-Był pyszny, to bardzo ładna restauracja-Pani Lidia uśmiechnęła się grzecznie.
-Bardzo się cieszę, dziękuję. Karola, ty też jesteś zadowolona?- Upewniłam się, bo brunetka była ciut spięta.
-Wiesz, że ja nie mam ci nic do zarzucenia. –Uśmiechnęła się blado, ewidentnie coś nie grało.-Kochanie, dacie nam z Nelą chwilę?- Spojrzała na Kasjana.
-Mogę was podwieźć do domu jak chcecie. Mama zadeklarowała, że chętnie Państwa przenocuje. –Zapewnił grzecznie Kasjan.
-Dziękuję, to nie będzie konieczne, mamy tu niedaleko zarezerwowany hotel- powstrzymałam się od komentarza, ale zaskoczyło mnie to a Karolina zwiesiła głowę zniechęcona. Moi rodzice już dawno wtapialiby się towarzystwo.
-Neluś, co słychać kochanie?- Moja cudowna teściowa pojawiła się w lokalu, żeby mi pomóc z formalnościami związanymi ze ślubem tych dwojga. Ucałowała mnie i przytuliła, tak jak tylko mama potrafi. –Cześć dzieciaki- uściskała stojących już Karolinę i Kasjana. –Boże Kasjan, wciąż pamiętam cię jako rozbieganego urwisa, tak się cieszę że bierzecie ślub. –Na pierwszy rzut oka było widać, że jest podekscytowana.
-Dzięki mamo- ewidentnie ucieszył się że ktoś podziela jego radość. Rodzice Karoliny byli raczej powściągliwymi ludźmi. Nigdy nie wtopili się w Niewidzialnych tak jak moi rodzice, czy rodzice Kleo. Właściwie dziś widziałam ich na oczy po raz drugi, pierwszy raz widziałam ich w akademiku porę dobrych lat temu, do tej pory nie pojawili się w Krakowie, przez te wszystkie lata które tu mieszkaliśmy.
-Dzień dobry, Julian Borowski –Tata Karoliny wstał od stołu i ucałował rękę mamy. –Miło nam poznać mamę wybranka naszej córki.
-Och, nie, nie. Kasjan to tylko takie moje symboliczne dziecko- mama promieniała obejmując Kasjana w pasie widziałam po jej oczach, że za wszelką cenę będzie bronić bruneta, przed tym chłodnym wystudiowanym zachowaniem. –Kocham go jakby był moim dzieckiem, tak naprawdę jest najlepszym przyjacielem mojego syna, męża tej ślicznotki- wskazała mnie palcem. –Przepraszam Neluś- schowała rękę za siebie jak mały urwis.
-No cóż, przepraszamy- mama Karoliny trzymała fason i przepraszająco wzruszyła ramionami.
-Nie ma za co, za takiego syna nie ma się co wstydzić. –Zapewniła mama.
-Proszę, Pani Agnieszko- brunet chyba był zawstydzony. Zapamiętajcie ten moment.
-Przestań brunet- mama szybko go uciszyła. –Będąc szczerą myślę, że mają państwo powód do wielkiej radości to wspaniały mężczyzna i zrobi wszystko, żeby Państwa córka była szczęśliwa. Wiem, że to dobry chłopak bo znam go prawie całe jego życie. Ten chłopak, nie jest głuptasem, będzie wspierał Państwa córkę w spełnianiu marzeń, ale też nie pozwoli jej brnąć w głupoty, ona zresztą zrobi to samo. Mogę to stwierdzić na tyle na ile ich znam, a powiedzmy sobie prawdę, każde z nas czasem robi błędy w życiu.
-Jak mały ślub na szybko, jakby ponaglało nas dziecko?- Spytała pani Lidia.
-Mamo- oburzyła się Karolina. Miała zarumienione policzki ze złości. –To był mój pomysł! To nie jego wina, przykro mi, że nie możesz tego zaakceptować. Podjęliśmy spontaniczną decyzję i zrealizujemy ją, czy tobie i tacie…
-Spokojnie, nie złość się- chwyciłam ją za dłoń zanim powiedziała parę słów za dużo. –Rodzice przecież chcą dla ciebie jak najlepiej- starałam się załagodzić sytuację. Choć nie do końca wiedziałam czy to prawda. Staliśmy w czwórkę gotowi na każdy argument. Stojący po środku narzeczeni trzymali się za ręce, dla nich sprawa była bardzo emocjonalna i wszystko odbierali personalnie. Mama obejmowała cały czas Kasjana a on ją, ewidentnie dawała mu poczucie bezpieczeństwa a ja ściskałam zimną dłoń Karoli, żeby tylko trochę się uspokoiła, lepiej podziałałby stanowczy Kasjan, ale to nie sposób na tą sytuację.
-Czy mogłabym Państwu zająć chwilę? Chętnie porozmawiałbym z Państwem na spokojnie. Dzieciaki zjedzą jakiś deser z Nelą a ja zamienię z Państwem parę słów. –Poprosiła mama, a my we trójkę spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
-Oczywiście, bardzo chętnie- tata Karoliny przystał na propozycję nie spoglądając na narzeczonych.
-Na co czekacie?- mama spojrzała na nas jak na dzieci. –Dorośli chcieliby porozmawiać. –Posłała nam rozbrajająco szczery, szeroki uśmiech.
-No i co ja mam z nimi zrobić?- Karola wyraźnie była podłamana a jej język ciała nie wyrażał nic przyjemnego, więc pociągnęłam ją za sobą w stronę kuchni i dalej do magazynu.
-Spokojnie Kochanie, nic nie zmieni naszej decyzji chyba, że my. – Kasjan trzymał Karolinę za policzki- chcesz odwołać ślub?
-Nie, oczywiście, że nie- zaczęła chodzić w prawo i lewo od ściany do ściany. –Wkurzona jestem tylko, że ty musisz to znosić. – Spojrzała na nas z grymasem na buzi.
-Kotku- Kasjan próbował techniki uwodzenia. Mówił o ton niżej, głaskał jej włosy i hipnotyzował spojrzeniem- ja zniosę dla ciebie wszystko. –Zapewnił. –Jesteś moją przyszłą żoną- pocałował ją a ona powiesiła mu się na szyi.
-Sorry, takie tam rodzinne dramaty- wyjaśniłam mojemu kucharzowi zdziwionemu wybuchem miłości na drodze do naszego magazynu.
-Spoko, tylko nam to szefowa nie pozwala się tak obściskiwać- uśmiechnął się. Pokręciłam głową rozbawiona i zaciągnęłam brunetów do biura.
-Pokiziajcie się, ja popracuję- zamknęłam za nimi drzwi i ruszyłam do pracy. Będąc blisko stolika rodziców ucałowałam mamę znienacka –Jaką ty jesteś fajną teściową mamo- i obiegłam dalej nie czekając nawet na reakcję.
-Ta twoja teściowa to spoko babka co?- Spytała Magda.
-Pewnie, mamusia jest super- odpowiedziałam jej pewnie.
Dyskutowali prawie godzinę, czasem nawet wyglądali jakby się spierali, zwłaszcza ojciec Karoliny dość sporo wyglądał na zirytowanego, ale moja mama była wojownicza. Tata miał rację jak kiedyś mówił, że „ma dar do przekonywania ludzi do swojego zdania”. Z każdą kolejną chwilą wyglądali na łagodniejszych, raz gdy mama zaczęła sączyć łzy ubrałam nawet strój gladiatorski i ruszyłam jak wkurzony byk w ich stronę, ale powstrzymała mnie prostym ruchem ręki. Wkurzało mnie to, bo mogłabym zaprowadzić tam porządek pięściami w jakieś trzydzieści sekund i wyznawaliby Kasjanowi miłość ale mama była mądrzejsza niż ja, lepiej było jej zostawić sprawę.
-Zawołasz Mamby? –Mama poprosiła Magdę, moją barmankę, ale ta tylko przekrzywiła głowę i spojrzała na nią zdziwiona.
-Co zawołać Pani Agnieszko?
-Tą parę obściskującą się w biurze- uśmiechnęła się szepcząc przy barze.
-Aaaa! Lecę- zapewniła. Kasjan siedział w moim fotelu rozparty na maxa i dłonią podpierając głowę, wyglądał na zmartwionego. Na kolanach trzymał Karolinę która tuliła buzię do jego ramienia, trudno było odczytać jej emocje.
-Kasjan, jeśli oferta twojej mamy nadal jest aktualna, chętnie byśmy z niej skorzystali, żeby poznać twoich rodziców- Pan Julian patrzył wyczekująco na zdziwionego bruneta.
-O oczywiście- ściągnięte brwi świadczyły o tym, że nie bardzo rozumiał co się stało, ale uśmiech ulgi pojawiający się po chwili absolutnie go zdradził, było mu już o wiele lżej z taką sytuacją. –Mama się ucieszy.
-Tylko bądźcie mili- Karolina patrzyła na nich z pod byka.
-Spokojnie Karolina. Agnieszka trochę nam wyjaśniła. Może źle do tego podeszliśmy- brunetka zdębiała na te słowa, stała zablokowana i nie potrafiła wydusić słowa. Po chwili wyszeptała.
-Chciałabym, żebyście cieszyli się z mojego ślubu tak jak ja. Kasjan zasługuje na waszą sympatię, bo to mężczyzna który zrobiłby dla mnie wszystko. –Rozpłakała się pod koniec i zakryła usta ręką. –Przepraszam- trzęsła się szlochając a Kasjan głaskał ją i tulił do siebie sfrustrowany całą sytuacją, on też chyba wizualizował sobie załatwienie tej sytuacji pięściami w ekspresowym tempie.
-Ciiiii, spokojnie, nie płacz- przekonywał tuląc ją i gładząc jej plecy i włosy. –Przecież nic się nie dzieje. –Mówił do niej cicho i łagodnie. –Uspokój się, proszę. –Namawiał. –Mi przykro jak płaczesz przeze mnie. –Twoim rodzicom też.
-Karolina, proszę Cię przestań, Kasjan ma rację, nie chcieliśmy Ci sprawić przykrości- Pani Lidia stanęła obok niej i głaskała jej plecy. –Nie pojmujemy chyba świata tak jak Agnieszka, ale też nie chcemy żebyś przez nas była nieszczęśliwa. To, że my zrobilibyśmy inaczej nie znaczy, że nie cieszymy się twoim szczęściem.
-Na pierwszy rzut oka widać, że się Kochacie, nie mamy z mamą zamiaru być nieszczęśliwi z twojego wyboru. Agnieszka twierdzi, że to porządny mężczyzna, ty jesteś szczęśliwa, nie potrzebujemy żadnych zapewnień więcej. –Dołączył się Pan Julian.
-Mamo, naprawdę się cieszysz?- Brunetka dopiero teraz powoli odsunęła twarz od mokrej koszuli Kasjana. Miała czerwone oczy pełne łez.
-Naprawdę- pogłaskała ją po policzku a on wpadła jej w ramiona szlochając. –Oczywiście, moje jedyne dziecko jest szczęśliwe. –Usiedli przy stole i porozmawiali jeszcze chwilę we czworo zanim pojechali do rodziców Kasjana.
-No proszę Cię ale z ciebie miękka faja- Kasjan stanął przy barze opierając się o niego łokciami. Ja stałam po drugiej stronie szlochając ze wzruszenia.
-No wiem- otarłam łzy i uśmiechnęłam się. –Udało się.
-Chodź- wyciągnął do mnie rękę którą chwyciłam, nie puścił mnie przez cały czas gdy obchodziłam bar a później przytulił i mnie. –Dzięki za pomoc.
-To mama, ja miałam ochotę ich skopać. –Roześmiał się.
-Ja też. –Przyznał szczerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz