24 stycznia 2015

Jesienna chandra

W mieszkaniu było ponuro, skończyłam dziś dość wcześnie bo o 14 i nie miałam ochoty siedzieć sama. Zazwyczaj lubię ciszę i półmrok panujący w domu za sprawą opuszczonych rolet, ale dziś miałam ochotę położyć się i dać się pogłaskać. Potrzebowałam opiekuńczej ręki. Dobrze wiedziałam gdzie jechać. Weszłam do domu, i zajrzałam do salonu. 
-Cześć mamusiu- teściowa siedziała w salonie i przeglądała gazety z aranżacja wnętrz. -Potrzebuje czułości, miałam zły dzień. 
-Chodź skarbie- przykryła mnie kocem i głaskała słuchając jak się żalę. 
-Jesteś Kochana- przyznałam mażąc się. 
-Ty też Skarbie, nie płacz już. -rozczesywała mi włosy placami i przyglądała mi się z czułością. -Nie płacz już, wszystko będzie dobrze, nie zawsze wszystko może ci wychodzić, w życiu tak jest, ze czasem coś się nie udaje. 
-Dobrze, że chociaż Ciebie mam na miejscu- przytuliłam się. 
-Cieszę się, że już rozumiesz, że zawsze możesz przyjść do mnie z taką sprawą. Zależy mi na Tobie. 
-Dzięki mamuś. -Zamknęłam oczy gdy pochyliła się żeby pocałować moje czółko. 
-Zjesz obiad? 
-A pogłaskasz mnie później? 
-Pogłaskam- uśmiechnęła się. 
-To pomogę ci zrobić. -Wytarłam buzię i dziarskim krokiem ruszyłam do kuchni. 
-Te diametralne zmiany nastroju to powód ciąży- spojrzała na mnie unosząc brwi. 
-Tak babciu- uściskała ją- stała zdębiała, chciała zażartować a to ja ją wrobiłam. -Joke. 
-Ja ci dżołka zrobię- zaśmiała się- już mnie przestraszyłaś. 
-Sorki mamusia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz