24 stycznia 2015

Kłopoty...więcej kłopotów.

Tydzień temu zajrzałam z rana do kancelarii. Pani Zosia już wróciła więc ja straciłam pracę. Mogłam się teraz pojawiać tylko okazyjnie i po cywilnemu. Zamachałam mojej zmienniczce i zapukałam do gabinetu Tomka. 
-Cześć- uśmiechnął się na mój widok. 
-Hej, mam sprawę. 
-To dobrze trafiłaś. 
-Chcę jechać do Robaczka na parę dni. -Oznajmiałam odważnie. 
-Nie dam rady teraz. 
-Wiem, dlatego muszę jechać sama. Zostawię samochód i pojadę pociągiem, będzie wygodniej. 
-Podjęłaś już decyzję. 
-Właściwie to tak, chciałam tylko ci powiedzieć. 
-Na długo? 
-Pięć, sześć dni. Możesz dojechać na weekend. 
-chcesz, żeby cię odebrać? 
-Nie, nie tak po prostu proponuje. 
-Co z twoją ręką, nie doszłaś do siebie. 
-Nie biorę dużo bagażu, kosmetyczka, tylko podstawowa, dwie koszulki, jeansy i spódniczka. Bez szaleństw, zmieszczę się w taki zwykły szkolny plecak. 
-Czemu tak szybko zdecydowałaś? 
-Nie miałam dla niej czasu w urodziny. To jak dojedziesz?- Świdrowałam go wzrokiem. 
-Nie mogę- stwierdził a ja wstałam. -Obiecałem mamie, że jej pomogę z ogrodem, niedługo zrobi się zimno- wyjaśnił szybko. Widząc że nie jestem zadowolona. 
-Baw się dobrze- stwierdziłam przechylając się przez biurko, pocałowałam go delikatnie i wyszłam. 

* * * 

Wyprawa do chrześnicy przyniosła mi wiele pozytywnych przeżyć. Mała choć lekko rozpieszczona była uroczym dzieckiem. Szybko się uczy, jest kochana i bardzo "przytulna". Robert wyjechał z nią po mnie na dworzec. Rzuciła mi się na szyję i wycałowała policzki, miałam ochotę spędzić z nią cały czas na beztroskiej zabawie. 
-Co się dzieje?- Spytał Robert widząc że coś jest nie tak. 
-Będziesz u nas spać?- Odezwała się jednocześnie z nim Nika. 
-Jasne, że będę a ty możesz razem ze mną. -Podłapałam jej temat bo wiedziałam, że ten mogę ciągnąć cały dzień. 
-Nela.-Ponaglił mnie. 
-Nie trafiłam z czasem? Mogę wpaść innym razem- spojrzałam mu w oczy. 
-Wiesz, ze nie o to chodzi- zezłościł się na mnie. Wiedział, ze rozmawiałam tylko głupio się broniłam. 
-Przepraszam- bąknęłam zajmując się jego córką. 
-Już na weselu nie grało. 
-Nie zagłębiaj się- rzuciłam mu smutne spojrzenie. 

* * * 

Obudził mnie dzwonek telefonu, pierwszego dnia tutaj zawsze spałam do późna, była jedenasta a ja wygrzebałam telefon z pod poduszki i bez sprawdzania odebrałam. 
-No? 
-Wiem, że cię nie ma- usłyszałam Konrada. 
-Ale?- Szykowałam się na walkę z nim i pozostałą szóstką broniąca Tomka.
-Chciałbym z Tobą pogadać, bez względu na resztę, potrzebuje pomocy. -Dodał smutny. 
-Coś się stało? 
-Jestem sam- dwa słowa dały mi więcej informacji niż cała poprzedzające je rozmowa. 
-Nie ułożyło wam się? 
-Jestem... 
-Przyjedź. 
-Nie będę... 
-Zamknij się, chcę cię mieć pod ręką, przyjedź. 
-Nela, to twoja rodzina, oni nie muszą mnie gościć. Ty pojechałaś odpocząć. 
-Z tobą teraz też odpocznę, kto cie lepiej zrozumie? Przyjedź. 
-Porozmawiaj najpierw z rodziną. 
-Nie rozłączaj się- wstałam stękając i poczochrana poszłam to Patki. -Cześć, mogę tu ściągnąć kumpla? Nadmuchamy mu materac. 
-Jak będzie spał z tobą w jednym pokoju to nie ma problemu. 
-To nie będzie problem?- Chciałam, żeby to powiedziała. 
-Po co przyczłapałaś, przecież wiesz, że to nigdy nie jest problem. Idź się połóż bo masz wory pod oczami. -Wróciła do robienia naleśników. 
-Ciocia- mała ucieszyła się na mój widok. 
-Chodź Robaczku, obejrzymy jakąś bajkę- wzięłam ją na ręce i wróciłam do pokoju. Schowane w pościeli do południa oglądałyśmy bajki. Konrad zgodził się do mnie dołączyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz