Przejęłyśmy z Kleo we władanie hotel dwudziestego czwartego z samego rana. Pojechałyśmy tam zostawić rzeczy niezbędne do ślubu. Suknie, sukienki, garnitury i wszystkie inne rzeczy. Zabrałyśmy ze sobą do pomocy Piotra. W restauracji czuwała ciocia, tam miał powstać catering na dzisiejszą wigilię. Śniadanie zmierzało ku końcowi, tak jak nasz obchód hotelu. Upewniłyśmy się, że wszystko jest dobrze przestrzennie rozplanowane. Kleo miała spotkanie z florystyką i ludźmi z firmy dekorującej salę. Hotel co prawda sugerował nam organizatorkę ślubną ale wolałyśmy to zrobić same.
-Jak tam Panowie?- Włożyłam fartuch ochronny i weszłam na kuchnię.
-Dzień dobry- szef kuchni podał mi rękę.
-Będziemy mieli wszystko gotowe? –Upewniłam się.
-Kończymy wszystko właśnie teraz. Oczywiście to co można przygotować wcześniej. Pokażę Pani- zaproponował i zaprowadził mnie do chłodni.
-Wow, super- uśmiechnęłam się do niego.
-Moja praca nie jest nic warta bez smaku- podał mi łyżeczki. Wszystko było pyszne i wyglądało elegancko.
-Świetnie, miło z Panem pracować, moi przyjaciele będą szczęśliwi.
-Pani Nelu, chciałem wiedzieć kiedy mogę puścić kucharzy do domu. Szef powiedział jasno, że mogą wyjść dopiero jak załatwimy wszystko z Panią. Rozumie Pani jest wigilia, chciałbym chociaż kilku wysłać do domu. –Wydawał się zakłopotany.
-Tak, wiem. Rozmawiałam z szefem. –Wróciliśmy do kuchni gdzie czekał cały zespół. –Panowie, wszystko wygląda świetnie, dziękuję. Praca z wami to przyjemność rozmawiałam z waszym szefem i przekazałam mu dodatkowe środki na wasze premie, na dziś jesteście wolni, dziękuję. Wesołych świąt dla was i waszych rodzin. –Uścisnęłam ich ręce poszłam sprawdzić jak spotkanie Kleo.
-No i? -Spojrzałam na Pawła stojącego w wejściu.
-Daj jej luzu, właśnie zmiażdżyła ekipę- uśmiechnął się.
-Czemu? -Zaniepokoiłam się.
-Przywieźli prostokątne stoły. Nie sądziłem, że to aż tak ważne. –Wzruszył ramionami.
-Co?! Jak to?! Przecież miały być okrągłe- ruszyłam jak taran przez salę. –Co tu się dzieje?! –Dopadłam do Kleo.
-Nic- uśmiechnęła się. –Hotel pożyczy nam stoliki, będą okrągłe, a co?- Spytała trzymając przed sobą podkładkę z rozkładem dnia.
-Nic, Kocham Cię- ucałowałam ją.
-Idź się kimnij, bo wyglądasz na zmęczoną. Przypilnuje wszystkiego.
-Wiem. Nic mi nie będzie- zapewniłam. –Kuchnia się zaraz zwalnia. Idę robić pierniczki. –Uśmiechnęłam się do niej. Już wcześniej umówiłam się z szefem kuchni, że będę mogła wejść do kuchni, chciałam zrobić choinki z pierniczków w ramach małych upominków dla każdego gościa.
-Właśnie, że mi wyjdą- burczałam na ciasto, nie mogąc go wyrobić, nie przewidziałam, że dziesięć kilo ciasta do trochę dużo do wyrobienia jak dla jednej kobiety. –Boże, jak ja coś wymyślę- załamana kucnęłam między szafkami zostawiając tylko brudne ręce na blacie.
-Halo? Jest to ktoś?- Usłyszałam Kubę.
-Buba!- Poderwałam się. –Już jesteście? –Uśmiechnęłam się na jego widok.
-W kuchni- oznajmił do telefonu. –Jesteśmy, a ty? Miałaś mieć już zrobione pierniczki do tej pory.
-Nie denerwuj mnie- Niewidzialni powoli się schodzili witając się po kolei ze mną. –Muszę moment odpocząć, to bardzo dużo ciasta, a to chyba dopiero połowa. –Oddychałam ciężko zasapana pracą.
-No wygląda to żałośnie- skwitował Paweł.
-Dzięki- uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że się zgrywa.
-Nie ma za co, zostaw to cioto. –Podwinął rękawy Konrad. –Mama też robi to gówno masowo przed świętami. Ja ci to wyrobię. –Posypał dłonie mąką i zaczął wyrabiać ciasto! Wiedział, żeby posypać dłonie mąką! Rozumiecie?! Szok!
-To co, męska rozrywka z dobrą muzą? -Łukasz pokazał im płytę zespołu Twin Peaks i odpalił ją w odtwarzaczu. Tak powstały najbardziej rokowe pierniczki jakie zrobiłam. Chwilę po ich przyjściu stworzyłam drugą porcję ciasta i wymienialiśmy się wyrabiając je, chłopaki zrobili z tego wyścig i byliśmy zachwyceni rozrywką.
-No i co ty tu jeszcze robisz?!- Zaczęła Kleo z wyrzutem idąc w moją stronę.
-Kończę choinki- powoli wkładaliśmy z chłopkami każdą choineczkę w celofan i wiązaliśmy kokardki.
-Musisz się ubrać, umalować, uczesać. Myślisz, że potrzebujesz tyle czasu co oni? Och, śliczne choineczki- na moment zmieniła groźny wyraz twarzy na zachwyt. –Dobra, już na górę- znów skrzywiła się patrząc na mnie.
-Tak mamo- przewróciłam oczami. –Skończycie?- Spytałam z nadzieją.
-Skoro znów dajesz dupy, to mamy inne wyjście?- Kuba udawał oburzonego, ale zauważyłam w trakcie dekorowania i wycinania ciasteczek, chłopaki też mieli frajdę, może zrobimy z tego nasz nowy świąteczny zwyczaj? Sama nie wiem, brzmi fajnie. Mi się podobało, kolejny raz uratowali mi tyłek.
-Kocham Was chłopcy- uśmiechnęłam się i zrobiłam rundkę całując każdego z nich. Kasjan będzie zawiedziony, że go nie było, na bank, chociaż może to popołudnie w SPA na które wysłała ich Roksana wszystko mu zrekompensuje.
-Co z naszymi rodzicami?- Spytałam moją przyjaciółkę schodząc po schodach do lobby.
-Powinni tu niedługo być, Pani Krysia i twoja teściowa miały ich zabrać z lotniska. Ojciec Kasjana przyjedzie na styk z dyżuru, więc może będziemy musiały zabawić trochę gości, już zaprzęgłam Kubę do robienia drinków i machani butelkami.
-Jesteś cudowna- uśmiechnęłam się obejmując ją w pasie. –Panowie, gotowi?- Zadzwoniłam do męża żeby się upewnić, że będą na czas w lobby.
-Jasne- potwierdził wychodząc z za rogu z koszem pierniczków w ręce.
-Za mało- odezwała się od razu Kleo.
-Spoko za mną idzie twoja klucha z następnym i cała reszta chłopaków z tymi choinkowymi pierniczkami.
-Pierniczkowymi choinkami. –Poprawiła go przemądrzale Kleo.
-Pitu, pitu- skwitował mój mąż obejmując ja ramieniem. –Daj dzioba. –Pochylił się nad nią i pocałował delikatnie.
-Pysk przy sobie- warknął Łukasz. –Bo ci przypierniczę- zamachnął się koszem. Leżeliśmy ze śmiechu gdy pojawiła się reszta chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz