25 stycznia 2015

Obawy 4

-Pani Krysiu!- Odebrałam telefon od mamy Kasjana, było jakoś po dwudziestej. 
-Witaj Nela, nie przeszkadzam?- Upewniła się. 
-Nigdy- zaśmiałam się. –Wszystko ok? 
-Tego właśnie chciałabym się dowiedzieć i liczę na ciebie. 
-Zamieniam się w słuch- zaciekawiła mnie. 
-Kasjan rozmawiał dziś z moim mężem na dość zaskakujący temat. Wypytywał o ginekologów, mięśniaki i usuwanie macicy. Przyznasz, że to dość dziwne. Czy on i Karolina, czy wszystko u nich w porządku? Nie chciał nam nic powiedzieć gdy zaczęliśmy wypytywać, Paweł też nie, wpadli tylko po informacje i wypadli. 
-Karolina ma się świetnie, Kasjan też bo on nie ma macicy. 
-Nela, nie zbywaj mnie żartem, proszę. To nie jest materiał na hobby dla Niewidzialnych. Co się dzieje? Czy oni chcą mnie pozbawić wnuka? Boją się przyznać? 
-Nie! Pani Krysiu! W życiu by czegoś takiego nie zrobili! Kasjan by na to nie pozwolił, Karolina też nie. 
-Coś się musi dziać Nela. Proszę powiedz mi, byli tu rano a ja jestem kłębkiem nerwów z tego powodu. Nie chcę, żeby mój syn i Karolka cierpieli w dodatku sami. Mogę im pomóc, Hubert może pogonić sprawy, cokolwiek ale nich nie borykają się z tym sami. 
-Sami? 
-Tak wiem, macie siebie, ale my też bywamy pomocni. Sama byś zadzwoniła do taty, nie mam racji? 
-Cóż, nie. Nie tym razem. Powiem Pani, ale tylko pod jednym warunkiem. Przysięgnie mi Pani, że nikomu poza mężem nie powie i on też nie puści pary z ust nikomu poza Niewidzialnymi. Nikomu. 
-Dobrze, obiecuję. 
-Tylko Niewidzialni mąż, choćby nie wiem co Pani usłyszała! 
-Przerażasz mnie, ale dobrze. Obiecuję. 
-Właśnie dzisiaj zrobili mi biopsję, mam guzy na macicy, sprawdzają czy nie są złośliwe. Jutro będę miała wyniki. –Milczała. Ja jej powiedziałam a ona milczała a na koniec rozłączyła się. Spojrzałam zdziwiona na Tomka a on wzruszył ramionami. 
Jakieś dwadzieścia parę minut później zadzwonił domofon. Tomek poderwał się, żeby odebrać. Na górę weszła Pani Krysia z mężem mieli takie zatroskane spojrzenia, że nie potrafiłam nic powiedzieć zacisnęłam wargi i zaczęłam płakać. Otarłam łzy spływające po nosie przedramieniem i skuliłam się nie potrafiąc znieść tej troski. Nie rozebrali się nawet tylko dopadli mnie jak własnego dziecka i zaczęli pocieszać, głaskać, całować podawać chusteczki. 
-Czemu chcesz być w tym sama? –Spytała Pani Krysia ocierając mi chusteczką łzy. Dławiąc się i szlochając wypowiedziałam wkońcu: 
-Niewidzialni. 
-Czemu powiedziałaś tylko chłopakom? Nie wolałabyś porozmawiać z jakąś kobietą? Zazwyczaj pacjentki wolą rozmawiać o takich dolegliwościach z innymi kobietami. Kleo? Mama?-Pytał Pan Hubert. 
-Nie chcieliśmy wszczynać paniki, widzisz sam tato jak troska na nią działa. Najlepiej znosi tą od chłopaków, dawkowaną poczuciem humoru i wygłupami. Baliśmy się reakcji łańcuchowej, Kleo, Danka, Dorota, Darek. –Wymieniał mój mąż a ja już wizualizowałam sobie tą panikę i znów zaczęłam ryczeć jak opętana. Mój ból konsumował mnie od środka, wszelkie rozsądkowe zapory puściły od tej paniki jaka malowała się na ich twarzach, żadnego już udawania i trzymania się dzielnie, tylko płacz. Zakryłam buzię rękoma ze wstydu, nie znosiłam takich wybuchów, wolałabym być sama. 
-Boję się, że nie będę mogła mieć dzieci, że okaże się, że nie będę mogła. –Mamrotałam rozżalona-Nie chcę tego zrobić Tomkowi, nie chcę chorować, nie chcę, żeby musiał przez to przechodzić, żadne wsparcie nie pomaga, na końcu zostaje się z wielkim żalem a wsparcie choć miłe nie wynagradza strat. Jak umrę to co on zrobi. –Mój mąż stał na wprost mnie i zakrywał oczy dłońmi. –Moje ciało mnie chce współpracować. –Pokręciłam głową patrząc na niego. Przepraszam Kochanie. –Stanął tyłem i przetarł twarz rękoma. Widziałam jak oddycha głęboko. Puścił dłonie i znów stanął tak, że go widziałam po jego twarzy spływały łzy. 
-Nic, nic nie jest dla mnie ważniejsze niż ty. –Był zdeterminowany. –Okaże się, że nie będziesz mogła mieć dzieci –dłonie Pani Krysi gładziły mnie po plecach, tata bruneta trzymał mnie za rękę. –Wtedy jak się zdecydujesz to zaadoptujemy jakiegoś malucha. Nawet gdyby miało się okazać, że możesz być w ciąży, ale jest jakieś ryzyko, nie pozwolę ci na to. Ty jesteś na pierwszym miejscu. Nigdy nie zapominaj. 
-Ale zawodzę.- Jęknęłam kładąc głowę na klanach i zalewając się nową falą łez. 
-Kochanie- Tomek klęczał przy łóżku a rodzice oczyścili przestrzeń. –Nie zawodzisz mnie, jesteś idealna, damy radę, jasne? Wytrzyj buzię, wysmarkaj się i zrobimy rodzicom herbaty. Starczy tych strachów, nic ci nie będzie bo ja cię nie puszczę nigdzie. –Podziałało, tak właśnie zrobiłam, mąż zabrał mnie do kuchni i posadził na krześle, gdzie przeszłam pranie mózgu zrobione przez rodziców Kasjana. Namawiających mnie na telefon do rodziców. Później Pani Krysia proponowała mi że ona pójdzie ze mną po wynik, może wejść ze mną nawet do gabinetu. 
-Wstydziłabym się, dzięki. Chłopaki ze mną będą- zapewniłam ją. 
-Łatwiej ci iść do ginekologa z Niewidzialnymi niż ze mną? -Zdziwiła się. –Przysięgłabym, że oni też oddaliby wszystko, żeby nie iść. 
-Gdybym ich poprosiła też weszliby ze mną, każdy z nich trzymałby mnie za rękę w trakcie zabiegu dyby była taka potrzeba. Oni dają mi poczucie bezpieczeństwa. 
-Kasjan? –Tata bruneta nie był chyba pewien, czy jego nabijający się ze wszystkiego syn był w stanie być na tyle delikatny i taktowny. 
-Tak. Na pewno, byłby chyba pierwszy do którego bym zadzwoniła po Tomku, albo Kuba. Nie wiem w sumie, każdy by mi pasował. –Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk herbaty. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy do późna, wymusiłam na nich obietnicę, że nikomu nie powiedzą zanim wyszli a potem zadzwoniłam do bruneta i go zrypałam. 
-Obiecałeś! Słyszysz, obiecałeś, moja macica, moja decyzja! Musiałam im powiedzieć, bo myśleli, ze Karolina jest w ciąży i chce usunąć! –Nawrzeszczałam na niego i się rozłączyłam nie byłam najbardziej stabilnym emocjonalnie człowiekiem na ziemi. Później zadzwoniłam przeprosić. 

-Pani Hartman, zapraszam. – Pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu. 
-Pan Hartman?- Lekarz spojrzał na Tomka którego ręki nie chciałam puścić. 
-Tak. 
-Zapraszam, siadajcie państwo. 
-Damy radę, pamiętaj.-Zacisnął mocniej rękę i usiadł ze mną. 
-Cóż, mamy już wyniki biopsji- zrobił wstęp lekarz. 
-Konkrety, szybko, bez owijania. –Spojrzałam na niego zła. 
-Nie są złośliwa, ale należy je usunąć. Ciąża jest możliwa, ale poród tylko przez cesarskie cięcie. –Wypuściliśmy powietrze nagromadzone płucach i spojrzeliśmy sobie w oczy. Tomek złapał moją buzię i pocałował mnie mocno. 
-Kocham Cię- szepnął. 
-Możemy zaplanować zabieg za tydzień. Pasuje Pani ta data? 
-Nie bardzo, chcę mieć to z głowy już. Nie myśleć więcej. Mam pracę i nie powinnam robić sobie tyle wolnego. Chciałbym wszystkie swoje dokumenty medyczne, wszystkie badania i pana diagnozy. Proszę się nie gniewać, ale ktoś może mi to zrobić jeszcze jutro. –Tomek zajął się załatwianiem wszystkiego z lekarzem a ja siedziałam spokojnie i oddychałam głęboko radząc sobie ze schodzącym ze mnie napięciem. Ze wszystkiego trzęsły mi się aż ręce. 
-Nie złośliwe, mogę rodzic- oznajmiłam chłopakom zaraz po wyjściu. Rzucili się, żeby mi gratulować całowali mnie i ściskali jak największy skarb, widać było, że im ulżyło a ja cała się trzęsłam. Stres który ze mnie schodził dopiero teraz uderzył ze mnie ze zdwojoną siłą. Kasjan rozmawiał ze swoim ojcem który miał mi załatwić zabieg na jutro u swojego znajomego a ja mogłabym dać sobie rękę uciąć, że za oknem zobaczyłam mojego ojca. Zaśmiałam się w duchu z moich zwidów i złożyłam kurtkę. Tomek zadowolony naciągnął mi czapkę na głowę i obwiązał szyje szalikiem, cały czas się uśmiechając i całując moje usta co chwila. Ruszyliśmy do wyjścia. Konrad wyszedł pierwszy i wyrwało mu się 
-Cholera- chłopaki wychodzili za nim a ja z Tomkiem na końcu, dotarło do mnie, że za zewnątrz faktycznie stoi mój wściekły ojciec. Ruszył w naszą stronę wkurzony jak diabli. Miałam ochotę zacząć uciekać, ale jakby to absurdalnie wyglądało? Chyba skomunikowali się z moim mężem na jakimś wyższym męskim poziomie, bo szatyn odsunął mnie od siebie zrobił dwa kroki do przodu i opuścił ręce sekundę przed tym jak mój ojciec wymierzył mu potężny prawy hak. 
-Że ona jest głupia wiem, ale że ty?!-Wrzasnął i podał mu rękę, jeśli mój mąż liczył na podniesienie się na nogi to się przeliczył, dostał strzał z drugiej strony. 
-Tato!- Wrzasnęłam zalewając się łzami i wyrywając się z ramion Łukasza. –Przestań! Przestań! 
Mój ojciec jednak miał to gdzieś. Nawet na mnie nie spojrzał. Dyszał ciężko wciekły patrząc jak Tomek zbiera się z ziemi. 
-Co ci powiedział lekarz?- Spytał dopiero odwracając się w moją stronę. 
-Jak mogłeś!- Uderzyłam go w ramię mijając go i podchodząc do Tomka. –Wszystko dobrze?- Oglądałam go dokładnie. –Nic ci nie jest? –Oglądałam jego szczękę. Był jeszcze odrobinę zamroczony. –Jak mogłeś tato?! –Wrzasnęłam wściekła. 
-Co Ci powiedział lekarz kochanie?- Patrzył na mnie wyczekująco. 
-Serio?! Pobiłeś go na wejściu a teraz mi słodzisz? 
-Diagnoza!- Wrzasnął na mnie rozjuszony, więc mu powiedziałam chłopaki oglądali Tomka więc był w miarę bezpieczny a ja stałam zaciskając pięści i patrząc wkurzona na ojca jak wyciąga telefon i przekazuje mamie dwa zdania mojej diagnozy. Dopiero po tym odetchnął głęboko i wyglądał jakby jego ciało się rozluźniło. –Tak się bałem- przytulił mnie.-Tak bardzo się o ciebie bałem Kochanie. Nie mogłem nawet myśleć, że coś ci się stanie. 
-Jak mogłeś tak potraktować Tomka?- Spytałam z wyrzutem. 
-Zrobię to jeszcze raz jak będzie trzeba- trzymał mnie w ramionach i tulił, ale patrzył wkurzony na Tomka. –Co ty sobie myślałeś? Nie tak miałeś się nią opiekować. 
-Opiekowałem się dobrze, wszystko załatwione, po prostu ty nie możesz znieść, że zostałeś wykluczony ze sprawy- mój mąż masował szczękę patrząc mojemu ojcu w oczy. –Przyznaj tato, ze tego nie możesz ścierpieć. Zamiast całej nocy zmartwień miałbyś tylko trzydzieści sekund bo teraz by do ciebie zadzwoniła. Krysia zadzwoniła przed przyjazdem do nas, czy po?- Spytał. 
-Krysia? Mama rozmawiała z Łukaszem. –Spojrzałam na Młodego z wyrzutem. 
-Możesz oddać jemu. –Wskazałam szatynowi Młodego. –Kleo?- Spytałam. 
-Nie wie- zapewnił ale dalej chował się za Kasjanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz