24 stycznia 2015

Nieproszony gość

Postanowiłam wrócić do Krakowa i wziąć sprawy w swoje ręce. Wstałam skoro świt i ostatni raz wybrałam się nad jezioro. Za sadem zdjęłam japonki i szłam boso piaszczystą polną drogą. Skinęłam starszemu mężczyźnie mieszkającemu na wprost gospodarstwa w którym się zatrzymałam. Nie miałam pojęcia jak wcześnie musiał wstać, żeby wracać skądś na rowerze o tej porze a o nocne eskapady go nie podejrzewałam. Miałam piach między palcami, a obok mnie w trawie grały świerszcze. Wzięłam głęboki oddech, płuca wypełniło nieskazitelnie czyste powietrze. Niedaleko mnie ktoś zdecydowanie kosił trawę, dało się wyczuć jej zapach, jak zawsze zdjęłam ubrania i wskoczyłam do wody. Zatraciłam poczucie czasu,podkradłam się do sadu, żeby zabrać owoce na drugie śniadanie i tak czas zleciał mi do południa. Nie żałowałam, że trochę przeciągnęłam to pożegnanie z tym miejscem, było w nim coś magicznego, łatwiej było mi tu znieść cały ból i smutki. Jeszcze raz wskoczyłam do wody i przepłynęłam spory kawałek. Z Zasady nie otwierałam oczu, zawsze bałam się robić to w wodzie, przełamałam się w tamtym roku w basenie Kasjana, ale jezioro to nie to samo... tu może być więcej żyjątek. Podpłynęłam do pomostu. Wyciągnęłam rękę do góry, żeby go znaleźć bez otwierania oczu, miałam zamiar się podciągnąć i usiąść, przetrzeć buzię koszulką i dopiero uchylić powieki, ale mało mi serce gardłem nie wyskoczyło gdy ma moich nadgarstkach zacisnęły się ręce i wyciągnęły mnie z wody. Natychmiastowy wytrzeszcz był nieunikniony, mrugałam trochę z nieodwietrzania trochę chcąc się upewnić, że to nie halucynacje. Dałam mu w twarz wyjaśniając: 
-Miałam na to ochotę od dawna. 
-Musimy porozmawiać na spokojnie. 
-No raczej, ale najpierw to- pocałowałam go z takim zaangarzowaniem na jakie tylko było mnie stać, czułam, jak mnie tuli i całuje, to musiało coś znaczyć, jednak oderwałam się i oznajmiłam. 
-To nie jest żaden akt przebaczenia, żeby to było jasne, ciągle mamy wiele rzeczy do omówienia, a ja nie jestem przyjaźnie nastawiona. 
-Postaraj się. 
-To t się postaraj Tomasz. Nawaliłeś. 
-Wiem. -Zapewnił łagodnie mi się przyglądając. 





Ubezpieczałam samochód, wiecie co? 
NELLY WATRIN 
N.W. 
N.W -> Nieszczęśliwe wypadki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz