24 stycznia 2015

Dupki

To nie był piękny dzień. Mgła była paskudna i depresyjna, kelnerka którą bardzo chciałam zatrzymać bo był niesamowicie sympatyczna, była niestety ciamajdą i nie rokowała dobrze na później. Musiałam się zacząć przyzwyczajać, że po okresie próbnym będę musiała ją zwolnić. Dziś oblała mnie całą gorącą zupą, dobrze, że mnie, ale to nie był pierwszy raz a ja nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby to samo stało się z jakimś gościem. Wpadłam do domu się przebrać i trochę ogarnąć, może zrobić Tomkowi obiad, bo miał wpaść na moment i wrócić do kancelarii bo miał sporo spraw. Weszłam do domu i jeszcze w przedpokoju zdjęłam szpilki, później w salonie zrzuciłam spodnie i koszule, ciągle ubrudzone zupą. Mając na uwadze mieszkającego z nami Przemka bieliznę zrzuciłam dopiero w sypialni. Weszłam pod prysznic i oblałam się wodą. W końcu coś miłego, ciepły strumień obmywający moje ciało, na to czekałam. Przypomniał mi się telefon Kuby sprzed pół godziny. 
-Jakby co to ja i Piotrek nie mamy z tym nic wspólnego, idziemy na randkę, Konrad jest gdzieś z Sylwią więc on też w tym palców nie maczał. 
-Ok., ale o co chodzi? 
-Nic nie wiesz. Powodzenia z tymi debilami. –Oznajmił i się rozłączył. Rozbawił mnie tym nawet. Przekalkulowałam szybko, że skoro mój mąż jest zajęty i trójka Niewidzialnych też to zostają mi tylko trzy barany do pokonania, nic trudnego i szybko wyrzuciłam to z głowy. Mój relaksujący prysznic przerwał dźwięk kroków w przedpokoju. Miałam nawet wyjść szybko i sprawdzić co u Przemka, ale sam się pofatygował, aż podskoczyłam pod prysznicem kiedy drzwi od łazienki się otworzyły. 
-Nie patrzę- trzymał głowę podniesioną do góry tak wysoko jak się dało. Chwycił ręcznik z wieszaka, rozłożył go i owinął mnie nim rechocząc jak głupi. 
-Co ty robisz?- Krzyczałam zła. 
-Wygrywam zakład. –Oznajmił zwyczajnie idąc ze mną do drzwi. 
-Przemek, masz trzy sekundy żeby mnie postawić na ziemi. –Ostrzegłam. –To co stanie się później będzie dla ciebie bardzo nieprzyjemne. Użyję siły, ostrzegam. –Powiadomiłam uczciwie choć zaczynałam już kipieć. 
-Spokojnie Mała, damy radę- Młody teraz trzymał mnie za nogi i pomagał Przemkowi opanować mnie i moją furię, która we mnie wstąpiła na myśl o tym, że zamierzają mnie jeszcze wynieść z mieszkania. 
-Pani Sąsiadko, może pomóc, wszystko dobrze? -Mężczyzna mieszkający naprzeciwko nas wyglądał na przestraszonego gdy zobaczył mnie w listopadzie niesioną przez klatkę w samym ręczniki przez dwóch silnych facetów. 
-Och!!!-Skuliłam się w sobie i znów naprężyłam wściekła usiłując się uwolnić. –Spokojnie, to tylko dwójka moich głupich przyjaciół, załatwia sobie skucie mordy, najmocniejsze w cały życiu. Dam radę, to nie gwałt. –Zapewniłam. –Dzięki za zainteresowanie. –Przerwało mi ich rechotanie. –Boże jak ja was nienawidzę neandertalczycy!!! Kurwa! Zabija was na miejscu, gdziekolwiek mnie wieziecie! –Szarpiącą się zapakowali mnie do samochodu Młodego, przez całą drogę Przemek przyciskał mnie do siebie i usiłował utrzymać nie szarpiącą się najefektywniej jak umiał. –Nienawidzę was. –Naciągnęłam na siebie koc bo ja byłam w mokrym ręczniku a w samochodzie mimo, że było włączone na maxa ogrzewanie nie było zbyt ciepło. –Wyłącz to gówniane ogrzewanie, bo ci zarzygam plecy!!!-Wykrzyczałam w stronę Łukasza. Nie przepadałam za ogrzewaniem w autach, zawsze miałam wrażenie, że się duszę i w efekcie zaczynało mi się robić nie dobrze, zazwyczaj o tym pamiętali, ale tym razem chyba bardziej uważali na to, żebym nie nabawiła się zapalenia płuc. Pieprzeni mili porywacze. 
Pod mieszkaniem Roksany i Pawła odrobinę się uspokoiłam, nie zamierzałam marznąć dłużej niż to konieczne dla tego pozwoliłam się grzecznie wnieść po schodach na górę i gdy tylko zamknęły się za nami drzwi skopałam moich porywaczy. Byłam tak wściekła, że już nic mi nie przeszkadzało. Założę się, że gdyby się nie osłaniali to obaj zobaczyliby pewne części mojego ciała totalnie nagie, mimo, że starałam się panować nad ręcznikiem. Kulili się obaj trzymając za jajka i użalając nad sobą. 
-Banda debili-zostawiłam ich pod drzwiami usiłując znaleźć pozostałą dwójkę. –Kasjan, Paweł idę po was-oznajmiłam na głos. –Związałam mokre włosy gumką którą znalazłam obok lustra w przedpokoju. 
-Cześć Neluś- Roksana z małym w rękach naszła na mnie w drzwiach salonu. 
-Hej Słonko, jak się macie z małym- ucałowałam czoło chłopca. 
-Ok., a ty jak się masz? 
-Przejechałam w ręczniku przez miasto, świetnie. –Poprawiłam jeszcze chłopakom zwijającym się pod drzwiami. 
-Uwielbiam jak ich tresujesz- przyznała rozbawiona. –Baw się dobrze. Chcesz coś do ubrania? 
-Później. –Zapewniłam i poszłam wściekła do salonu. –Który to wymyślił? Młody i Przemek już nie będą mieli dzieci, czas na Was- Paweł i Kasjan siedzieli na sofie plecami do wejścia. Wskoczyłam więc na jej oparcie i zacisnęłam nogi wokół szyi Kasjana jednocześnie pochylając się i w tym samym momencie łapiąc Pawła usiłującego wstać i zakładając mu blokadę na szyję i podduszając trochę. 
-Muszę wam zrobić zdjęcie - Roxie przyleciała z telefonem w ręku. 
-Serio Kotku? -Paweł wił się gdy go dusiłam a ona miała piękny uśmiech na buzi. 
-Tak, za to, że jesteście głupi, powinnam to wstawić na jej bloga, żeby wszyscy wiedzieli jakie cipki jesteście w porównaniu z nią. 
-Kochanie-nie zdążył już nic powiedzieć, bo zacisnęłam mocniej ręce. Poczułam jak Kasjan mi się wyślizguje. Razem z nim zsuwał się mój ręcznik. Poderwałam się więc puszczając ich oboje i znów poprawiłam ręcznik, skorzystali z okazji i obaj stanęli po przeciwnej stronie sofy. 
-Popieprzyło was do reszty?- Wskoczyłam na siedzisko i kopnęłam Pawła w korpus. –Jestem naga! Co wy sobie myśleliście? -Walnęłam Kasjana w szczękę. –Wychodzę. Roxie, daj mi proszę coś do ubrania. –Wskoczyłam szybko w ciuchy rudej i zabrałam jej kasę na taksówkę. Nie miałam ochoty na nich patrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz