-Ktoś się znajdzie- wzruszyła ramionami.
-Mamo? Czy ty się zarumieniłaś?- Tomek był zdziwiony.
-Wydaje ci się synku. Jasne, że nie. –Usiłowała nas zbyć, siedzieliśmy razem przy niedzielnym obiedzie razem z Przemkiem w naszej kuchni i we trójkę lustrowaliśmy moją speszoną teściową.
-Jak im Pani nie powie, to będą dalej węszyć. –Poradził mamie Przemek siedzący koło niej.
-Idę z Wojtkiem. –Oznajmiła.
-Jakim Wojtkiem?- Zdziwił się Tomek a ja zdębiałam.
-Z przyjacielem mojego ojca- pisnęłam cienko zanim zdążyłam się powstrzymać. Teraz musieliśmy z Tomkiem wyglądać jak dwie sowy z szeroko otwartymi oczami, Przemek parsknął śmiechem.
-Super, sami się zgadaliście, czy Pan Darek był pośrednikiem?- Zapytał jak normalny człowiek mój przyjaciel.
-Trochę gadaliśmy po przyjęciu zaręczynowym Kleo i pomyślałam, że moglibyśmy iść razem. Lubię go nawet. –Wyjaśniła mama.
-To super, bałem się, że będziesz sama, dobrze jak będzie miał ci kto przynieść drinka- zreflektował się Tomek.
-Nie gniewasz się?- Upewniła się.
-Fajnie będzie cenzurować komandosa. Teraz się dopiero wyżyje, niech sobie nie myśli, że byle kto może się spotykać z moją mamą. –Zadowolony uśmiechnął się szeroko.
-Ale będzie fun- dołączyłam się orientując się ile z tego będzie zabawy dla nas. –On nie deklarował na naszej pijackiej imprezie, że nie da się już rządzić żadnej babie?- Spytałam Tomka.
-Tak, wykrzykiwał o wolności idąc przez rynek- odpowiedział mi zadowolony mąż.
-To nic takiego naprawdę, -przekonywała mama.
-Jak ktoś wychodzi z moją mamą, to ma się zachowywać- zadeklarował Tomek.
-Darek z Dorotą będą tu na wigilię, może Wojtek też by się już z nimi zabrał. To taka długa podróż. Jedna osoba dodatkowo chyba nam nie zmieni planu, co?- Upewniła się mama.
-Rodzinne święta?- Uniosłam brwi do góry. –Mamo, nie mówisz nam wszystkiego. On ci się podoba! -Rzuciła nerwowe spojrzenie Tomkowi i zaraz zaczęła się tłumaczyć.
-Nie, to nie tak. Chciałam mu ułatwić sprawę i tyle. Nikt mi nie zastąpi Adama. Kocham go cały czas. –Poderwałam się od stołu zostawiając posiłek. –Nela, nie gniewaj się. –Sięgnęłam po wino.
-Wyjaśnij jej- burknęłam na Tomka, który uparcie milczał. Wyjęłam kieliszek z szafki nalałam do niego wina i postawiłam przed mamą. –Uspokój się mamuś, nikt nie ma nic przeciwko. –No Hartman, mów!
-Mamuś, ja nie mam nic przeciwko. Jesteś świetną babką, jesteś śliczna i sama. Nie chcę, żebyś się powstrzymywała czy udawała, ze nie możesz już nikogo pokochać. Tata, nie chciałby, żebyś była samotna. Ja chcę, żebyś była szczęśliwa. Jak podoba ci się Wojtek, to super, ale przygotuj się, ze nie damy mu z Nelą żyć. Jak chce się spotykać z naszą mamą, to ma przerąbane, lepiej żeby był miły i dał rządzić babie. –Uśmiechnął się pod koniec.
-Czemu go tak zmusiłaś?- Mama spojrzał na mnie niepewnie i pociągnęła duży łyk wina.
-Bo to mój mąż i ja pociągam za sznurki- wypaliłam z rozbrajającą szczerością. –Serio to rozmawialiśmy już dawno o tym, że pewnie w końcu ktoś wpadnie ci w oko. Nie sądziliśmy tylko że dostarczysz nam tyle frajdy mamusiu wyborem kandydata. –Spojrzałam na szeroko uśmiechniętego Tomka. –Chcemy, żebyś była szczęśliwa.
-To co z tą wigilią?
-No niech już będzie- roześmiałam się. Z powodu ślubu Brunetów wynajęliśmy cały hotel na święta, zaczynając od wigilijnego poranka. Uznaliśmy, że to taki termin, że lepiej zrobić wspólną wigilię w trakcie której ktoś przygotuje nam posiłek niż kombinować co, jak i gdzie zorganizować przy takiej liczbie osób. –Załatwię mu dostawkę w szafie dozorcy. –Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się szeroko widząc, że mama się ucieszyła.
Kleo zadzwoniła do mnie, że potrzebuje pomocy. Niejasno coś tłumaczyła o potwierdzaniu zaproszeń na ślub i nie bardzo chciała mi wszystko powiedzieć przez telefon. Wsiadłam więc w auto po pracy i pojechałam prosto do mieszkania jej i Brunetów.
-Co tam?- Zrzuciłam buty w przed pokoju i weszłam do jej sypialni odwiązując szalik. –Sorry- cofnęłam się bo Młody leżał z nią w łóżku i całował ją tak, że aż mi zrobiło się gorąco. –Czekam w kuchni- poinformowałam przez drzwi. –Cześć –ucieszyłam się na widok Karoliny robiącej obiad i Kasjana tulącego ją, mimo tego, że brunetka stała przy desce i kroiła warzywa. –Pomógłbyś jej a nie tylko się gapisz- klepnęłam go w pośladek.
-Tak jest dobrze- zapewniła mnie Karola i spojrzała na bruneta mętnymi oczami, zanim ten pochylił się i ją pocałował.
-Pozwolisz, że porozmawiam z naszą koordynatorką? –Spytał jej.
-Jasne, zabraniać zacznę ci po ślubie.
-Sorry- Kleo weszła do kuchni wiążąc włosy.
-Wow! Kleo, nowy rekord. Zaczerwieniłaś się natychmiast do piątej potęgi!- Brunet dopadł do niej i porwał ją w ramiona jakby chcąc jej pogratulować. –Jesteś niesamowita, gratuluje. –Z braku lepszej reakcji roześmiała się. Za nią pojawił się Młody oparł się o futrynę i spojrzał na nią uśmiechnięty.
-Cześć Neluś -przeniósł wzrok na mnie.
-Hej. –Odpowiedziałam. –Dawaj co mamy. –Poprosiłam Kleo.
-No dobra, mamy jeszcze trzy dni, żeby potwierdzić rezerwację hotelową i samą restauracyjną, stricte ślubną. Sprawa wygląda tak- podała mi kartkę z rozpisanymi.
-O nie! Odpadł twój kuzyn! Lubię go- spojrzałam zawiedziona na bruneta.
-No wiem, ale jego dziewczyna jest w bardzo w ciąży.
-Serio? Nie mówiłeś. Jak bardzo.
-Jak dwudziesty ósmy grudnia bardzo.
-Taki ma termin?! No to się nie dziwię. –Pokiwał głową potwierdzając i zgadzając się ze mną. –No dobra, ale co? Że za dużo odpadło? Nie jest źle, jak na taką bliską datę. –Patrzyłam na moją przyjaciółkę, która wyglądała jak na egzaminie.
-Nie chodzi o tych co odpadli, chodzi o to, że sporo osób do mnie dzwoniło chcąc się wbić na święta. –Skrzywiła się i czekała na naszą reakcję. –Chociażby Marek, mama Łukasza spędza zawsze święta ze swoimi rodzicami. No ze trzydzieści osób z tego wyszło. –Zagryzła wargę stojąc obok Łukasz w wejściu. –Myślałam o tym i moim zdaniem jest pewien sposób, nie wiem czy wypada, ale ludzie deklarują, że zapłacą za wszystko jeśli chodzi o zakwaterowanie i dadzą uroczystości płynąć swoim rytmem obok. Może rzeczywiście wynajmiemy cały hotel na święta. Zobaczcie, zamówimy catering, urządzimy tam wigilię już na miejscu. Będziemy wszyscy dzień wcześniej, będzie można spokojnie wszystko przygotować. Sprawdzić, skontrolować i zjemy razem wszyscy kolację. Nie byłoby fajnie?
-To wykonalne Kleo, jasne że tak. Sama mogę się tym zająć, ale nie o to chodzi. Karolina, Kasjan co wy o tym myślicie. Moim zdaniem to trochę bardziej koncentruje się na świętach a nie na ślubie. Ja chcę zrobić wasz ślub nie święta, wy macie być najważniejsi.
-Skarbie?- Kasjan zręcznie jak każdy facet przerzucił decyzję na Karolinę.
-Ja nie mam nic przeciwko, myślę że to fajny pomysł w końcu sporo osób nam odpadło większość z tego można wciągnąć na nową listę gości, tylko niech nie przynoszą broń Boże jakichś prezentów. Przecież i tak wynajmujemy większość hotelu, z nimi będziemy mieli całkiem prywatną imprezę. Chyba może tak być.
-Uważam, że powinni zapłacić za swój pobyt. –Powiedziałam pierwsza, nie chciałam ich stawiać w sytuacji w której muszą płacić za naszych bliskich. –Chcą się dołączyć super, ale ktoś już tam robi ślub i nie będzie ich sponsorować. Są mile widziani w święta, nawet na weselu, ale w pobyt będą wliczone koszty.
-Nie, Nela to nie jest konieczne. Mamy wystarczający budżet. –Zapewniał Kasjan.
-Myślę, że one mają rację Kasjan-dorzucił się Młody. –To co Nela mówi brzmi sensownie. Chociażby babcia nie jest ci nikim bliskim, nie będzie ci przeszkadzać jak przyjdzie i spędzi święta z nami w świetnej atmosferze, ale musi zapłacić za sobie. Wy robicie ślub a nie święta.
-To wyjdzie nieelegancko. –Karolina nie była przekonana.
-Ja biorę to na klatę, zajmę się tym tak, żeby było dobrze. –Zapewniłam.
-Nie, ty już robisz dużo. Ja się tym zajmę, niech będzie. Pogadam ze wszystkimi, potrzebuję tylko listy. –Młody zaoferował pomoc. –Kleo i tak zajmuje się listą gości po prostu ja zajmę się dodatkami.
-Poradzisz sobie?- Upewniła się zaniepokojona Karolina.
-Tak podła niewierząca w cuda małpo. –Odpowiedziała jej Kleo tuląc się do Młodego. Brunetka się roześmiała.
-Dobra, sorry, ale nigdy żaden z nich nie wychylał się do organizacji.
-Nie dyskredytuj mojej organizatorki-Kasjan podszedł do Młodego i uszczypnął go w policzek –Słodka z ciebie laska, tylko czemu taka brzydka.
-Wczoraj tak nie mówiłeś jak Kleo i Karoli nie było- odciął się Łukasz.
-Dzięki Młody, jestem wdzięczny, serio- Kasjan postanowił jednak być szczery.
-Spoko- poklepali się po plecach zadowoleni z układu. –Dzisiaj ty się szykuj jak wyjdą ja przyjdę do ciebie.
-Mam wazelinę –zapewnił brunet.
-No to mamy sprawę rozwiązaną. –Stwierdziłam. –Odebraliście obrączki?- Spojrzałam na facetów.
-Tak- pokiwał głową Kasjan. –Chcesz zobaczyć?
-Jeśli mogę- uśmiechnęłam się. Poszedł do sypialni i wrócił po chwili.
-Obczaj- podał mi woreczek od jubilera.
-Och są świetne. –Spojrzałam na nich. –Dwa matowe krążki z żółtego złota, jakby lekko chropowate i postarzone, większa prosta bez ozdób, mniejsza z trzema malutkimi szmaragdami zatopionymi w złoto. Karolina miała też szmaragd w pierścionku zaręczynowym, będą razem świetnie grać.
-Pokaż-Młody usiadł obok mnie przy stole, przyzwyczajać się muszę. –Wziął obrączkę i wyglądało na to, że zamierza ją założyć.
-Nie!- Karolina z Kasjanem rzucili się w jego stronę jak zwierzęta.
-Co? -Rzucił krążek na stół.
-Nie mierzy się nie swoich obrączek- odpowiedziałam mu klepiąc go po plecach,- to przynosi pecha. Wyluzujcie się, nie dałabym mu jej założyć- spojrzałam na sapiących brunetów.
-Sorry, Boże są jeszcze jakieś głupie przesądy? Karola nie może odbierać obrączek, nie można mierzyć, coś jeszcze? -Skrzywił się.
-Nie powinni podnosić jak spadną, czy chyba Panna młoda nie może. –Spojrzałam na Kleo.
-Chyba Panna. Powinien podnieść świadek o ile się nie mylę, albo zwyczajnie mężczyzna- usiadła Młodemu na kolanach i objęła go za szyję. –Spoko już ja cię przyzwyczaję do twojej- zapewniła go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz