Siedzimy z Kamilem i Matuszem i powtarzamy kolejne lektury. Czytam już chyba po raz trzeci ten sam akapit bo zgodnie twierdzimy, że nie pamiętamy ani słowa.
-Co z tym Edkiem? Oni wszyscy byli jego Kochankami? Nawet ojciec?- Jęczy Kamil łapiąc się za głowę i patrzy na mnie błagalnie.
-Czwarty raz nie przeczytam. -Buntuje się choć sama tez już nie rozumiem.
-To Mrożek, nie musisz rozumieć! Masz pamiętać!- Mateusz rzuca w niego moją poduszką.
-Nie ja mam już dość- podnoszę się i podchodzę do biurka.
-Sok się skończył- oznajmia Kamil gdy podnoszę pusty karton.
-To czemu nie powiedziałeś wcześniej?- Obrywa mu się rzeczonym kartonem.
-Ja już mam dość- stwierdza Mateusz. -Napisz to za mnie- przykleja się do moich pleców. -Co to dla ciebie? Napisałaś RL napisałaś AM a nie napiszesz dwóch matur?
-Trzech- do spółki zgłasza się Kamil i już oboje dla jaj kleją się do mnie i przekonują.
-Upiekę ciasteczka- przekonuje Mateusz.
-Mówmy o czynach nie cudach- zaczynam się śmiać ale i tak się do mnie kleją.
-A wy co mi macacie moją kobietę?!- Do pokoju wchodzi Tomek a oni podskakują przestraszeni. Tomek za to wybucha głośnym śmiechem. -Jak nauka?- Pyta gdy wszyscy troje ze spuszczonymi głowami spoglądamy na notatki. -Chodźcie na obiad- otwiera drzwi.
-Teraz?- Krzywię się.
-A co mam was jeszcze na moment zostawić samych?
-No, mógłbyś, skoro już nam przerwałeś. -Szczerzy się Kamil zmierzając do drzwi, zaskoczony cofa się o krok gdy Tomek zagradza mu drogę z groźna miną.
-Słucham?- Patrzy mu prosto w oczy.
-No przecież....
-Buhahahahahahahahaha!!!- Nie wytrzymuje.
-Spadaj Hartman- wkurza się i schodzi na dół.
-Dużo jeszcze przed wami?
-Już nie mogę- żalę się przytulając do niego.
-Umiesz już wszystko.
-To w nagrodę, możesz mi zrobić masaż jak wczoraj, nie mam nic przeciwko- zatapiam się w jego ustach wchodząc do kuchni.
-Czy ty się czasem od niego odrywasz?- Jęczy zdegustowany Jacek- ja tu jem.
-To jedz i się nie wtrącaj- odpowiada mu Tomek przytulając się do moich pleców.
-A co ty robiłeś jak my się uczyliśmy?- Zainteresowałam się.
-Pomagał mi przy obiedzie- uśmiechnęła się mama.
-BOŻE! NIE JEDZCIE!- Tata zbiera jedzenie ze stołu i zaczyna się śmiać.
-Przestań, nie jest takim koszmarnym kucharzem- bronie Tomka, choć rozbawiła mnie ta akcja taty.
-Daj im się pośmiać- mruczy Tomek stojąc za mną i całując mój kark.
-Spokój nie śliń mi córki- Oboje dostajemy ręcznikiem od taty. Z premedytacją Tomek łapie mnie za rękę odwracając przodem do siebie i zaczyna całować. Ulegam oczywiście i jestem szczęśliwa, tylko głos mamy:
-Bo mu zaraz para uszami pójdzie- wyrywa nas z naszego szczęśliwego miejsca i zaczynamy się śmiać siadając przy stole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz