Nie było szans żeby nas przekonać do rozdzielenia. Poza tym byliśmy już umówieni z Niewidzialnymi, kto normalny dzień przed ślubem siedzi samotnie i rozmyśla? Będziemy gotować, jeść, pić piwo i tańczyć a później rzucimy się na PS i przeszczęśliwi położymy się spać.
-Dear Darlin’, please excuse my writing.
I can’t stop my hands from shaking
'Cause I’m cold and alone tonight. - Śpiewał Kasjan gdy kroiłam karkówkę do chińczyka.
-Włączysz mi?- Spytałam Kuby siedzącego koło wierzy.
-Jasne! -Wrzucił do odtwarzacza moją płytę.
-Dear Darlin’, please excuse my writing.- Zawyliśmy z chłopakami.
-Nie wytrzymam z Wami,- Kleo popijająca wino zaczęła się z nas śmiać. -Wyglądacie zabójczo, ty i twój męski chórek. Poza tym ile możecie wałkować ten sam kawałek.
-Do końca życia! -Oburzył się Piotrek. -Olly jest mistrzem.
-Nie nabijaj się- pogroziłam mu nożem szefa kuchni.
-Gdzie z tą kosą psychopatko- Rafał ledwie się uchylił.
-Krój tą marchewkę bo żarcia nie będzie- ponaglała go Karolina siedząca obok.
-Będzie nie krzycz na niego- Tomek postanowił bronić Witkowskiego.
-Przemuś? Jak tam grzybki?- Odwróciłam się do przyjaciela.
-Idzie mu nieźle- wyręczył go Adam.
-Boże Kamil z Mateuszem idą- Roxie wyglądała na przerażoną.
-Co jest nie tak z nimi?- Przestraszyłam się bo miała na prawdę nie tęgą minę
-No wiesz, robi się ciasno.
-Wszystko dobrze Kotek?- Paweł przyjrzał się jej uważnie.
-Nie, tak, no wiesz. Ze mną dobrze. Mam Niewidzialnych pod ręką, nic mi nie będzie.
-Położą się w kałuży żebyś mogła po nich przejść- wyśmiał nas Rafał.
-Jesteśmy stadem a to nasza ciężarna samica, jasne że umrzemy żeby ją obronić. Podtrzymywanie gatunku- spojrzałam na niego jak na debila.
-Stary ty się żenisz!- To było pierwsze zdanie jakie wykrzyknęli moi koledzy z ogólniaka zaraz po tym jak się pojawili w drzwiach.
-No wiem, co za nowość?- Spytał Tomek.
-Nie, ty!- Matt wybuchnął śmiechem.
-Stary, gratulacje- Kamil poklepał mnie po plecach gdy zwijałam się ze śmiechu.
-Kocham Was- ucałowałam ich obu. -Gdzie Wasze samice?
-Jesteśmy sami, po co ciągnąć drzewo do lasu? -Spytał retorycznie Matt.
-Idziemy jeść na miasto, teraz! Ubierać się! Nie zniosę tego tłoku, będę mdleć, teraz! Kochanie, zorganizuj nam nowy lokal! Oooooch! Wnerwiacie mnie! -Roxie puściły nerwy. Niewidzialni normalnie by ją już ewakuowali, ale teraz robiliśmy to tylko z Tomkiem, bo wszyscy czekali co my na to.
-Ruszcie dupy faceci!- Kleo nie znosiła ich zawiech.
-Gdzie idziemy?
-Do mamy- Beata wyjęła telefon. -Tam się najemy.
-No i co ja mam robić?- Paweł spojrzał na Tomka, Roksana już zdążyła wyjść z Kasjanem i Konradem.
-Zmienimy lokal. -Odparowałam uśmiechając się, -ciężarna samica rządzi.
-Te fochy są super- śmiał się Tomek.
-To nie fochy to hormony- poprawiłam go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz