruszać tylko z dodatkową osobą i tylko we dwójkę w związku z czym rano wpadliśmy do kancelarii a po południu zajęliśmy się imprezą w restauracji. Cały czas ktoś z nami był z rana Przemek który flirtował z aplikantkami w kancelarii po południu Kuba z Piotrkiem. Stosowaliśmy się sztywno do zasad chłopaków, mimo to pojawili się w restauracji na obiedzie, żeby nas obczaić.
-Macie ochotę na dobrą kolację?- Spytałam ich po skończonym posiłku.
-Mieliśmy iść się napić.
-Widzimy się z Niewidzialnymi i dziewczynami u mnie, możecie się czuć zaproszeni. Może potańczymy i sprawdzimy wasze biodra- uśmiechnęłam się.
-Pomyślimy o tym.- Zapewnił Wiktor.
-Ok., tylko weź też rozbawioną minę, przyda się- skrzywiłam się posępnie tak jak on miał w zwyczaju a Arek sikał po kostkach ze śmiechu. Przestał gdy drzwi do restauracji się otworzyły a do środka wszedł facet którego powinnam się bać.
-Witam serdecznie, stolik tylko dla Pana czy ktoś będzie Panu towarzyszył? –Uśmiechnął się mój kierownik sali.
-Będę sam- odpowiedział świdrując mnie wzrokiem a ja skinęłam głową patrząc na niego.
-Zapraszam tędy. –Krzysiek prowadził go do stolika a Tomek czujnie obserwował faceta z za ekspresu.
-Zacieśnia pętle- Arek mruknął.
-Idźcie, macie wolne. Damy sobie radę, mam trzech facetów ze sobą i obsługę
-Myślę, że poprosimy jeszcze o deser.- Wiktor może i nie był śmieszkiem, ale za każdym razem utwierdzał nas w przekonaniu, że możemy na niego liczyć.
-Jak sobie Panowie życzą. –Odpowiedziałam radośnie. –Kochanie, czy ja mogę mu powiedzieć kim jest? Czy nie powinieneś mi mówić, że mi groził? Zaszkodzi ci to w sprawie?
-Nie będziesz z nim rozmawiać- Tomek złapał mnie za rękę. –Nie ma mowy.
-Jesteśmy w restauracji pełnej ludzi, chłopaki są w pogotowiu, jesteś ty Kuba i Piotrek siedzą przy stoliku obok niego. Nic mi nie będzie. Ufasz mi prawda?
-Tak.
-Proszę nie martw się. Wiem, że wierzysz w moje możliwości, tu nie może mnie zaskoczyć. Dam radę.
-Wiem- pokiwał głowę, choć widziałam troskę w jego oczach.
-Jak Panu smakuje?- Stanęłam przed mężczyzną z menu w ręku.
-Bardzo dobre, dawno nie jadłem tak dobrego kremu- przyznał spoglądając na mnie zaskoczony. Od samego wejścia świdrował mnie mrocznym spojrzeniem a teraz był wyjątkowo zdumiony. Zaśmiałam się wesoło widząc jego minę. Jeden zero sukinsynu. –Nie spodziewał się mnie Pan co? Mogę usiąść?- Spytałam łapiąc za oparcie krzesła.
-Proszę- skonsternowany przyglądał mi się uważnie. –Fakt, jestem zaskoczony- znów zaczął mnie świdrować wzrokiem, wyglądał na psychopatę. Pewnie gdybym była inna poddałabym się temu spojrzeniu. Miał w sobie coś mrocznego.
-Widzi Pan- przerwałam jego gapienie się- to co Pan robi- zamachałam przed nim ręką- to nie działa na mnie ani trochę. Polubił Pan moją kuchnię, super to biznes ja tu nie wybieram klientów obsługuję tych których lubię i tych których nie lubię. Wymagam tylko kultury, to jedyne co musi Pan posiadać żeby tu wejść. Natomiast czy będzie Pan mnie świdrował wzrokiem czy nie, czy jest Pan winny zarzucanych Panu czynów czy nie, mnie nie obchodzi i nie wzrusza. Chce Pan za mną chodzić gdy robię zakupy? Proszę bardzo, wisi mi to. –Pochyliłam się nad stołem i mówiłam ciszej, żeby moi klienci nie słyszeli. –Pan wybaczy język, trudno mi się czasem powstrzymać. –Oparłam się znów o krzesło i patrzyłam na niego. Był zdziwiony, zaskoczony, może nawet rozbawiony odrobinę? Pozwoliłam mu trawić swoje zaskoczenie przez parę minut.
-To po co towarzyszący Pani mięśniak?- Spytał spoglądając z pogardą w stronę Arka i kładąc łokcie na stole żeby wychylić się w moją stronę.
-Mój mąż nie idzie na kompromisy jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo, nie pozwoli na to żebym dała się zaskoczyć. To tylko dodatkowa para oczu uważnie obserwująca otoczenie, ja byłam przeciwna.
-Jest Pani aż tak pewna siebie?
-Gorzej- przyznałam. –I proszę mi uwierzyć, to pewność siebie nie blef. Małe szanse że się wystraszę. Trafił Pan na nieodpowiednia osobę, jeśli oczekuje Pan strachu, albo ma Pan nadzieję, że coś Pan wskóra to dam Panu dobrą radę wcześniej. Może Pan skończyć z tym świdrowaniem wzrokiem. Nie sądzę, żeby był Pan tak nierozsądny, żeby spełnić te groźby, a nawet jak się Pan pokusi to tylko pogorszy Pańską sytuację. –Przekrzywił głowę i gapił się na mnie, mógłby być uznawany za przystojnego gdyby nie ten dziwny wyraz twarzy, teraz wiedziałam o co chodziło Tomkowi, wydawał się nieobliczalny. Przeniosłam wzrok na mojego męża stojącego w wejściu do biura. Był kłębkiem nerwów, widziałam jak emanował napięciem. Za wszelką ceną starał się dać mi pole do popisu, ale bardzo się martwił.
-Jeszcze zobaczymy- zajrzał do portfela, zostawił banknot na stole uderzając w blat ręką i podniósł się szybko wychodząc. Wyszczerzyłam się do Tomka. Bitwa wygrana.
-Co powiedział?- Spytał Arek siadając w jego krześle, zaraz był też obok niego Tomek, położył mi ręce na ramionach.
-Masz- dałam mu okulary korekcyjne. –Baw się dobrze. –Przeszli wszyscy do biura posłuchać naszej konwersacji. To była jedyna rzecz na którą ja nalegałam, podsłuch z nagrywaniem obrazu, żeby mieć jakby co dowody, ochrona była mi nie potrzebna, chciałam tylko mieć nagrane każde jego słowo wypowiedziane w mojej obecności.
-No i rozumiesz, powiedziałam mu że wisi mi jego gapienie się na mnie- tłumaczyłam Karolinie siedzącej obok mnie na szafce.
-Tak po prostu? –Zdziwiła się.
-Tak, niech sobie nie myśli- prychnęłam.
-W czym kobieta wygląda najseksowniej?- Kleo najwyraźniej postanowiła przeczytać nam coś co znalazła w babskiej gazecie którą miała w ręku.
-W kuchni!- Odkrzyknęli jej Niewidzialni, a ona nie orientując się jeszcze w sytuacji postanowiła przedłużyć swoją agonię.
-No ale w czym?
-W nieustannej pracy!- Podali jej znaną mi już odpowiedź, oparłyśmy się o siebie z Karoliną rechocząc z rozdrażnionej miny przyjaciółki. Chłopaki byli z siebie bardzo zadowoleni zwłaszcza, że pomagali mi zrobić dla siebie kolację. Każdy stał lub siedział z deską albo innym narzędziem kuchennym i szykował warzywa do chińczyka. Wzięła łyk wina i poszła otworzyć drzwi razem z rechoczącym Przemkiem.
-Goryle!- Oznajmiła wchodząc do kuchni.
-Mów o nich jak o ludziach- upomniałam ją mimo rozbawienia rysującego się na jej buzi. –Corona?- Spytałam wyjmując dwa piwa z lodówki.
-A ty co pijesz?- Arek przysiadł przy wyspie i zdumiony rozejrzał się po nas wszystkich. –Sporo was.
-El sol białe. Chcesz? Nie wyobrażam sobie ciebie z kieliszkiem- świdrowałam go wzrokiem podając Wiktorowi butelkę trunku na którą przystał.
-Daj mu w martwym płodzie- zaproponowała Roksana bujając Filipa w ramionach. Chłopaki zmierzyli ją jak nienormalną czekając aż się zawstydzi, zwykle nie mówiła takich głupot. –Nie tym razem tępe chuje- zacytowała Kapitana Bombę razem z rumieńcem wypełzającym na policzki. –Jestem ruda!- Wkurzyła się. –Nie muszę się zawstydzić żeby zrobić się czerwona. –Burczała już totalnie czerwona a chłopaki wyli z radości.
-To zawsze tak wygląda?- Arek ciągle studiował nasze relacje. –Daj mi sok.
-Mniej więcej- pokiwałam głową stawiając przed nim szklankę i napełniając sokiem.
-Och Kochanie, jesteś taka śliczna- Paweł śmiejąc się postawił małego na ziemi i przytulił swoją dziewczynę. –Nie martw się, ci niemili Panowie nie będą się z ciebie śmiać. –Szydził jak chłopaki.
-Zostaw ją wreszcie w spokoju i nie bądź podły- upomniałam blondyna kopiąc go w tyłek.
-Pokaż wujkowi gdzie masz nos- Piotrek kucnął przed Filipem. Mały wyszczerzył się i pokazał poprawnie. –A mogę zabrać? –chłopiec pokręcił głową rozbawiony. –Pożyczę tylko na chwilę. –Zrobił małemu numer z urywaniem nosa i pokazał mu swój kciuk. –Chcesz zobaczyć?- Pomachał mu ręką przed buzią a on się roześmiał gdy Piotrek rozłożył rękę i pokazał, że nic w niej nie ma.
-Mam?- Zdziwiony odwrócił się do Roksany trzymając się za nos.
-Wszystko dobrze Kochanie. Wujek odda ci nosek, chodź- posadziła go na wyspie obok stojącego przy niej Piotrka. –Poproś wujka, żeby ci oddał nosek. Tak ładnie wczoraj prosiłeś tatę.
-Prose?- Spojrzał z nadzieją na blondyna.
-No masz- Piotrek pomajstrował przy jego buzi i oboje z Roksaną stwierdzili zaskoczeni, że nos jest na miejscu.
-Widzisz jak ładnie! Wystarczyło poprosić- pogłaskała syna po głowie. –Śliczny jesteś. –Mały cieszył się trzymając cały czas za nos.
-Kleo to w czym kobieta wygląda najsexowniej?- Zagadnął ją Konrad.
-Tak wiem w kuchni w nieustannej pracy- przewróciła oczami. –Zapomnij- odwróciła się do Łukasza.
-Ja lubię nagie kobiety, jeśli chcesz wiedzieć. –Zadeklarował Kasjan.
-To tak jak ja- odpowiedziała mu Roksana.
-Chcesz spełnić moje marzenia?- Zagadnął ją brunet już kręcąc się wokół Roxie.
-Ty się ożeniłeś, siad chłopcze- przystopowała go Karola.
-Nie mówiłeś, że nie można już rwać lasek- brunet zwrócił się z wyrzutem do mojego męża.
-Można, spokojnie. Co nie widzi to jej nie boli.
-Pomóc wam coś?- Wiktor zainteresował się naszym gotowaniem.
-Bach- mały wpadł na jego nogę i się roześmiał.
-No cześć- mężczyzna podniósł go i spytał: -Co słychać? –Patrzyli na siebie chwilę.
-Bum!- Mały przywalił mu z główki tak jak Niewidzialnym gdy się z nimi wygłupiali.
-Tak zaczynasz znajomości? –Uśmiechnął się pocierając czoło. –Następnym razem będę lepiej przygotowany- zapewnił odstawiając małego na ziemię.
-Mocno?- Zainteresował się Arek.
-Od jednego do pięciu dałbym dwa. Byłem zdziwiony, że się nie poryczał. –Przyznał, a ja popatrzyłam na kręcącego się małego, rozcierał czoło. Paweł z Roksaną go uczyli, żeby nie płakać jak coś zaboli, najwyraźniej technika działała.
-Chodź, dam ci kredki i kolorowankę- wystawiłam do niego rękę, chwycił mnie chętnie i poszliśmy do salonu. Chłopiec wiedział gdzie szukać usiadł przed moim telewizorem bo wiedział, że w szafce pod spodem mam kredki. Wyjęłam wszystko dla niego i wróciliśmy do kuchni. –Kto ma pusty blat przed sobą?
-Ja- zgłosił się Arek bo jedyny faktycznie siedział przed kawałkiem pustego blatu bo my wszyscy coś robiliśmy. Poza moim kontuzjowanym mężem, on siedział między chłopakami i miał pozwolenie na lenienie się.
-No to usiądziesz u wujka na kolanach- posadziłam małego a Arek wyglądał jakby dostał do zabawy bombę odchylił się na stołku i patrzył na chłopca jak na coś przerażającego. –Nie musisz z nim rozmawiać, sam ci powie co masz robić. Ma wprawę w dyrygowaniu. –Rozłożyłam kolorowankę i kredki na blacie a sama zaczęłam smażyć mięso które pokroiłam.
-Nie mogę- Karolina gapiła się na niepewnego Arka. –Ten koleś ma cię bronić?
-Daj mu spokój, przywyknie jak chłopaki. Pamiętasz Konrada? –Spytałam brunetki a Sylwia roześmiała się głośno.
-No dzięki- obruszył się nasz przyjaciel.
-Nie moja wina, że trzymałeś go przodem do siebie- chichotała Karolka.
-Nikt mi nie powiedział, że może mnie obsikać jak go trzymam.
-No tak on ma wyłączniki, jak go trzymasz pod pachami to mocz nie płynie- Kleo płakała ze śmiechu.
-Wasze dziewczyny to dupki-stwierdził z wyrzutem spoglądając na chłopaków.
-Ja tam mam żonę- Kasjan spojrzał na siedzącą na ziemi i plączącą ze śmiechu Karolkę.
-Dawaj brunet paprykę a nie hipnotyzujesz swoją własność.
-Co myślicie o tym kolesiu?- Przemek spojrzał na ochroniarzy. –Sprowokowała go dzisiaj?
-Nigdy nie ma gwarancji- odezwał się Wiktor. –Myślę, że są dwie opcje albo skumał, że nie ma sensu, albo Nela stanowi dla niego wyzwanie. Nie ukrywam że wolelibyśmy drugą opcję bo można by go zamknąć za napaść. A tak to zabawa się przeciąga. Z wariatami nigdy nie wiadomo.
-Ja wolałbym jednak, żeby nikt nie atakował mojej żony. –Obruszył się Tomek.
-Tomek, on mówi co szybciej rozwiązuje sprawę, ma rację. Ja też bym tak wolała- odezwałam się żeby Wiktor nie czuł się atakowany. –Jakby się zdecydował zaatakować to mielibyśmy psychola z głowy. Pomyśl, skopałabym mu tyłek, no albo Arek i po sprawie. Nawet twoja klientka miałaby spokój.
-Moja klientka nie jest dla mnie najważniejsza.
-Weź się pogódź, masz żonę gladiatora- przewrócił oczami Przemek. –Nie możesz jej kloszować.
- Bracia, nasze czyny za życia, brzmią echem w wieczności!- Krzyknęłam bo to był jedyny cytat z Gladiatora który mi się przypomniał.
-Siła i honor!- Dołączył się Kuba dosypując mi warzywa do patelni –I grzybki- uśmiechnął się.
-To było dłuższe- Paweł gdybał nad cytatem. -Trzymać szereg, trzymajcie się mnie. Jeśli będziecie sami, pędzący przez zielone pola, nie martwcie się. Bo to znaczy, że jesteście w Elysium i już nie żyjecie! Bracia, nasze czyny za życia, brzmią echem w wieczności.
-Prawie, ale unowocześniłeś- odezwał się Arek- dokładnie brzmiało tak: „Za trzy tygodnie będę zbierał moje plony. Pomyślcie gdzie wy będziecie i tak się stanie. Trzymać szereg, trzymajcie się mnie. Jeśli znajdziecie się sami, pędzący przez zielone słoneczne pola, niech was to nie martwi. Bo to znaczy, że jesteście w Elysium i już nie żyjecie! Bracia, nasze czyny za życia, brzmią echem w wieczności.
-Maximus, Maximus, Maximus- podłapali Niewidzialni.
-Koloseum szaleje!- Wyrwała się Kleo.
-To nie Quiddich –zgasił ją Przemek.
-On się zna -Roxie kiwała głową z uznaniem.
-Gladiator- uzupełniła Kleo obchodząc Arka do okoła.
-Ty też chcesz się bić? –Spytał jej. –Co mnie tak osaczasz?
-Nigdy nie wiesz. –Uśmiechnęła się szeroko.
-Ała- jęknęłam schylając się żeby podnieść kawałek papryki leżący na podłodze.
-Nie schylaj się, bo ci znów tyłek pęknie!- Opierniczył mnie Przemek.
-Dobra, dobra, nie krzycz- przewróciłam oczami, zauważyłam że Wiktor ukrywa uśmiech. –Spadaj, pogadamy jak ty strzelisz sobie w tyłek. –Uśmiechnęłam się do niego, miał mi coś odpowiedzieć, ale Kuba już podgłosił radio i zaczął się z Karoliną bujać do BEP- I Gotta feeling. Chwilę później już wszyscy wiedzieliśmy, że dziś będzie dobra noc.
-Przestań macać się po cyckach- skarcił mnie Kasjan kilka piosenek później.
-Spadaj- roześmiałam się i opuściłam ręce. –Moje to mogę. –Karolina gapiła się na mnie jak na dziwną więc pokusiłam się o wyjaśnienie. –Bo jednego mam mniejszego i widać. Jeden to H a drugi to I.
-Tak?- Kuba śmiał powątpiewać a mój mąż siedzący obok przewrócił oczami.
-Mówiłem Ci, że wszystko z Tobą w porządku. Przez tyle lat je oglądam, zauważyłbym. Zresztą niech ci reszta powie- wskazał chłopaków.
-Bez pokazu nie ma opinii- Konrad pokręcił głową a Kasjan spojrzał na niego uradowany. Poprawiłam piersi i podniosłam koszulkę pokazując im stanik.
-Widać nawet po staniku- tłumaczyłam im pokazując wszystko. –Tu mi odchodzi miseczka na górze a tu nie a w dodatku mam już skrócone to ramiączko.
-Żadne ciało nie jest do końca symetryczne- z za moich pleców odezwał się Arek a chłopaki dalej się zastanawiali przekrzywiając głowy na boki.
-Wygląda ok., nic nie widać- zapewniła mnie Roksana.
-Jak nie dotknę to ekspertyza nie będzie dokładna- podniósł się Łukasz, ale zbiłam jego wyciągnięte ręce pozwalając koszulce opaść i przywaliłam mu w udo, tak że jęknął z bólu.
-Krzycz Hartman świnio- przyparłam go do szafki.
-Spadaj- śmiał się pocierając udo. –Kiedyś ci oddam.
-Dziesięć punktów za cycki!- Oznajmił Kasjan podnosząc rękę jak tabliczkę z notą.
-Są cycki jest okejka!- Dorzucił Konrad unosząc kciuki.
-Cycki- Paweł ciągle gapił się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stałam- i nie muszę dzielić z synem. –Popłakaliśmy się ze śmiechu a Roxie znów spiekła buraka.
-Już ci lepiej?- Mój mąż wstał od stołu i otulił mnie ramionami.
-Może, nie wiem. – Wzruszyłam ramionami i wróciłam do mieszania w moim wielkim woku. –Czy koś z was ma w planie kupić nową biografię Tysona?
-Dobra jest w CKM-ie były fragmenty. Też to rozważałem. –Poinformował mnie Kasjan.
-Kupię ci- zapewnił Tomek. –Będzie mogła leżeć w twojej biblioteczce dla grzecznych dziewczynek- otworzył drzwi lodówki i zassał sok pomarańczowy z kartonu. Po czym dokręcił go i odstawił.
-Było tam coś jeszcze?- Wiedziałam, że wstawiłam resztkę po nalaniu szklanki dla Arka.
-Uuuuu- chłopaki zareagowali, zawsze bawiło ich gdy któraś z nas ich dyscyplinowała.
-Trzeba było poczekać aż odwróci głowę- poradził Łukasz- ja tak robię a później trzaskam drzwiczkami od śmietnika i dziewczyny szarżują Kasjana za puste opakowania. –Roześmiał się widząc oburzoną minę bruneta.
-Mówiłem!- Wrzasnął na Kleo i Karolinę.
-Ty swoje też zostawiasz- odpowiedziała mu żona, miał oburzenie wymalowane na twarzy.
-Ja przestałam po prostu próbować cię prostować, jak opieprzę Kasjana parę razy za twoje opakowania, to on cię nauczy- Kleo promieniała bo wszyscy byliśmy zaskoczeni jej przebiegłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz