-Oświadczyłeś się Roksanie?- Spytałam bo był uradowany jak dziecko.
-Nie! Oszalałaś? Ty mi będziesz pomagać w organizacji w odpowiednim momencie, więc skąd to podejrzenie?- Zdziwił się. Ja trochę też.
-No to co? –Przerwałam konwersację nie na temat.
-Napisałem coś- oznajmił tajemniczo.
-To znaczy co? Chcesz zostać poetą?- Nie kumałam.
-Nie, Boże Hartman, jak ty wolno czaisz. Jesteś beznadziejna.
-Sam jesteś beznadziejny, tak tłumaczysz. –Poprawiłam koc pod którym siedziałam i zatrzasnęłam książkę. –Poczekaj. –Wzięłam dwa łyki wina. –Dobra, już się napiłam. Mów.
-Idiotka. –Skwitował.-Napisałem komentarz u ciebie-oznajmił ucieszony.
-Wiesz, że za to są poważne kary.
-No to przecież Ci mówię!- Obruszył się.
-Ale kara nie jest za niepoinformowanie mnie, tylko za napisanie.
-Omg, no to wpadłem. Kobieto oddaj mi syna, jak mam go w moich silnych ramionach to mnie nie ruszy. –Słyszałam jak krzyczy do Roksany.-Nigdy nie wiadomo, jak szybko przyleci, żeby mnie dorwać. Popłoch, pakuj tylko niezbędnik i jedziemy za miasto. Po co ci bielizna, za miastem się nie przyda. –Wykrzykiwał jakby miał się ewakuować. Później byłam świadkiem pocałunku, właściwie moje uszy były, a na końcu raczył się do mnie znów odezwać. –Przekaż chłopakom, że ich kocham.
-Nie wiem kim jesteś, nie wiem czego chcesz, jeśli szukasz okupu, mogę ci powiedzieć że nie mam pieniędzy. Ale to co mam to bardzo konkretny zestaw umiejętności, umiejętności które zdobyłam podczas bardzo długiej kariery, umiejętności które tworzą ze mnie koszmar dla takich ludzi jak ty. Skoro to zrobiłeś to będę cię szukać i ścigać, a potem znajdę cię i wymierzę karę.
-Powodzenia-rozłączył się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz