24 stycznia 2015

Awantura

Siedzę w kuchni przy blacie i jednym okiem usiłuje pilnować kolacji, choć znając życie i mój zapał do dwóch rzeczy jednocześnie... albo spale kolację, albo napiszę słabą notkę. Tomek rozmawia z mamą na skypie a ja usiłuje mieszać w miarę starannie mieszać leczo, żeby się nie przypaliło tak jak ostatnie buritto. Miały być domowe placki a skończyło się na kupnych. 

Jak Wasz dzień? Ja skrzyczałam dzisiaj pana stojącego za mną na pasie ruchu. Sam się prosił jak oni zawsze  nie, serio tym razem to nie wynik mojego wybuchowego charakteru. Z rana ledwo mi odpaliło auto, miałam z nim jechać do warsztatu, ale chciałam się najpierw skonsultować z tatą Kleo no i musiałam jakoś na zajęcia dojechać. Umówmy się nie tak łatwo wsiąść w autobus i jechać przez 20 minut jeśli ma się tylko pięć a samochodem to tylko 10. Przejdźmy do właściwej akcji. Jadę sobie spokojnie, wracam z uczelni. Puszczam staruszkę na pasach, grzecznie i cierpliwie czekam patrząc jak powolutku się poruszając wchodzi na jezdnię i z anielską cierpliwością patrzę jak powoli pojawia się przed moją maską. Facet za mną już trąbi zniecierpliwiony, ale ze słodkim uśmiechem na ustach olewam typa, może zawrócić. Nikogo poza nami nie ma na ulicy. Ale w momencie w którym mi gaśnie auto przy próbie ruszenia a on trąbi jak wariat i do tego podjeżdża mi pod tył jak jakiś psychol to nie wytrzymuje. Zaciągam ręczny i grecznie jak przy herbatce z babcią pytam Pana jednocześnie podchodząc to jego auta. 
-O ch*j Ci człowieku chodzi?!- Klaruje mu o niepewnej zestresowanej staruszce i kulturze, o tym, że jak mu się nie podoba to niech spada bo mi wszystko jedno, może wrzucać wsteczny bo moje auto i tak raczej nie odpali po porannych problemach. Pan jest bardzo zdenerwowany a ja tylko dolewam oliwy do ognia. Wściekły zamykając drzwi zawraca i wciska gaz do dechy, ja z miną zbitego psa spycham swój samochód na chodnik i dzwonię do Tomka. No bo do kogo innego? W sumie laweta też wchodzi w grę co uświadamia mi mój luby, ale deklaruje też gotowość do działania. 
-Nie w sumie to racja, zostań na zajęciach. Coś zorganizuje i postaram się go naprawić. 
-Daj znać jak już będziesz coś wiedziała. Ciągle chce Ci kopic nowy samochód. CC jest już stary. 
-Odczep się od niego, ja go lubię. -Zawsze mnie irytuje ilekroć chce mi robić takie prezenty. -Kończę, będę organizować pomoc. 
-Kocham Cię. 
-Ja Ciebie też- mruczę uśmiechnięta. 
-Powodzenia. 
-Dzięki. 

Laweta załatwiona, samochód u mechanika a ja rozgotowałam kolację... jakoś to będzie. 
Buziaki, 
NEL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz