Tydzień temu zajrzałam z rana do kancelarii. Pani Zosia już wróciła więc ja straciłam pracę. Mogłam się teraz pojawiać tylko okazyjnie i po cywilnemu. Zamachałam mojej zmienniczce i zapukałam do gabinetu Tomka.
-Cześć- uśmiechnął się na mój widok.
-Hej, mam sprawę.
-To dobrze trafiłaś.
-Chcę jechać do Robaczka na parę dni. -Oznajmiałam odważnie.
-Nie dam rady teraz.
-Wiem, dlatego muszę jechać sama. Zostawię samochód i pojadę pociągiem, będzie wygodniej.
-Podjęłaś już decyzję.
-Właściwie to tak, chciałam tylko ci powiedzieć.
-Na długo?
-Pięć, sześć dni. Możesz dojechać na weekend.
-chcesz, żeby cię odebrać?
-Nie, nie tak po prostu proponuje.
-Co z twoją ręką, nie doszłaś do siebie.
-Nie biorę dużo bagażu, kosmetyczka, tylko podstawowa, dwie koszulki, jeansy i spódniczka. Bez szaleństw, zmieszczę się w taki zwykły szkolny plecak.
-Czemu tak szybko zdecydowałaś?
-Nie miałam dla niej czasu w urodziny. To jak dojedziesz?- Świdrowałam go wzrokiem.
-Nie mogę- stwierdził a ja wstałam. -Obiecałem mamie, że jej pomogę z ogrodem, niedługo zrobi się zimno- wyjaśnił szybko. Widząc że nie jestem zadowolona.
-Baw się dobrze- stwierdziłam przechylając się przez biurko, pocałowałam go delikatnie i wyszłam.
* * *
Wyprawa do chrześnicy przyniosła mi wiele pozytywnych przeżyć. Mała choć lekko rozpieszczona była uroczym dzieckiem. Szybko się uczy, jest kochana i bardzo "przytulna". Robert wyjechał z nią po mnie na dworzec. Rzuciła mi się na szyję i wycałowała policzki, miałam ochotę spędzić z nią cały czas na beztroskiej zabawie.
-Co się dzieje?- Spytał Robert widząc że coś jest nie tak.
-Będziesz u nas spać?- Odezwała się jednocześnie z nim Nika.
-Jasne, że będę a ty możesz razem ze mną. -Podłapałam jej temat bo wiedziałam, że ten mogę ciągnąć cały dzień.
-Nela.-Ponaglił mnie.
-Nie trafiłam z czasem? Mogę wpaść innym razem- spojrzałam mu w oczy.
-Wiesz, ze nie o to chodzi- zezłościł się na mnie. Wiedział, ze rozmawiałam tylko głupio się broniłam.
-Przepraszam- bąknęłam zajmując się jego córką.
-Już na weselu nie grało.
-Nie zagłębiaj się- rzuciłam mu smutne spojrzenie.
* * *
Obudził mnie dzwonek telefonu, pierwszego dnia tutaj zawsze spałam do późna, była jedenasta a ja wygrzebałam telefon z pod poduszki i bez sprawdzania odebrałam.
-No?
-Wiem, że cię nie ma- usłyszałam Konrada.
-Ale?- Szykowałam się na walkę z nim i pozostałą szóstką broniąca Tomka.
-Chciałbym z Tobą pogadać, bez względu na resztę, potrzebuje pomocy. -Dodał smutny.
-Coś się stało?
-Jestem sam- dwa słowa dały mi więcej informacji niż cała poprzedzające je rozmowa.
-Nie ułożyło wam się?
-Jestem...
-Przyjedź.
-Nie będę...
-Zamknij się, chcę cię mieć pod ręką, przyjedź.
-Nela, to twoja rodzina, oni nie muszą mnie gościć. Ty pojechałaś odpocząć.
-Z tobą teraz też odpocznę, kto cie lepiej zrozumie? Przyjedź.
-Porozmawiaj najpierw z rodziną.
-Nie rozłączaj się- wstałam stękając i poczochrana poszłam to Patki. -Cześć, mogę tu ściągnąć kumpla? Nadmuchamy mu materac.
-Jak będzie spał z tobą w jednym pokoju to nie ma problemu.
-To nie będzie problem?- Chciałam, żeby to powiedziała.
-Po co przyczłapałaś, przecież wiesz, że to nigdy nie jest problem. Idź się połóż bo masz wory pod oczami. -Wróciła do robienia naleśników.
-Ciocia- mała ucieszyła się na mój widok.
-Chodź Robaczku, obejrzymy jakąś bajkę- wzięłam ją na ręce i wróciłam do pokoju. Schowane w pościeli do południa oglądałyśmy bajki. Konrad zgodził się do mnie dołączyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz