24 stycznia 2015

Mowa Młodego

Robiło się coraz później, mimo tego nadal siedzieliśmy w ogrodzie, to mógł być ostatni z tak pogodnych wrześniowych wieczorów więc czerpaliśmy z tych chwil ile się dało. Właśnie kończyliśmy jeść gdy Młody wstał żeby coś powiedzieć: 
-No dobrze skoro już jesteśmy najedzeni i wszyscy dzięki Bogu na spokojnie przyjęliście naszą sensacyjną wiadomość to teraz pora na mnie żeby wyrazić odrobinę wdzięczności. –Stał pewnie z kieliszkiem szampana w dłoni przy stole pełnym przyjaciół i ich rodziców tworzących dość zaskakującą ale spójną i solidarną rodzinę. Wszyscy przysłuchiwali mu się z zaciekawieniem. –Sam nie poradził bym sobie z tym wszystkim co zdarzyło się w ciągu ostatniej doby. Była to zbyt duża odpowiedzialność by pokonać ją samodzielnie w związku z tym chciałbym teraz przy was wszystkich podziękować Pani Agnieszce i Pani Dorocie za pomoc w przygotowaniu wszystkiego na dziś. Gdyby nie wy pewnie bym spanikował do reszty, dzięki za pomaganie mi w sprawach o których nie miałem bladego pojęcia i za znoszenie rozmów telefonicznych przeprowadzanych jakbym rozmawiał z kim innym. Chłopaki jesteście super- Wyszczerzył się do mojej mamy i teściowej które, zresztą jak wszyscy, przyjęły to z rozbawieniem. –Dziękuje Kubie, Tomkowi i Piotrkowi za pomoc w wyborze pierścionka i za jazdy po wszystkich Krakowskich jubilerach, szperanie po wszystkich stronach internetowych z biżuterią i przerzucanie katalogów za każdym razem gdy świrowałem i zmieniałem zdanie. –Mój mąż obejmował mnie siedząc ze mną na jednej ławeczce i z radością wymalowaną na buzi przyjmował totalne zaskoczenie wymalowane na mojej twarzy. –Tomkowi jeszcze za najtrudniejszą ze wszystkich rzeczy. –Pierwszy raz odkąd zaczął mówić zawiesił na mnie wzrok na dłużej. –Utrzymanie najszybciej łączącego fakty Niewidzialnego z dala od całej tej sprawy, i jednoczesne pomaganie mi w ułożeniu całej tej przemowy. To musiało być naprawdę trudne skoro mieszkają pod jednym dachem. –Teraz dopiero wyszczerzyłam się orientując się, że to o mnie. Chyba jednak przecenił prędkość z jaką łącze fakty. –Zaraz po Tobie Tomek chciałbym przejść do twojej żony. 
-Proszę-uśmiechnął się wskazując mnie ręką. 
-Nel, dzięki za –siedziałam jak na szpilkach, zaskoczona, że w ogóle miał mi coś do powiedzenia zważywszy, że o niczym do dziś rana nie miałam pojęcia- za uświadomienie Kleo, że w ogóle istnieje w momencie gdy niezauważany przez nią sam obserwowałem każdy jej ruch.-Kleo siedziała zaraz obok stojącego Łukasza i od dłuższej chwili trzymała go za rękę. Wpatrywała się w niego z uśmiechem, jej mina wyrażała czystą radość tym wieczorem. Wyglądała pięknie w lekkiej różowej sukience i ze spiętymi do góry włosami. Była urocza a on spoglądał na nią co chwilę jakby upajając wzrok. –Dzięki też za to, że trzymałaś mnie w ryzach w momentach zwątpienia gotowa dać mi w pysk i poklepać po ramieniu gdy tego potrzebowałem. Świetnie wiedzieć że mam taki zawór bezpieczeństwa w razie gdybym zamierzał stać się znów idiotą. 
-Możesz być pewien, że zawrócę cię na odpowiedni tor- zapewniłam- jeśli będzie trzeba-dodałam. 
-No i dzięki za przygotowywanie Kleo na ten dzień już od dawna, o ile się nie mylę oznajmiłaś jej, że będziemy małżeństwem zanim jeszcze byliśmy ze sobą. 
-Dlatego ja się nie martwiłam jak się ociągałeś z podjęciem decyzji- dołączyła się z przekornym uśmiechem, dotychczas milcząca Kleo. Pochyliła się w moją stronę i ucałowała mój policzek. Byłam wzruszona, ale zaczęłam grzebać za moim telefonem, żeby zrobić wystarczająco dokładne notatki z tej wzruszającej przemowy, żeby móc ją później odtworzyć. 
-Spokojnie mam to wszystko na laptopie, idzie niemal dokładnie słowo w słowo z planem- szepnął mi do ucha mąż. 
-Niemal na końcu, ale nie mniej ważne podziękowania należą się rodzicom mojej przyszłej żony-widać było, że coś mu przyszło do głowy- Świetnie to brzmi, nie?- Spojrzał na Kleo, która z szerokim uśmiechem pokiwała mu głową, pochylił się i pocałował jej dłoń którą cały czas ściskał. –Przepraszam, wracając do moich przyszłych teściów, dziękuje Wam bardzo za sprowadzenie na świat mojej przyszłej żony i wychowanie jej na tak uroczą i pełną uczuć osobę. –Ciocia i wujek uśmiechnęli się, widać było, że i oni cieszą się szczęściem Kleo i Młodego. –Mamo- Łukasz jakby karcił swoją mamę pochłoniętą wymienianiem wrażeń z ciocią. –Dzięki, że włożyłaś tyle pracy w tego smarka który sprawiał tyle problemów, dzięki tobie jestem teraz szczęśliwy. Nigdy nie wyszedłbym na ludzi gdyby nie twoja cierpliwość i miłość. 
-W takim razie za wszystkich którzy się do tego zamętu przyczynili-tata Kuby podniósł kieliszek do góry. 
-Dobra robota- Paweł poklepał Łukasza po ramieniu- od dłuższej chwili kręcił się za jego plecami nosząc rozespanego Filipa. –Mogę już siku?- Upewnił się żeby nie przerywać albo nie stracić jakiejś kolejnej mowy. 
-Możesz- Młody parsknął śmiechem. –Wziąć go? 
-Nie, ja, proszę- wyciągnęłam ręce w stronę przyjaciela. –Wszyscy go już wyprzytulali tylko nie ja. 
-Ha ha, nie- Kle przechwyciła małego nim zdążyłam się poprawić i wygodnie usiąść. 
-Trzymaj jak potrzebujesz dziecka, mi już ręce odpadają- Mój brat podał mi swoją córkę. 
-Mięczak- posłałam mu szeroki uśmiech przytulając jego córkę i podnosząc tyłek bo mała nie lubiła znudzona siedzieć w przy stole, wolała się rozglądać więc trzeba było się z nią niemal nieustannie kręcić. Chodziłam po ogrodzie mojej teściowej przyglądając się jej i Mirkowi siedzącemu obok, świetnie się bawili z resztą rodziców…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz