-Co tak długo leżycie, jedziemy do wspólnika na grilla!- Oznajmia w progu. Olewamy oczywiście. Leżymy dalej szczęśliwi przyciśnięci do siebie.
-Wstawać bo zabiorę kołdrę- grozi niebezpiecznie się zbliżając.
-TATO!- Wrzeszczymy oboje zaciskając ręce na "naszym" końcu.
-No to dupy do góry gówniarze- trzaska drzwiami.
-MAMO!- Wrzeszczę.
-Tak?- Sekundę później staje w drzwiach.
-Tata zakłóca nasz spokój- informuje. -Zaraz wstaniemy, ale czy on musi tak krzyczeć?
-Ok, ok- uspokaja. - Zadbam o wasz spokój, tylko nie wykorzystujcie go tak jakbyście chcieli.
-Jak?- mruczy Tomek z szyderczym uśmiechem.
-Tomek, nie zimno ci synku? Czy masz na sobie drugie bokserki?- Mama gasi go spoglądając na te leżące na ziemi.
-Fuck- burczę- zaraz zejdziemy- informuję ją czując, ze zaraz cała krew napłynie do mojej twarzy.
-To dobrze- zamyka drzwi. Tomek nie waży się nawet oddychać. Jest chyba tak czerwony jak ja. Patrzę na tą winna minę i czerwoną twarz w połączeniu ze szkarłatnymi uszami i ... wybucham śmiechem. -Ja się męczę drugi dzień, żeby osłabić toje... właśnie,- znów się śmieje- a mama zgasiła cię jednym zdaniem. Hahahahaha.
-Twoje stringi leżą koło łóżka na wprost drzwi- odgryza się.
-Daj spokój, przecież zdają sobie sprawę- prycham wstaje i idzie do łazienki a ja OBSERWUJE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz