24 stycznia 2015

Burek!

Wiem, wiem za nami już Sylwester, ale pozwólcie że wrócę jeszcze do Wigilii. Nie wspominałam za bardzo o świętach, więc pozwólcie mi na powrót do tamtego dnia. Muszę wam przecież wyjaśnić pojawienie się nowej postaci na scenie. 

Od rana w Wigilię robiliśmy to co wszyscy w miarę normalni ludzie. Tomek dokupywał ostatnie produkty do potraw o których ja oczywiście zapomniałam w świątecznym roztargnieniu i sprzątał mieszkanie a ja siedziałam w kuchni. 
-Wróciłem Kochanie- oznajmił przywożąc zakupy. Spodobało mi się to zdanie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam szeroko, wydawał się być spojony, powiedziałabym nawet, że był szczęśliwy. 
-Hej- skradłam mu buziaka trzymając ręce ubrudzone mąką z daleka od jego czarnego płaszcza. 
-Jak idzie?- Spojrzał na uszka które usiłowałam lepić. 
-Będą krzywe, wielkie i niezgrabne.- Oznajmiłam z uśmiechem. 
-Sprawia ci to frajdę?- Wydawał się zaskoczony moim podejściem. 
-Pewnie robię świąteczne uszka facetowi którego Kocham w dodatku wiem, że choćby były nie do zjedzenia to je pochwali, czyż nie jest wspaniały? -Roześmiałam się odchylając głowę a on pogłaskał mnie po plecach. 
-Wybrałabym ci lepszego, no ale jak się tak przy tym upierasz- wzruszył ramionami. 
-Rozbierz się i będziesz mi pomagał. 
-Wiesz jak kończą się moje występy w kuchni. 
-Nie będziesz robił trudnych rzeczy, nie martw się. -Jeszcze raz go pocałowałam i wróciłam do lepienia. 

Pierwsza gwiazdka już dawno była a niebie gdy kończyliśmy przygotowania, ale nie przeszkadzało nam to specjalnie. W końcu nie musieliśmy się do nikogo dostosowywać a kolacja została kolacją a nie podwieczorkiem jak zazwyczaj. 
-Pójdę się tylko przebrać, mieszaj te pierogi, bo się skleją. 
-Dobrze idź, nie jestem tak głupi na jakiego wyglądam- przekonywał mnie widząc, że nie bardzo chcę go zostawić samego w kuchni. 
-Ok, idę i obyś miał rację bo jak jednak jesteś- wystawiłam mu jeszcze język wchodząc po schodach. 

-...Karolina go spakowała. Nawet jak się zesika to nie przemoknie bo wpakowała tam folie pod spód. -Usłyszałam Kasjana. Oświeciło mnie No tak, gdzie indziej mógł schować te głupie prezenty jak nie u Kasjana? Jednak jestem głupia. 
-Śpi? Nie zdechł mam nadzieję- Tomek trzymał w ręku spore pudełko. 
-A co jak się zesikał i utopił przez tą folię Karoliny?- Spytałam nachodząc ich w drzwiach. -Cześć Brunet- uściskałam skamieniałego Kasjana. -Wesołych Świąt. Podziękuj proszę Karolinie, ślicznie to zapakowała. 
-Hej, wzajemnie, przekażę- wzruszył ramionami patrząc na Tomka. -Zawsze jest tam gdzie nie powinna- zaśmiał się obejmując mnie ramieniem. 
-Jak tam u Ciebie? Jesteś już kurą domową? 
-Pewnie, szczęśliwą nawet. 
-Dobra ja spadam, rozegrajcie to po swojemu. -Musiał moje czoło i uściskał rękę Tomka. 
-Złóż rodzicom życzenia- krzyknęłam za nim. 
-Ok- już biegł po schodach. 
-Pozwól mi otworzyć, nie będziemy przecież tego trzymać w kartonie. -Błagałam. 
-Ok, w sumie to masz rację. -Podał mi karton. 
-O rany, ale się podnieciłam- stwierdziłam rozradowana. Usiadłam na sofie i rozwiązałam kokardę. Uniosłam wieko i ... 

...i zobaczyłam najsłodszego, szarego, włochatego kocurka. Spał słodko na ręczniku który Karolina wsadziła do środka. 
-OMG Słodki- Pisnęłam zachwycona. Na szyi miał zawiązaną czerwoną wstążkę. -Jest cudny Skąd ten pomysł? 
-Uważnie interpretuje twoje opowiadania. Może być Kuba, zresztą ty wymyślisz mu najlepsze imię. 
-Och proszę to tylko opowiadanie- Zaczęłam się kłócić. -Co za różnica czy Alex ma kota czy nie? 
-Kwestia tego, jak dobrze cię znam. -Uśmiechnął się. Stał oparty o blat a ja gapiłam się na śpiącego kota. -A uwierz mi znam cię dobrze. 
-I love You so much- Uściskałam go zachwycona. -Burek jest słodki. 
-Hahaha, przecież to kot. 
-No to Burek będzie idealny. No może Reksio, ale nie Burek. Borek to świetne imię dla kota, tym bardziej, ze jest taki bury, ciemno szary. 
-Jesteś nienormalna- roześmiał się głośno. 

Byliśmy po kolacji, Leżeliśmy na sofie i rozmawialiśmy, niuchaliśmy choinkę a ja głaskałam znów śpiącego Burka. 
-Nie jest rasowy prawda?- Spojrzałam na Tomka. 
-Taki lekki mezalians- uśmiechnął się- podobno łotr pers puknął dachowca no i masz Burka i ferajnę. 
-Jest słodki, dziękuje- musnęłam usta Tomka. 
-Proszę bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz