24 stycznia 2015

Ostatni wieczór wolności z przyjaciółmi

Nie było szans żeby nas przekonać do rozdzielenia. Poza tym byliśmy już umówieni z Niewidzialnymi, kto normalny dzień przed ślubem siedzi samotnie i rozmyśla? Będziemy gotować, jeść, pić piwo i tańczyć a później rzucimy się na PS i przeszczęśliwi położymy się spać. 

-Dear Darlin’, please excuse my writing. 
I can’t stop my hands from shaking 
'Cause I’m cold and alone tonight. - Śpiewał Kasjan gdy kroiłam karkówkę do chińczyka. 
-Włączysz mi?- Spytałam Kuby siedzącego koło wierzy. 
-Jasne! -Wrzucił do odtwarzacza moją płytę. 
-Dear Darlin’, please excuse my writing.- Zawyliśmy z chłopakami. 
-Nie wytrzymam z Wami,- Kleo popijająca wino zaczęła się z nas śmiać. -Wyglądacie zabójczo, ty i twój męski chórek. Poza tym ile możecie wałkować ten sam kawałek. 
-Do końca życia! -Oburzył się Piotrek. -Olly jest mistrzem. 
-Nie nabijaj się- pogroziłam mu nożem szefa kuchni. 
-Gdzie z tą kosą psychopatko- Rafał ledwie się uchylił. 
-Krój tą marchewkę bo żarcia nie będzie- ponaglała go Karolina siedząca obok. 
-Będzie nie krzycz na niego- Tomek postanowił bronić Witkowskiego. 
-Przemuś? Jak tam grzybki?- Odwróciłam się do przyjaciela. 
-Idzie mu nieźle- wyręczył go Adam. 
-Boże Kamil z Mateuszem idą- Roxie wyglądała na przerażoną. 
-Co jest nie tak z nimi?- Przestraszyłam się bo miała na prawdę nie tęgą minę 
-No wiesz, robi się ciasno. 
-Wszystko dobrze Kotek?- Paweł przyjrzał się jej uważnie. 
-Nie, tak, no wiesz. Ze mną dobrze. Mam Niewidzialnych pod ręką, nic mi nie będzie. 
-Położą się w kałuży żebyś mogła po nich przejść- wyśmiał nas Rafał. 
-Jesteśmy stadem a to nasza ciężarna samica, jasne że umrzemy żeby ją obronić. Podtrzymywanie gatunku- spojrzałam na niego jak na debila. 
-Stary ty się żenisz!- To było pierwsze zdanie jakie wykrzyknęli moi koledzy z ogólniaka zaraz po tym jak się pojawili w drzwiach. 
-No wiem, co za nowość?- Spytał Tomek. 
-Nie, ty!- Matt wybuchnął śmiechem. 
-Stary, gratulacje- Kamil poklepał mnie po plecach gdy zwijałam się ze śmiechu. 
-Kocham Was- ucałowałam ich obu. -Gdzie Wasze samice? 
-Jesteśmy sami, po co ciągnąć drzewo do lasu? -Spytał retorycznie Matt. 
-Idziemy jeść na miasto, teraz! Ubierać się! Nie zniosę tego tłoku, będę mdleć, teraz! Kochanie, zorganizuj nam nowy lokal! Oooooch! Wnerwiacie mnie! -Roxie puściły nerwy. Niewidzialni normalnie by ją już ewakuowali, ale teraz robiliśmy to tylko z Tomkiem, bo wszyscy czekali co my na to. 
-Ruszcie dupy faceci!- Kleo nie znosiła ich zawiech. 
-Gdzie idziemy? 
-Do mamy- Beata wyjęła telefon. -Tam się najemy. 
-No i co ja mam robić?- Paweł spojrzał na Tomka, Roksana już zdążyła wyjść z Kasjanem i Konradem. 
-Zmienimy lokal. -Odparowałam uśmiechając się, -ciężarna samica rządzi. 
-Te fochy są super- śmiał się Tomek. 
-To nie fochy to hormony- poprawiłam go. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz