-Panie Mecenasie- przyniosłam Tomkowi kilka teczek z aktami.
-Jeszcze nie jestem Mecenasem- spojrzał na mnie z nad papierów.
-Dla mnie jesteś- rozejrzałam się upewniając czy nikt na nas nie patrzy i szybko musnęłam jego usta.
-Jeden zero- zaśmiałam się, wspólnik Tomka zawsze się denerwował gdy zbierało mi się w pracy na czułości.
-Wielkie zero chyba chciałaś powiedzieć- wyłonił się z za swoich drzwi. Znów się rozejrzałam i jego też cmoknęłam, w policzek oczywiście.
-Ha! Dwa jeden-wyszczerzyłam się poszłam do siebie, na swoje super seksowne miejsce sekretarki.
-Mamy do pogadania- ostrzegł mnie z groźną miną- jak ty ją znosisz?- Spojrzał na Tomka.
-Miewa i dobre strony- usłyszałam śmiech z jego gabinetu.
* * *
-Wychodzę- wspólnik Tomka zajrzał jeszcze do jego gabinetu gdy zbieraliśmy ostatnie dokumenty.
-Dobra, my zamkniemy- zapewnił go szatyn.
-Do zobaczenia rano.
-Do zobaczenia Mecenasie- posłałam mu radosny uśmiech. Zaśmiał się tylko i uniósł rękę wychodząc.
-Panno Wartin, proszę to odłożyć i zaraz wracać, mamy jeszcze trochę pracy- Tomek spojrzał na mnie z surową miną.
-Oczywiście- odłożyłam wszystko na miejsce i zamknęłam drzwi od wewnątrz, żeby nikt już nie wchodził, byliśmy po godzinach pracy a Tomkowi najwyraźniej zostało jeszcze coś do dokończenia. Zawsze je zamykaliśmy gdy zostawaliśmy dłużej, to nam zapewniało spokój przy pracy, żaden zabłąkany klient nam nas nie rozpraszał. -Zamknęłam- oznajmiłam i ziewnęłam siadając na jego biurku.
-Potrafisz mi czytać w myślach- spojrzał mi w oczy wstając i pocałował mnie drapieżnie.
-Wiem- znów ziewnęłam, zmarszczył czoło.
-Chcesz spać? Jedziemy do domu?- Spytał łagodnie.
-Jasne nie mam co robić- zdjęłam jego krawat i zaczęłam rozpinać koszulę nie szczędząc pocałunków składanych na jego skórze.
-Ale jak mi zaczniesz ziewać...-zaśmiał się.
-Czekaj stanę tyłem- zaczęłam się śmiać.
-O ja, nie, nie wiesz to był kiepski pomysł.
-Co kiepski?- Zarzuciłam mu krawat na szyję i przyciągnęłam bliżej- Coś ci się nie podoba?- Udawałam złą. Uśmiechnął się pod nosem i mnie pocałował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz