24 stycznia 2015

Zarażony Tomek

"Jadę do Ciebie" odebrałam esa od Tomka, zamykając drzwi za jednym z sąsiadów z którym zdążyłam się zakumulować. 
-Jedź, byle szybko- mruknęłam do siebie włączając kuchenkę i wstawiając makaron do spaghetti. Sprzątałam stojąc tyłem do drzwi gdy je otworzył, zamknął natychmiast na zamek i podszedł bez przywitania. Zabrał się za rozpinanie guzików mojego swetra, nie zamierzałam mu przerywać. 
-Z jakiej to okazji?- Mruknęłam tylko rozkoszując się gorącymi dłońmi na moim brzuchu. 
-Pamiętasz co się ostatnio z Tobą działo? 
-Trudno zapomnieć- wygięłam się do tyłu obejmując go jedną ręką. 
-To zaraźliwe. -Odwrócił mnie przodem do siebie i posadził na blacie. Całował namiętnie usta i mruczał, uwielbiam ten dźwięk. -Jak cię zaraz nie rozbiorę... 
-Przestań gadać- złapałam go za sweter na piersi i przyciągnęłam tak blisko jak tylko się dało. -Co z tym seksem? -Uśmiechnął się- znałam ten uśmiech, lekko kpiący, trochę zaczepny, wiedziałam co będzie dalej. 

*** 

-Teraz możemy zaliczyć całe mieszkanie za wykorzystane- uśmiechnął się wycierając głowę. Właśnie wyszedł z pod prysznica a ja kończyłam obiad, właściwie obiado-kolację. 
-Zbezcześciłeś nasze mieszkanko. 
-Stawiasz się?- Przylgnął jeszcze mokry do moich pleców, miałam na sobie tylko krótką koszkę więc czułam delikatnie wilgotny tors i napięte mięśnie ud. 
-Nie, zrobię co każesz- ugryzłam jego ucho. -Co tylko zechcesz- oparłam się o niego. 
-Teraz pójdziesz na górę, do sypialni i się spakujesz- podwijał koszulkę masując moje uda. 
-Tak- pochyliłam głowę rozkoszując się pocałunkami które składał na moim karku. -Gdzie jedziemy? Zabierasz mnie do krainy rozkoszy? 
-Nie, do rodziców Pysiu. 
-Na prawdę?!- Pisnęłam odwracając się i obejmując go za szyję. -Kochanie, serio?! 
-Tęsknisz za nimi, ty masz wolny czwartek ja piątek więc stracimy tylko jeden dzień zajęć. Wrócimy w niedzielę wieczorem. 
-Kocham Cię! 
-Nie krzycz, idź się spakować mamy lot za dwie godziny. -Wymierzył mi klapsa. 
-Ej, bo powiem tacie- roześmiałam się i znów spojrzałam mu w oczy. -Kocham Cię, za to, że jesteś napalonym samcem i za to, że jesteś tak Kochanym Tomusiem, uwielbiam Cię za to, ze myślisz o mnie. 
-Myślałem, że dlatego, że Cię zaspokajam. 
-No wiesz- spojrzałam w sufit idąc w stronę schodów. 
-Co?!- Warknął doganiając mnie i przypierając do ściany. Złapał mnie za szczękę. -Mówiłaś coś? 
-Nie Panie- znów się roześmiałam. -To chyba faktycznie zaraźliwe, też bałam tak napalona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz