24 stycznia 2015

Kolejna napaść

Siedziałam w wannie, moczyłam się przy świetle świec, obok wanny na wiklinowym fotelu siedział Tomek i gmerał mi we włosach. Opowiadałam mu co działo się przez cały dzień gdy zadzwonił telefon. Normalnie zagralibyśmy w papier, kamień, nożyce bo ostatnio dzwonią do nas tylko mamy, ale skoro ja siedziałam w wannie to nieszczęście spadało na mojego narzeczonego. 
-Dobrze mamo, tak wszystko świetnie- mówił wracając na fotel. -Tak mogą tyć cytrynowe. Serio, jeśli Wam smakowały to my nie mamy nic przeciwko. nie, nie muszę się konsultować z Nelą, znamy swoje gusta, sami mówiliście, że jesteśmy ze sobą za długo. -Odpowiadał cierpliwie a ja uśmiechałam się do niego rozbawiona. -No, ok, jasne, buziaki Mamuś. 
-Co tym razem?- Spytałam odruchowo, w końcu pozwoliliśmy im się wyżyć organizacyjnie nad naszym ślubem. 
-Co to są tarteletki?- Spytał rozbawiony. 
-Mąż!- Zgodziłeś się i nie wiesz na co?!- Oburzyłam się na żarty. 
-Co za różnica, nie przekonamy ich, lepiej się poddać- schylił się, żeby mnie pocałować, ale złapałam go za koszulę i wciągnęłam do wanny. Prychał chwilę żeby później z uśmiechem na twarzy pocałować mnie słodko. Mruczał, gładził moją buzię i całował niesamowicie a ja byłam w niebie. Woda była chłodna gdy wychodziliśmy z wanny a my nie mieliśmy dość, nadzy poszliśmy na górę bawić się dalej. 

-Pamiętasz, że obiecałeś Kasjanowi imprezę jutro?- Upewniałam się patrząc na szatyna. 
-Pamiętam- cmoknął mój nos pochylając się i przytulając do siebie, leżeliśmy już spokojnie w łóżku. -Zrobisz coś dobrego do jedzenia? 
-Zrobię, co zjecie? 
-Karkówkę? Chłopaki lubią twoją karkówkę. 
-Ok, ale musisz mnie zabrać na zakupy. 
-Świetnie, jutro z samego rana. - Zarządził siadając i sięgając po swoją piżamę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz