Wstałam wczesnym rankiem, uszkodziłam sobie nadgarstek nad jeziorem i zamierzałam coś z tym zrobić. Ponieważ moje biedne nadgarstki są w ruinie jeszcze od czasów wszelkiej walki wręcz jaką chłonęłam będąc w wieku gimnazjalnym łatwo ulegałam kontuzjom, zwłaszcza podciąganie się na rękach (co namiętnie robiłam łapiąc się pomostu) je wykańcza. Wczoraj po południu zauważyłam, że w ręce od nadgarstka wystaje mi coś dziwnego, podejrzana gulka, jakby przesunięta kość(?). Zaniepokoiło mnie to i stwierdziłam, że przejdę się dziś pierwszy raz do nowej przychodni. Już w recepcji nacięłam się na PANIE PIELĘGNIARKI dla których wszystko było złe. Złe ubezpieczenie, zła legitymacja, zła godzina, złe pytania. To za co ja płacę podatki?! Hello! Czy ja mówię niewyraźnie? Daje legitymacje ubezpieczeniową i oznajmiam, że jestem tu pierwszy raz bo się przeprowadziłam i że chciałabym się zapisać do jakiegoś lekarza rodzinnego. To one nie wiedzą co mam zrobić! Ja tam pracuje czy one?! Udaje mi się CUDEM(!) załatwić lekarza a od niego skierowanie do ortopedy. Wybierałam losowego rodzinnego a okazał się całkiem spoko, może dlatego, że wyglądałam jak sierota...zlitował się. Do ortopedy dało się wcisnąć tylko dzięki uprzejmości jednego Pana. Lekarz pomacał nadgarstki i kazał zrobić prześwietlenie. na prześwietlenie miałam wziąć skierowanie od rodzinnego który miał właśnie przerwę(!) poszłam do innego, bo za pół godziny (ma godzinę przerwy) zamykają pracownię RTG. Latam a oni mnie odsyłają do ortopedy po historię choroby! DO ORTOPEDY U KTÓREGO JESTEM PIERWSZY RAZ I TO Z URAZEM!
-NI CHOOYA! -Wykrzyknął mój mózg. Nie odpowiedziałam, zamknęłam drzwi i poszłam sobie do prywatnej przychodni. Zapomniałam dodać, że poruszam się autobusami, bo ręka jest do tego stopnia uszkodzona, że nie mogę zmieniać biegów... to nie jedyna rzecz, boli przy pisaniu sms-ów czy wiązania włosów, nawet zapinaniu stanika.
-Co tu robisz?- Zdziwiłam się na widok Tomka stojącego pod prywatną przychodnią.
-Jechałem z archiwum. Zobaczyłem jak wchodzisz, nie powinnaś w takim stanie jeździć autobusami. -Uśmiechnął się niepewnie.
-Miło, że jesteś -podeszłam bliżej witając się z nim.
-Możesz na mnie liczyć. -Popatrzyłam na niego łagodnie. -Wiem co masz na myśli i masz rację, ale daj mi się sobą zaopiekować.
-Nie będę protestować, chętnie skorzystam z oferty podwiezienia.
-Nie chciałabyś zostać u nas na parę dni? Masz sporo problemów z tą ręką.
-Poradzę sobie sama- zapewniłam.
-Może wpadnę zrobić kolację?- Spytał gdy wyjeżdżaliśmy z parkingu.
-Wpadnij- nie oponowałam, to był niezły pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz