Wczoraj był męski wieczór...dla odmiany. Skorzystałam jeszcze przed wyjściem szatyna i porządnie go wycałowałam, bo wiedziałam, że po powrocie nie będzie się do niczego nadawał.
Poszłam spać po 23, luby wrócił o czwartej, słyszałam taksówkę, wszedł do domu. Przystanął w przedpokoju, zaczęłam nasłuchiwać. Mruknął zdejmując buty i wszedł do salonu, nawet nie wysilał się z wchodzeniem na górę, nie byłam pewna czy nie był już w stanie, czy po prostu mu się nie chciało. Położył się na sofie, którą specjalnie wieczorem rozsunęłam i zostawiłam na niej koc w nieładzie jakbym nie złożyła go po oglądaniu telewizji. Jęknął śmiesznie kładąc się i po chwili chrapał, ja zaspana także odpłynęłam do świata fantazji.
Po dziewiątej wstałam na śniadanie. Tom ciągle spał na sofie, zrobiłam nam śniadanie, zabrałam tez aspirynę i wstawiłam właśnie schodzącej na dół teściowej, wodę na herbatę, uśmiechnęłam się dając jej buziaka i usiadłam w salonie. Mój Najukochańszy Książe. Sama nie wiem jak to opisać, dawno mi słów nie brakowało, spał śmiesznie wykrzywiony z podwinięta koszulką i jedną nogawką jeansów. Chrapał jak chłop po żniwach i mruczał co chwilę odganiając latającą po salonie muchę. Był uroczy. Z pół półlitrowej butelki wody wypiłam połowę i dorzuciłam do niej dwie musujące aspiryny. Wymieszałam dokładnie i postawiłam w zasięgu jego ręki. Zabrałam się za śniadanie i obserwowałam go uważnie, niestety nie miałam zbyt dużo czasu na to, bo mamie w kuchni najwidoczniej wypadł jakiś garnek i narobiła hałasu. Tom uchylił powieki. Spojrzał na mnie, siedziałam przy sofie na wprost jego z nogami zarzuconymi na stolik i jadłam musli. Uśmiechnął się i jęknął, wskazałam mu aspirynę. Wyszczerzył się szczęśliwy i wyciągnął po nią rękę.
-Zjesz coś?
-Jesteś aniołem.
-To znaczy tak, czy twój mózg wolniej działa i dziękujesz za aspirynę?
-Jesteś aniołem, ale nic nie przełknę.
-Kawa- podsunęłam mu szklankę.
-Dzięki- opuścił koszulkę.
-No! Tą jedną przyjemność to mogłeś mi zostawić- obruszyłam się i zaśmiałam. Na życzenie zdjął koszulkę.
-Musze iść się umyć. -Zasłonił oczy bo siedział na wprost okna. Rzuciłam mu jego okulary, które wyjęłam z kieszeni szlafroka. Za ten gest dobroci posłał mi buziaka.
-Jak już wypijesz kawę to weź sok marchwiowy, albo pomidorowy, musisz być odwodniony. Później zrobię ci coś lekkiego do zjedzenia.
-Nie chcę- pokręcił głową.
-Mdli cię?
-Nie, ale chyba nie jestem w stanie nic jeść.
-Ok, to zrobię ci coś jeszcze później.
-Dzięki Kochanie, pocałowałabym cię, ale najpierw umyje zęby.
-Dobry pomysł Tomasz, leć orle, weź prysznic i połóż się jeszcze do łóżka, marnie wyglądasz.
-Nie kochasz mnie?
-Jak tak wyglądasz to mam wątpliwości. -Roześmiałam się widząc jaki jest zmarnowany.
-Nie śmiej się ze mnie- zasłonił się poduszką.
-Jesteś słodki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz