25 stycznia 2015

Kawalersko -panieńska wigilia.

Przez okno widziałam jak z samochodu mojej teściowej wysiada mój brat z żoną. Trzymali się za ręce i uśmiechali do siebie. Podeszli do bagażnika i wzięli torby z rzeczami, mama wysiadła z przodu i podeszła do nich a na końcu z samochodu z wysiadł mój tato z nosidełkiem z w którym siedziała Zośka, szczęściara z tej smarkuli. 
-Już wejdziemy do środka i zdejmiemy Ci czapkę- mój ojciec zabawiał swoją wnuczkę. –Teraz rozepniemy kombinezon, tylko ciocia mi pomoże- podszedł do mnie. –Cześć Księżniczko, co słychać?- Spytał spoglądając na mnie. 
-Zazdroszczę smarkuli- odpowiedziałam wyjmując Zośkę. –Cześć Smarku- pocałowałam ją delikatnie i przytuliłam a ona zaczęła wyć w niebogłosy jakbym jej robiła krzywdę. –No weź, nie obrażaj się. Położyłam ją na sofie i zdjęłam z niej kombinezon. –Już cię rozebrałam, nie wyj proszę- przytuliłam ją znów i starałam ukołysać. 
-Daj amatorko- Paweł przyszedł mi na ratunek. Przejął małą i utulił w paręnaście sekund. 
-Nie nadaje się- pokręciłam głową. –Jesteś super samcem- zapewniłam go z podziwem. 
-Nauczysz się. –Wycałowaliśmy się wszyscy we wszystkie strony, Niewidzialni byli z nami przez dobre dwie godziny witając w imieniu Karoliny i Kasjana gości. 

Mamby przyjechały tuż przed kolacją, odstawieni jak na Młodą Parę przystało. Zasiedliśmy do kolacji Wigilijnej w sześćdziesiąt osób. Było cudownie, wszyscy wyglądali na zadowolonych. Wielka choinka, nie dała jednak rady pomieścić wszystkich prezentów, ale powstał koło niej piękny dekoracyjny stosik z Świątecznych pakunków. Byłyśmy z Kleo spełnione, Młody też świetnie wiązał się z zadania. Całe popołudnie wisiał na telefonie ze stoickim spokojem tłumacząc wszystkim jak mają dojechać na miejsce, bardziej ogarniętym z techniką zrobił internetową mapkę z dojazdem od dworca, lotniska, i z czterech stron wjazdu do miasta. Kleo pękała z dumy. Dyskutowałam o czymś z moim bratem gdy podniosła się mama Kuby. 
-Kochani, chciałabym przeszkodzić wam na chwilę w rozmowach. Postaram się, żeby to nie trwało długo. –Zaczęła łagodnie. –To o czym my rozmawiamy przy naszym stoliku wydaje mi się dość istotne i chciałabym się tym z wami podzielić. Mianowicie jest mi niezmiernie miło, że możemy być w takim ważnym dniu razem. To wyjątkowe święta i w moim domu zawsze spędzało się je w bardzo małym gronie, dlatego też od wielu lat doceniam to co mój syn i jego przyjaciele stworzyli. Niewidzialni na początku wydawali się być przekleństwem. Sprawiali problemów nie za siedmiu, ale za siedemdziesięciu i pewnie wielu z was się ze mną zgodzi, marzyliśmy żeby, wreszcie przestali się ze sobą widywać i łobuzować. –Rozejrzała się po sali a rodzice Niewidzialnych kiwali głowami. Tylko mój ojciec cicho prychnął. –W ramach ostatniej szansy wysłaliśmy ich na studia do szczecina, z nadzieją, że inne środowisko pozwoli im się wyciszyć. Byłam zaskoczona, ale podziałało. Zmężnieli, spoważnieli i stali się na dobre nierozłączni, nie dlatego, że kryli swoje plecy w trakcie bójek, ale dlatego, że współpracowali pomagając sobie i poznając prozaiczne trudy codziennych dni. Pojawiła się też nowa osoba w gronie- spojrzała na mnie. -Dziewczynka, która od pierwszego spotkania wpadła mi w oko, stanowiła dla nich wyzwanie. Ona jedna już od progu ucierała im nosa nie dając sobie w kaszę dmuchać. Stawiała przed nimi wyzwania, wrzeszczała, śmiała się z nich i wymagała, czasem potrzebowała żeby byli dla niej opiekunami i to podziałało. Ona i jej rodzina czuwała nad nimi, stając się przez to rodziną i dla nas. –Mama Kuby mówiła a ja stałam sama pod ścianą i sączyłam łzy. Byłam wzruszona. –Zaskakująco z czasem było ich więcej. Chłopcy na początku udawali poważniejszych ale powoli widziałam, że się zmieniają na lepsze. Tak, żeby dziś sprawiać, że jesteśmy z nich dumni. Niewidzialni- skierowała kieliszek z szampanem w ich stronę. –Wasze zdrowie za to, że dzięki Wam wszyscy zyskaliśmy tak wspaniałą rodzinę i spotkania mające na celu obgadanie strategi uspokojenia was przerodziły się w najlepsze przyjacielskie pogawędki. Poza tym- przerwała pierwsze łyki toastów. –Za Nelę i Kleo, świetnie się spisałyście dziewczynki. –Posłała mi buziaka a ja ciągle przeciekałam. Obtarłam policzki ale na niewiele się to zdało. 
-W zasadzie moja matka uznała, że nas zbawiłaś- Kuba podszedł do mnie uśmiechając się. –To czemu buczysz? 
-To było przyjemne. Bardzo miłe z jej strony- uścisnęłam go. 
-Ja ze swojej strony- podniósł się mój ojciec a ja zamarłam- chciałbym dodać, że nie mogę nic poradzić na to że udały mi się tak idealne dzieci. Zdrowie- moja mama trzasnęła się otwartą ręką w twarz i przejechał po całej jej długości wzdychając a sala zawyła ze śmiechu. 
-Może ja zmienię temat- tym razem stał mój mąż. 
-Boże, tylko nie jakaś głupota- oparłam się o ramię Kuby. 
-Skoro już się wszyscy najedliśmy, to czas się ruszyć. Jeśli ktoś ma ochotę potańczyć ze mną i idealną córką pułkownika, to zapraszamy do sali obok. –Wskazał kierunek. Uśmiechnęłam się i podbiegłam do niego i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń. Nasze obrączki uderzyły o siebie a ja wyszczerzyłam się bo kochałam ten dźwięk. Poszliśmy potańczyć do świątecznych piosenek. 

-Mogę? –Kilka piosenek później podszedł do nas brat Kasjana. 
-Moja żona, decyduje o sobie- Tomek spojrzał na mnie a ja się uśmiechnęłam. 
-Oczywiście- wyciągnęłam dłoń do Alana i uśmiechnęłam się delikatnie. –Jak ci się podoba? Może być? 
-To był fajny pomysł, może nie wzruszyło mnie to jak matki Kuby, ale rzeczywiście tworzycie coś egzotycznego. –Przyznał a ja musiałam przyznać zdziwiona, że tańczył równie dobrze jak brat. 
-To miło, że ci się podoba -była odrobinę spięta, nigdy jakoś za sobą nie szaleliśmy a moje umiejętności gadek szmatek zawsze były marne. 
-Podoba mi się bardziej, co zrobiłaś dla mojego małego brata. Chciałem żebyś wiedziała, że doceniam przyjaźń jaką go obdarzasz. Masz z nim więź której my nigdy nie mieliśmy. Dziękuję, że pomogłaś mu spełnić te górnolotne marzenia o ślubie w święta. Jego żona będzie szczęśliwa. 
-Wiesz, on potrafi być trudny, ale gdybyś to powiedział jemu na pewno by to docenił. –Westchnęłam ciężko i wyłapałam zdziwione spojrzenie Kasjana. 
-Nie potrzebuje pojednań i padania w ramiona, on ma przyjaciół. 
-Porozmawiaj z nim albo ja to zrobię- nie rozumiałam tego zapierania się. 
-Nie, nie będziesz robiła moim życiu co ci się podoba- stanął zirytowany i mnie puścił. –Dzięki- poszedł sobie a ja zostałam zaszokowana po środku. 
-Co on ci powiedział? -Konrad tańczący z mamą obok był przy mnie w sekundę. 
-Co ten debil chciał od ciebie? -Brunet dotarł zaraz po nim. Miałam chwilę trudności z zebraniem myśli, ale podeszłam do baru wzięłam dwie szklanki i wiskey. 
-Był bardzo miły, powinieneś porozmawiać z nim na spokojnie, zacieśnić braterskie więzi. 
-Nie potrzebuje tego durnia. 
-A on jest wdzięczy za to co ja robię dla ciebie. Idź, wejdź w nowy rozdział życia z pełną świadomością, że jesteś dobrym człowiekiem. Nie jest między wami dobrze- tłumaczyłam mu, ale dopiero Karolina go przekonała. 
-Ona ma rację, idź. –Złapała go za przedramię i pogładziła. –Dasz radę. 


Ponieważ kawalerski nie mógł być taki do końca kawalerskim a wigilią, zaaranżowałam dla bruneta niespodziankę. 
-Podejdziesz za mną? Zmienię tylko szpilki na baleriny- spytałam Kasjana kończąc drinka. Staliśmy akurat tylko we dwoje dyskutując o jego braterskich więzach. 
-No- nadstawił ramię i ruszył ze mną do apartamentu na górze. –To był dobry pomysł z tą wigilią, nawet rodzice Karoliny wydają się być bardziej rozluźnieni. Niewidzialni starzy chyba prowadzą kampanię na moją rzecz, słyszałam jak twoja mama mnie zachwala siedząc z nimi przy stole. Opowiadała chyba że sobie pomagaliśmy po wyjeździe Tomka. 
-To był gówniany okres, a ty mi pomagałeś bardzo wiele. Miała rację. Z innej beczki, szkoda, że nie miałeś prawdziwego kawalerskiego. 
-No w sumie jakaś goła dupa by się przydała. –Roześmiał się głośno odchylając głowę. 
-Mówisz masz- podeszłam do odtwarzacza, włączyłam piosenkę i zaczęłam się bujać. Kręciliśmy się po pokoju śmiejąc i tańcząc, ale zdębiał jak złapałam za pasek jego spodni u spojrzałam na niego z pod rzęs oblizując wargi. 
-Kasjan-zachrypiałam cicho i stanęłam na palach żeby spojrzeć mu głęboko w oczy. Ułożył dłonie na moich ramionach i wydawał się zdezorientowany. –Ja… -przejechałam dłońmi po jego brzuchu i piersi- Jaki ty jesteś przystojny- pocałowałam jego szyję i westchnęłam głośno. –To ostatnia szansa na sex, co ty na to? -Wymruczałam mu do ucha. 
-Nela!- Rzucił mnie na łóżko i przejechał dłonią po włosach, co w jego wypadku było oznaką frustracji. –Nie jesteś aż tak pijana, co ty gadasz, no przeginasz pałę! Ja się żenię! Nie lubię sexu aż tak, żeby robić to bez emocji! 
-Hahahaha skuliłam się na łóżku. –Ale my się przyjaźnimy- popłakałam się ze śmiechu. –Siadaj, -stał gapiąc się na mnie zły. –No siadaj, obiecuję, ja Cię nie dotknę. Pani może trochę- zapewniłam go, gdy z łazienki wyszła dziewczyna ubrana w kostium śnieżynki i przerzuciła kilka piosenek, żeby trafić na swoją. 
-Naprawdę mnie nabrałaś- wypuścił powietrze z płuc i wziął nowy głęboki oddech. –Co ja bym zrobił?- Pokręcił głową. 
-Patrz na Panią, nie na mnie- usiadłam prosto i oparłam się wezgłowie łóżka obserwując śliczną blondynkę tańczącą zmysłowo przed brunetem. 
-Dwa razy nie musisz mówić- uśmiechnął się jak mały chłopiec i przeniósł wzrok na dziewczynę. Była boska, taka gibka i rozciągnięta. Sama nie odrywałam od niej wzroku i choć wiła się wokół Kasjana który był z tego wyjątkowo zadowolony to ja też byłam pochłonięta jej występem. 
-Ale mnie wystraszyłaś, byłem w takim szoku- Kasjan opowiadał wychodząc z pokoju. 
-Mimo to, poprawna reakcja brunet, idź na dół, ja jeszcze zmienię te szpilki, co? 
-Poczekać? 
-Nie, idź, spoko-Puściłam mu oczko gdy wchodził na schody. 

-No i jak?- Karolina czekała w lobby. 
-Z czym?- Spytał jej jakby nie rozumiejący pytania Kasjan. 
-No z tą rozbierającą się laską. Dobrze się bawiłeś? 
-Jaką laską?- Spytał a ja wyłoniłam się z windy i pokazywałam jej, żeby milczała. 
-Nie nic- pokręciła głową w panice. Ryknęliśmy z brunetem ogłuszającym śmiechem. 
-Była świetna- odpowiedziałam Karolinie,- podobało mu się, ale był tak zaskoczony jak go zaczęłam uwodzić to nie wiedział co robić. Stanowczo mnie spławił, ale chyba nie wierzył. 
-To dobrze, bo to twój ostatni raz- wspięła się na palce i zaczęła całować narzeczonego. 
-I know- odjął ją i podniósł do góry. –Mała idź ogarnij proszę karaoke, my zrobimy sobie piętnaście minut przerwy. –Brunet postawił narzeczoną na ziemi i chwycił ją za rękę. 
-Ale nie więcej- ostrzegłam go i chociaż jedno z was niech się przebierze, bo ktoś na bank zauważy. 
-Jak było?- Spytał Paweł. 
-Poszedł molestować Karolinę, ale mnie nie dotknął- stwierdziłam smutno. 
-Chodź ja cię zdominuje na zapleczu- zaproponował wesoło. 
-Jak chcesz żyć to sobie darujesz- za plecami wyrósł nam mój ojciec, na złość mu chwyciłam Pawła za rękę i pociągnęłam za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz