A teraz opowiem wam bajkę: O maturze, był sobie dzień w którym kilka osób pisało egzamin MATURALNY, wszyscy byli bardzo dobrze przygotowani i pięknie ubrani w galowe stroje i szczęśliwi. Dużą sala gimnastyczna była w tej pięknej, szczęśliwej szkole przedzielona kurtyną, na co dzień stosowaną do oddzielenia połówek sal na których WF mieli chłopcy i dziewczęta. Bohaterowie siedzieli sobie i byli w trakcie wylewania swoich telnetów na papier. Gdy nagle po drugiej stronie kurtyny dało się słyszeć:
-AAAAAAAAA! O BOŻE! AAAAAA! Ratunku! RATUNKU! Pomocy! Zabierzcie to! -Szybkie kroki odbijały się echem a szpilki stukały o parkiet. Później było jeszcze gorzej piszcząca postać biegła i >ŁUP< wpadła na kurtynę, strona uczestnicząca jedynie dźwiękowo po raz pierwszy coś zobaczyła nieokreślony kształt na kurtynie i dźwięk upadającej osoby. Z drugiej strony wychyliła się głowa członka komisji i powiedziała:
-Mamy bąka w sali.
-Śmierdząca sprawa- powiedział chłopiec po stronie dźwiękowej.
KONIEC
Teraz trochę bardziej realistycznie.
Nie stresowałam się. Nie martwiłam, byłam zrelaksowana wchodząc na salę, przecież nawet jak mi się noga powinie, to nie umrę z tego powodu. Wylosowałam 3 ławkę, było przyjemna za mną spokojna postać przede mną dwie ławki wolne. Pech chciał, ale rozpaczać nie zamierzałam. Nie pomyliłam peselu, ani daty urodzenia, przykleiłam naklejki w wyznaczonych prostokącikach i przystąpiłam do egzaminu. Rozwodziłam się o Zosi i Telimenie, właśnie kończyłam, gdy naszła mnie fala żalu, chyba podświadomy stres dał o sobie znać, bo z oczu pociekły mi łzy. Pani odbierająca ode mnie arkusz egzaminacyjny była przerażona. Wyszłam z sali zatykając usta, żeby się nie rozszlochać i nie przeszkadzać reszcie i wypadłam na korytarz.
-Nela, co się stało?- Spytał Tomek podrywając się z ławki. Buczałam tylko przytulona do niego.
-Wyszła!- Usłyszałam Kasjana, za nim doszła jeszcze Karolina i Paweł a ja nie mogłam się opanować. Cała czwórka patrzyła na mnie i pocieszała.
-Nie martw się, na pewno będzie super.- Przekonywał Kasjan.
-To nie koniec świata- dorzucił Paweł.
-Mi też się wydawało, ze nic nie napisałam a miałam świetny wynik- Karolina wyjmowała chusteczki z torebki. Chłopcy popatrzyli na nią krytycznie. -No co? A- zorientowała się, ze może to nie najlepsze pocieszenie, ze ona miała dobry wynik. Ja jednak rozszlochana nie mogłam wydusić słowa o tym, ze było dobrze.
-Jedźmy na lody- zaproponował Paweł.
-Nie...nie...-ledwo byłam w stanie coś powiedzieć.
-No to co? Tak źle było? Powiedz coś?- Namawiał Tomek.
-Byłooooo...dobrze. Znaczy... tak myślę...chyba łatwe.
-No to czemu ryczysz! -Oburzył się Kasjan.
-Nie wiem- przyznałam szczerze.
-Wystraszyłaś mnie- Tomek pocałował mnie w czoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz