24 stycznia 2015

Brutalna pobudka

Smacznie spaliśmy wycieńczeni nocną eskapadą, albo jak kto woli moją próbą uszczęśliwienia Tomka. Leżymy jak przykładne dzieci ja ściskając poduszkę Tomek- mnie w pasie. Oboje uszczęśliwieni, ja w topie on nagi, ale oboje przykryci. Wpada tata. 
-Co tak długo leżycie, jedziemy do wspólnika na grilla!- Oznajmia w progu. Olewamy oczywiście. Leżymy dalej szczęśliwi przyciśnięci do siebie. 
-Wstawać bo zabiorę kołdrę- grozi niebezpiecznie się zbliżając. 
-TATO!- Wrzeszczymy oboje zaciskając ręce na "naszym" końcu. 
-No to dupy do góry gówniarze- trzaska drzwiami. 
-MAMO!- Wrzeszczę. 
-Tak?- Sekundę później staje w drzwiach. 
-Tata zakłóca nasz spokój- informuje. -Zaraz wstaniemy, ale czy on musi tak krzyczeć? 
-Ok, ok- uspokaja. - Zadbam o wasz spokój, tylko nie wykorzystujcie go tak jakbyście chcieli. 
-Jak?- mruczy Tomek z szyderczym uśmiechem. 
-Tomek, nie zimno ci synku? Czy masz na sobie drugie bokserki?- Mama gasi go spoglądając na te leżące na ziemi. 
-Fuck- burczę- zaraz zejdziemy- informuję ją czując, ze zaraz cała krew napłynie do mojej twarzy. 
-To dobrze- zamyka drzwi. Tomek nie waży się nawet oddychać. Jest chyba tak czerwony jak ja. Patrzę na tą winna minę i czerwoną twarz w połączeniu ze szkarłatnymi uszami i ... wybucham śmiechem. -Ja się męczę drugi dzień, żeby osłabić toje... właśnie,- znów się śmieje- a mama zgasiła cię jednym zdaniem. Hahahahaha. 
-Twoje stringi leżą koło łóżka na wprost drzwi- odgryza się. 
-Daj spokój, przecież zdają sobie sprawę- prycham wstaje i idzie do łazienki a ja OBSERWUJE 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz