Stoję przy barze, rozmawiam z Kubą i Piotrem. Nie wiem czemu to robię po tym jak zaraz po wejściu cała 7 wpadli na parkiet i zaczęli się dziwnie ruszać a parkiet opustoszał, nie dziwię się ludziom jak bym nie znała chłopców, to tez bym zwiała na ich widok. Widok, tak... trzeba najpierw wyglądać. Wracając do stania przy barze, rozmawiam wybuchając co chwila śmiechem bo jak na nich patrzę... och trudno to opisać. Ciężko się na nich patrzyło. Podchodzi Tomek. Staje blisko. Ma spodnie podciągnięte pod pachy i parzy mi odważnie prosto w oczy. Podciąga spodnie jeszcze bardziej <to tak się da?!> chłopcy koło mnie wybuchają śmiechem, niemal turlają się po ziemi. Tomek się przysuwa, przyklepuje włosy, obciąga pulower i wpycha go w spodnie! Gotowy to zadania, mówi:
-Jesteś taka piękna, że cię pocałuje, oblizuje się, słyszę niesłabnący rechot za plecami, samej trudno mi się powstrzymać, ale przecież, że wybuchnę śmiechem w twarz własnemu chłopakowi, nawet jeśli jest przebrany za frajera i śmieszny jak cholera. Łapie mnie za ramiona z poważną miną, zaciska mocno powieki za czarnymi oprawkami okularów i przyciska usta do mojego policzka na bardzo dłuuuugi moment. Odrywa się i pyta:
-Też poczułaś tą fale pożądania? Jedziemy do mnie?- Nie wytrzymałam musiałam się roześmiać, popłakałam się a on był z siebie dumny jak mały chłopiec.
-Po tym odrzuceniu już nigdy nie był tak odważny.- skwitował Piotr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz