Siedziałam w wannie, moczyłam się przy świetle świec, obok wanny na wiklinowym fotelu siedział Tomek i gmerał mi we włosach. Opowiadałam mu co działo się przez cały dzień gdy zadzwonił telefon. Normalnie zagralibyśmy w papier, kamień, nożyce bo ostatnio dzwonią do nas tylko mamy, ale skoro ja siedziałam w wannie to nieszczęście spadało na mojego narzeczonego.
-Dobrze mamo, tak wszystko świetnie- mówił wracając na fotel. -Tak mogą tyć cytrynowe. Serio, jeśli Wam smakowały to my nie mamy nic przeciwko. nie, nie muszę się konsultować z Nelą, znamy swoje gusta, sami mówiliście, że jesteśmy ze sobą za długo. -Odpowiadał cierpliwie a ja uśmiechałam się do niego rozbawiona. -No, ok, jasne, buziaki Mamuś.
-Co tym razem?- Spytałam odruchowo, w końcu pozwoliliśmy im się wyżyć organizacyjnie nad naszym ślubem.
-Co to są tarteletki?- Spytał rozbawiony.
-Mąż!- Zgodziłeś się i nie wiesz na co?!- Oburzyłam się na żarty.
-Co za różnica, nie przekonamy ich, lepiej się poddać- schylił się, żeby mnie pocałować, ale złapałam go za koszulę i wciągnęłam do wanny. Prychał chwilę żeby później z uśmiechem na twarzy pocałować mnie słodko. Mruczał, gładził moją buzię i całował niesamowicie a ja byłam w niebie. Woda była chłodna gdy wychodziliśmy z wanny a my nie mieliśmy dość, nadzy poszliśmy na górę bawić się dalej.
-Pamiętasz, że obiecałeś Kasjanowi imprezę jutro?- Upewniałam się patrząc na szatyna.
-Pamiętam- cmoknął mój nos pochylając się i przytulając do siebie, leżeliśmy już spokojnie w łóżku. -Zrobisz coś dobrego do jedzenia?
-Zrobię, co zjecie?
-Karkówkę? Chłopaki lubią twoją karkówkę.
-Ok, ale musisz mnie zabrać na zakupy.
-Świetnie, jutro z samego rana. - Zarządził siadając i sięgając po swoją piżamę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz