-Gówno- burczałam pod nosem siedząc w salonie na podłodze i usiłując zaszyć sobie dziurę w staniku.
-Co robisz?- Spytał zaintrygowany i rozespany Przemek.
-Usiłuje sobie zszyć dziurę, ale ukułam się już dwa razy i poplamiłam stanik, a to mój jedyny biały. –Wymruczałam znów się kując- no do cholery! Nie może być aż tak trudne skoro tyle bab to robi,- zirytowałam się i wzięłam dwa wdechy.
-Daj to- Przemek wyrwał mi bieliznę z rąk i obejrzał. –No żal, jak możesz tego nie zszyć, przecież to mniej niż pół centymetra. Daj nożyczki bo jak patrzę na ten twój szew to mi ręce opadają. -Zajęło mu to mniej niż trzy minuty a ja gapiłam się jak debil, normalnie jakby robił jakąś wielką magię. –Masz. –Rzucił we mnie i poszedł do toalety.
-Dzięki- zadowolona włożyłam stanik i obejrzałam się w lustrze. –Ale ty jesteś dobry, prawie nie widać!
-Właściwie mógłbym zostać krawcem- krzyknął przed spuszczeniem wody w toalecie.
-Jesteś uszczypliwy, ale dziękuję!- Poszłam do sypialni i włożyłam koszulkę i jeansy. W międzyczasie zadzwonił dzwonek co oznaczało, że Arek jest na miejscu.
-Arek!- Krzyknął Przemek od drzwi.
-Jesteś boski, dzięki miłego dnia- ucałowałam go w drzwiach- schowaj się bo zmarzniesz w tych bokserkach- strzeliłam gumką od jego bielizny i założyłam kurtkę schodząc na dół.
-Jaki plan na dzisiaj?- Spytał mój ochroniarz.
-Szybka wizyta w restauracji, tak kontrolnie, żeby nie czuli się zbyt pewnie, że mnie dziś nie będzie. Zabieramy Filipa i z Piotrkiem jedziemy na zakupy. Roxie kończy koło czternastej to zabiera małego może podjadę na cmentarz do taty a pod wieczór jestem umówiona z mamą. Chyba, że będzie chciała się zabrać ze mną na cmentarz. –Wyjaśniłam ramowy plan.
-Ok. –Otworzył mi drzwi i zamknął je za mną gdy wsiadłam. Zawsze najpierw wsadzał mnie jakbym nie mogła sama wsiąść, a on rozglądał się uważnie zanim ruszyliśmy, ale nie marudziłam, żeby mu nie utrudniać pracy. Otworzyłam puszkę zimnej coli i wzięłam solidnego łyka czekając aż ruszy, po czym wybrałam numer bratowej.
-Marek! Musisz iść bo się nie wyrobisz! Zostaw ją i idź!- Krzyczał zanim powiedziała- Hej Neluś!
-Cześć Siostra, Pa Siostra- uszyłam jeszcze i tyle by było z mojego brata.
-Hej, co u Ciebie? Jak ma się moja najsłodsza bratanica.
-Wspaniale- zapewniła. –Marek miał do ciebie dzwonić przez ostanie trzy dni, ale skoro jest zbyt zajęty to chyba ja to załatwię.
-No dawaj, co tam?- Zachęciłam. –Uważaj proszę bo obleje się colą- poprosiłam jeszcze Arka bo zahamował szybko i ledwo udało mi się uniknąć oblana się napojem.
-Sorry- odpowiedział wkurzony na faceta który jechał przed nami.
-Chcielibyśmy, żebyś została chrzestną Zośki, co ty na to?
-Serio?
-Tak, ja wiem jakie ty masz zdanie na temat kościoła, ale kto jak nie ty? Ja nie mam rodzeństwa.
-To nie tak, że ja się wymiguję Ola, jestem zaszczycona, ale ja jestem za tym żeby zrobić jak Paweł z Filipem. Póki sam nie zdecyduje, żadnej wiary przyjmować nie musi. Nie chrzcili go i już.
-My już zadecydowaliśmy więc wetrzyj w swój pęknięty tyłek trochę pokrzyw, daj sobie siana z moją religią i przyjedź w na chrzest. Twój mąż już się zgodził. Tak na marginesie. –Zakrzyczała mnie, żebym więcej nie wciskała jej mojej filozofii. Za dużo przebywała z mim ojcem, czego nie omieszkałam jej wytknąć.
-Mój ojciec ma na ciebie za duży wpływ, a mój tyłek na cały czas szwy więc się z niego nie nabijaj, wiem że Marek płakał z radości, ale nie bój się popłacze się z bólu jak się zobaczymy. Jak to mój mąż się zgodził w ogóle? Kiedy?
-Wczoraj, wiedzieliśmy, że z nim pójdzie łatwiej. To co widzimy się w Szczecinie?
-Dobrze, dobrze już, ale jak zechce zostać satanistkom to ją poprę i sama kupię jej czarnego kota. Jestem zaszczycona Olka, miło że mnie prosisz. Nie odmówiłabym tej waszej małej beksie nigdy w życiu. –Uśmiechnęłam się zadowolona gdy usłyszałam śmiech bratowej.
-Ok., super będzie Was znów zobaczyć.
-Wiem, bo jesteśmy piękni i wspaniali- odparłam jak zwykle zbyt pewna siebie.
-Jesteście. Muszę kończyć, mała ma kupową minę- oznajmiła Olka.
-Miłego sprzątania kupy, pa!- Rozłączyłam się.
-Musimy skoczyć jeszcze po prezent na chrzciny i pogmerać w grafiku z ciocią. –Oznajmiłam patrząc na zdegustowanego Arka. -Chyba będziesz miał wolny weekend w Szczecinie. Zupełnie mi z głowy wyleciały te chrzciny a przy okazji mam jeszcze zostać chrzestną.
-Super, mama i siostra się ucieszą. –Uśmiechnął się zadowolony.
-Mogę spytać o tatę?- Upewniłam się.
-Mój ojciec był znęcającym się nad słabszymi, żałosnym alkoholikiem. Zmarł jak miałem siedemnaście lat. –Powiedział jakby mówił o kimś innym.
-Przykro mi, -bąknęłam bo nie bardzo wiedziałam co na to powiedzieć- a jak poznałeś mojego ojca?- Żeby zmienić temat wymyśliłam coś na szybko. Skrzywił się jakby przypomniał sobie coś złego.
-Facet mojej siostry szarpał ją na ulicy, twój ojciec wysiadł z auta i zareagował jako jedyny.
-Powiela stereotypy po ojcu?- Spytałam bo wiedziałam, że to częste u dzieci agresywnych ojców.
-Chyba tak, teraz spotyka się z jakimś normalnym gościem na szczęście. Twój ojciec zostawił jej swoją wizytówkę, więc poszedłem do firmy mu podziękować. Nie sądziłem, że mogę dostać pracę, zwłaszcza, że wtedy miałem mały problem z piciem. Też powielałem stereotypy.
-A ja ci dałam alkohol- przeraziłam się.
-Spoko już się ogarnąłem. Nie pije. Nie martw się. Pułkownik powiedział mi, że jeśli się w sobie nie zbiorę i nie zawalczę o siebie i rodzinę to sam skopie mi dupę, wysłał mnie na treningi. Byłem po służbie wojskowej więc nie miałem dużo problemu, po dwóch latach pozwolił mi zacząć pracować. Od tego czasu minęły trzy lata a ja dostaje dobrą kasę i nie zawiodłem go ani razu. Nie mam zamiaru. To moja pierwsza prawdziwa praca na której mi zależy. Twój ojciec skopał mi parę razy tyłek jak w trakcie treningu miałem moment zawahania, ale uratował mnie przed samym sobą.
-Mój ojciec to fajny facet.
-Zdecydowanie. Lubię też twoją mamę, zagląda czasem do biura, jest urocza.
-Co masz na myśli.
-Suszy mu głowę że jest dla nas niemiły- roześmiał się głośno. –„Darek na prawdę, przestań się wyżywać na tych chłopcach”. –Sparodiował ją a ja mało nie pękłam ze śmiechu.
-Moja mama nie zwraca uwagi tacie przy pracownikach- spojrzałam na niego bo coś mi się nie zgadzało.
-Zwraca jak myśli, że są sami.
Filip był przeszczęśliwi, że pozwoliliśmy mu jechać w wózku w kształcie auta, Piotrek chrypiąc opowiadał mi o służbie a ja wrzucałam co chwilę coś do wózka. Arek miał trzymać się na dystans, więc prawie rozpływał się w sklepowym bałaganie.
-Chcesz bułeczkę?- Piotrek podał małemu kajzerkę a ten zadowolony wgryzł się w nią od razu.
-Piotr, mieliśmy nie zdrabniać. –Uśmiechnęłam się do przyjaciela a starsza Pani uśmiechnęła się na to, że go pouczam.
-Wybacz Kochanie- wyszczerzył się i objął mnie.
-Kuba już na miejscu?- Upewniłam się że przyjaciel dotarł na swoje barmańskie szkolenie do Londynu.
-Nagrał mi się na pocztę o piątej, śpiewał. –Uśmiechnął się blondyn.
-The Calling?
-No- westchnął- a mi dupa na patrolu odmarzała. Są zakwaterowani, zaczynają za pół godziny- oznajmił spoglądając na zegarek. –Mam nadzieję, że to będzie tak dobry kurs jak on się nastawia, bo jak pojechał z tym chujkiem tylko po to żeby im znów tłumaczyli jak trzymać butelkę to mnie szlag trafi.
-Daj sobie spokój, on wie jak kogoś spławić. Nie jesteście za długo razem na takie wątpliwości?
-Ja nie mam wątpliwości, wkurwia mnie tylko jak jakiś chujek wokół niego dupą kręci. –Przewrócił oczami.
-Piotr, tobie śpiewa a nie chujkowi. –Sięgnęłam po młynek z pieprzem, ale zabrakło mi centymetrów. Zauważyłam skrzynkę po napojach stojącą kilka metrów dalej i miałam po nią iść, ale Piotrek stał już z moim młynkiem w ręku.
-Ten?- Upewnił się.
-Jesteś ideałem- wyszczerzyłam się. Świetnie się bawiliśmy zachowując się jak młode małżeństwo.
-Zaraz chyba mi plemniki umrą- pokręcił głową. –Nie mów do mnie jak do męża, bo cię klepnę w tyłek.
-Tylko nie tyłek- pogroziłam mu palcem wspominając to jak Tomek klepnął mnie z rana i mało go za to nie zabiłam bo szwy ciągle bolały. –Skoczysz ze mną jeszcze po bieliznę?
-Nie, kobieta w bieliźnie, obrzydliwość- postawił się zadowolony. –Mogę jechać- wzruszył ramionami śmiejąc się ze mnie.-Filip jedziemy z ciocią?- Spytał kucając koło małego a ten pokiwał głową.
-Tak- wyszczerzył się. –Mam?- Spytał o Roksanę.
-Mama będzie później kolego, teraz jest w pracy. Nie martw się, będziemy się dobrze bawić. –Zapewnił go biorąc go na ręce.
-Tak- mały wyszczerzył się. –Bawić. –Oni się ściskali a ja prowadziłam wózek i robiłam zakupy dorzucając też rzeczy z listy Piotrka.
Odstawiliśmy zakupy do samochodu i zabraliśmy małego do bawialni na godzinkę, żeby też miał coś z życia.
-Możesz skoczyć na kawę, nie ma sensu żebyś z nami siedział w bawialni- zaproponowałam Arkowi wypinając małego z fotelika.
-Nie ma mowy.
-Zadzwoń do taty i spytaj czy możesz mnie zostawić z Piotrkiem. Przecież to gliniarz- zniecierpliwiłam się.
-Chcesz ryzykować Filipa? –Pochylił się nade mną chyba też ciut wkurzony. –Nie jesteś sama, masz dziecko, rozdzielicie się na chwilę, mały zniknie ci z oczu, chcesz żeby ktoś zamiast na tobie wyżył się na dziecku? –Jego irytacja chyba zaniepokoiła małego bo się rozpłakał, tuliłam go do siebie i uspokajałam.
-Nel, on ma trochę racji, zginie ci gdzieś w labiryncie i będziemy się martwić, a jak Arek będzie chociaż przy wejściu to nie będzie stresu.
-Dobra, Jezu, chciałam dobrze. Możesz siedzieć i się nudzić w bawialni- przewróciłam oczami. –Nie płacz Bąku, nie ma się czego bać- uśmiechnęłam się do chłopca gdy spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
Wygłupialiśmy się na trampolinach a mały miał niezły ubaw, Piotrek biegał za nim po wszystkich tunelach, zjeżdżalniach a ja zabrałam go na tor gokartowy dla maluchów.
-Ciocia siku- mały przybiegł do mnie po tym jak go na chwilę zostawiliśmy samego żeby trochę odsapnąć.
-No to dawaj, lecimy- wzięłam go za rękę i zabrałam do toalety. Zawsze mnie bawiło jak siedząc na toalecie mały rozglądał się zanim zdecydował się załatwić swoją potrzebę. Machał nogami, czasem mruczał jakąś melodię.
-Co tak długo?- Piotrek czekał na nas pod drzwiami i porwał małego w ramiona gdy tylko wyszliśmy.
-Siku?- Mały rozłożył ręce jakby nie rozumiał.
-Trochę długie to twoje siku- przekomarzał się z nim blondyn. –Guzdrasz się.
-Nie- pokręcił głową.
-Tak.
-Nie. –Licytowali się gdy odbierałam nasze rzeczy z szatni. Mały dyskutował po swojemu a Piotrek odpowiadał mu jakby prowadzili poważną dyskusję.
-Naprawdę tak sądzisz, twoje poglądy są nieco kontrowersyjne. –Zrobił poważną minę a mały odpowiedział mu jakimś zabawnym bulgotaniem.
-To jak myślisz, pomożemy cioci wybrać teraz jakąś nieprzyzwoitą bieliznę, żeby miał w czym uwodzić wujka?
-Ajka?!
-Jajka będą później- zaśmiał się a ja popukałam się w czoło. Postawił małego, odwrócił się i głośno kichnął.
-Może ty go nie noś- ubrana przytuliłam Filipa patrząc jak Piotrek wydmuchuje nos. –Bo go jeszcze załatwisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz