Kolejny dzień z rzędu miałam w restauracji jakąś kontrolę. Pan Pijak którego uderzyłam chyba spełniał swoje groźby, ale nic mnie to nie obchodziło, bo moja knajpa była bez zarzutu i choćby przez cały rok trzepał mnie codziennie i tak nic nie znajdą. Sytuacja była tylko stresująca. Wróciłam więc do domu spięta i wkurzona. Wzięłam prysznic i włożyłam ulubioną sukienkę. Tomek lubił gdy miałam ją na sobie więc włożyłam do niej ładną bieliznę, pończochy i szpilki, tak wyszykowana poszłam do kuchni zrobić sobie kawy i poczekać na męża. Dochodziła osiemnasta, powinien niedługo być. Rozłożyłam się przed telewizorem na sofie i czekałam…
Przebudziło mnie szarpnięcie otworzyłam oczy i spojrzałam na Przemka trzymającego mnie w ramionach.
-No cześć- uśmiechnął się.
-Hej- mruknęłam wtulając się w jego ramię.
-Ktoś tu planował wyuzdany sex i zasnął- roześmiał się.
-Wydaje ci się- uśmiechnęłam się.
-Już prawie dziewiętnasta, Hartman dzwonił, że będzie najedzony za piętnaście minut. Nie słyszałaś bo twój telefon leży w torebce. –Wyjaśnił siadając ze mną na łóżku w sypialni.
-Borę piżamkę, przebiorę się i idę spać- ziewnęłam.
-Włożę zatyczki na wszelki wypadek. –Zapewnił całując moje czoło i wstając. Podniosłam się z łóżka i otworzyłam szafę szukając świeżej piżamki. Wspinającą się na palce znalazł mnie Tomek.
-Nie ruszaj się, wezmę tylko prysznic. –Oznajmił i rzucił wszystko w progu tak jak stał. Kręciłam się chwilę po pokoju czekając aż się odświeży, ale gdy usłyszałam, ze wychodzi z kabiny stanęłam tam gdzie kazał czekać, jak na porządną żonę przystało. Nie patrzyłam na niego, stałam tyłem tak jak mnie zastał. Podszedł nieznośnie powoli i wyciągnął rękę do góry tak jak ja sięgając po piżamkę. Myślałam, że mi ją poda, ale przejechał tylko opuszkami po delikatnej skórze mojej ręki. Pocałował delikatnie mój kark a ja już byłam gotowa na wszystko, za tę czułość nakłoniłby mnie na wszystko.
-Jaka ty jesteś piękna- wyszeptał nie dotykając mnie. Po chwili zorientowałam się, że nie ma go już za mną. –Odwróć się- powiedział cicho a ja zrobiłam to o co prosił. Siedział w ręczniku na skraju łóżka, był jeszcze cały mokry, musiał się bardzo spieszyć. –Zdejmij sukienkę. –Odezwał się po dłuższej chwili patrzenia na mnie. –Lubię tą sukienkę. Czemu w niej chodzisz?
-Bo ją lubisz-uśmiechnęłam się i podwinęłam ją delikatnie pokazując tylko pończochy i zapinki od pasa. –A ja lubię jak na mnie patrzysz jak w niej jestem. -Przeciągałam zdejmowanie sukienki tak długo jak tylko się dało. Drażniłam się z nim, ale wiedziałam że on to lubi. Podchodziłam powoli tak, żeby w końcu stanąć przed nim w samej bieliźnie. Miałam zdjąć szpilki, zanim klęknęłam na łóżku koło niego ale mnie powstrzymał. Pociągnął mnie na swoje kolana i pocałował tak, że zakręciło mi się w głowie.
Robiliśmy rundkę po sklepach. Ze względu na niewielką ilość czasu nie mogłyśmy sobie uszyć sukienek na miarę, dla wszystkich dopasowanych do sylwetki. Musiałyśmy wybrać takie które nam wszystkim będą pasować.
-W sumie, to ja się sobie podobam- Kleo parzyła na siebie w lustrze w przymierzalni.
-Nie, no zobaczcie- Roksana wyszła w takiej samej sukience i obróciła się na palcach. –Paskudna.
-No dobra to następna-Sylwia weszła do przymierzalni. Przymierzyłyśmy chyba z dziesięć sukienek z każdą kolejną denerwując się coraz bardziej, Zaczęłyśmy na siebie pokrzykiwać i kłócić się między sobą coraz bardziej wpienione sytuacją, byłyśmy na tyle nabuzowane, że zaczęłyśmy się obrzucać wyzwiskami, nie zwracając uwagi na innych ludzi.
-Co tu się do kurwy dzieje?- Do przymierzalni wparował wściekły Kasjan. –Kiecki kupić nie potraficie?- Za nim stała reszta naszych facetów. –Karola, co jest?- Spojrzał na sączącą łzy brunetkę a ja mało elegancko obtarłam nos ręką i klapnęłam na pufie spoglądając w lustro.
-Nie możemy nic wybrać- wzruszyła ramionami.
-Ja pieprzę! Przecież coś wybierzemy- Roksana przewróciła oczami. –Potrzebny nam był alarm. –Prychnęła ciągle wkurzona na Karolinę.
-Nie ułatwiasz sprawy kotek- Paweł podszedł do niej ale zrobiła krok w tył. –Nie głaskaj mnie. Wynoście się, nie potrzebujemy interwencji. Możecie nam ewentualnie podrzucić po jednym pomyśle. –Wskazała drzwi przymierzalni.
-Na pewno dobrze Kleo?- Młody tulił chlipiącą narzeczoną.
-Nie wiem, sama. Zaczęłyśmy się w końcu wkurzone wyzywać, Karolina klepnęła Nelę, Roksana złapała ją za włosy a ja kopnęłam Roksanę w kostkę. –Wymruczała.
-No chociaż ty jesteś prawie dorosła- Konrad ucieszył się, że Sylwa okazała odrobinę trzeźwości umysłu.
-Ona pierwsza się popłakała i zaczęła awanturę- wytknęłam mu, bo nie było się z czego cieszyć.
-Chodź, wybierzemy im kiecki i po prostu każemy je włożyć, to nasz ślub, możemy żądać. –Kasjan objął Karolinę i poszedł z nią na sklep.
-To dacie radę?- Tomek uśmiechnął się ciepło do mnie.
-Tak, idźcie sobie. –Zapewniłam.
Okazało się w sumie, że Mamby wybrały nam sukienkę w brudnym różu, dół składał się z białych i różowych warstw tiulu i delikatnej cielistej haleczki, żeby nic nie było widać a góra przybierała kształt gorsetu, ale naciągnięta była na nią koronka tworząca rękawy do łokci. W mniej bojowych nastrojach, ale ciągle niechętne wobec siebie poszłyśmy za Kasjanem i Karoliną do pizzy Hutt gdzie czekali chłopaki.
-Czemu kłócisz się z koleżankami?- Tomek wziął mnie na kolana. –Żona, to niegrzecznie.
-Odczep się od niej -fuknęła na niego Kleo. –Broniła mnie po prostu, bo Roksana wydziwiała.
-Sama wydziwiałaś, bo tobie się podoba to wszystkie musimy wziąć, my nie Nela, nie ustąpimy we wszystkim!- Znów zaczynałyśmy się kłócić.
-Goń się- ofukała ją szatynka.
-Sama się goń!- Chłopaki zaczęli się śmiać, gdy poderwały się na nogi, ale przestało być śmiesznie jak złapały się za kurtki i zaczęły szarpać.
-Co się z nami dzieje, ogarnijcie się- podniosłam się –zostaw mnie- warknęłam na Tomka który próbował mnie przytrzymać. –Zamachnęłam się i delikatnie klepnęłam je obie po twarzy. –Ogarnijcie się, to oni biorą ślub, ma być tak ja chcą. Co się dzieje do cholery? Kleo, przestań ją wkurzać, bo rzeczywiście się obraziłaś, ze nie chciała pierwszej, a ty- wskazałam palcem Roksanę- wcale nie byłaś mądrzejsza. Ty natomiast- przerzuciłam się na Sylwie ignorując oburzone spojrzenie Konrada-Przestań lamentować za każdym razem jak zaczynamy się kłócić, jeszcze nigdy nie spowodowało to żadnego rozłamu, kłótnie też są normalne, jakbyśmy się cały czas trzymali za ręce i uśmiechali wszyscy razem, to bylibyśmy sektą a nie przyjaciółmi. –Siedziała i nic nie mówiła, a ja miałam ochotę jeszcze pogadać. –Ciebie- popatrzyłam jak na Karolinę- nie opierdolę tylko dlatego, że dajemy dupy przed twoim ślubem. Ten alarm z interwencją chłopaków nie był nam potrzebny. Panikujesz, wiem, ze jest mało czasu, ale mamy wszystko rozpisane, damy radę. –Zakończyłam wywód skierowany do brunetki. –Ze swojej strony wnoszę o więcej rozsądku następnym razem. Przepraszam, że mnie też poniosło, ale wasze fochy są nie do zniesienia, zwłaszcza skumulowane. Sorry. –Miałam się zamknąć, ale Niewidzialni szczerzyli się jakby było z czego. –Co się cieszycie? Takie to zabawne, że wybuchamy ze stresu? Zajebiście jesteśmy śmieszne.
W ciągu popołudnia powoli oczyściłyśmy atmosferę zaczęłyśmy znów rozmawiać, pewnie wszystkie wyciągnęłyśmy z tego wnioski na przyszłość.
-Pojedziesz jutro ze mną na próbną fryzurę?- Karolina zagadnęła mnie przed wyjściem.
-Jasne, ja też mam umówioną, chce zobaczyć jak laska pracuje i masz umówiony tam makijaż.
-Serio?
-Serio, Kleo załatwiła nam wszystko. Moja babka nie mogła, ale poleciła nam tą do której jedziemy.
-Po południu mamy wybrać obrączki.
-Nie ma nic lepszego po ślubie niż on postukujący obrączką o wszystko co weźmie do ręki. Kocham ten dźwięk- wyszczerzyłam się patrząc na zadowoloną Karolinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz