25 stycznia 2015

Paskudny gość

Miałam wyjątkowo kobiecy poranek, na nic nie mogłam się zdecydować. Jak się uczesać? Jak się pomalować? Włożyć krótkie czy długie kolczyki? 
-Włóż czerwoną- mój mąż przyszedł mi z pomocą. 
-Sukienkę? –Spojrzałam na niego kręcąc nosem. –Jest listopad. Nie będę wietrzyć tyłka. 
-Jak chcesz, ale w tej wyglądasz super. –Wzruszył ramionami i zdjął koszulę z wieszaka. Po przemyśleniu sprawy i sprawdzeniu pogody rzeczywiście postanowiłam włożyć tę sukienkę. 
-Może być?- Wciągnęłam kozaki na obcasie i obróciłam się stojąc w przedpokoju. 
-Jest świetnie. –Mój mąż zastygł w drzwiach kuchni. Miałam na sobie sukienkę w krwistoczerwonym kolorze z rękawami ¾ i rozkloszowanym falbaniastym dołem. Na plecach były wycięte paski, ale w takich miejscach, że spokojnie można było pod nią włożyć stanik. 
-Skoro tobie się podoba- wyszczerzyłam się i włożyłam płaszczyk. 

Wiadomo, sukienka nie jest najwygodniejszym strojem do pracy jak trzeba pobiegać po kuchni, Sali i jeszcze zejść na dół do spiżarni po wąskich krętych schodach, ale jakoś mi szło. Moje kelnerki zgodnie chwaliły moją „stylizację” czego nie zapomniałam powiedzieć mojemu mężowi-styliście. 
-Chyba musisz tam podejść Nel, mogę pomóc- mój kucharz wyglądał przez szybkę z drzwiach na salę. 
-Co jest? -Spytałam roztargniona przerywając rozmowę z szefem kuchni. 
-Koleś się awanturuje. Zadzwoń po ochronę. –Poleciałam natychmiast się tym zająć. 
-Przepraszam co się dzieje?- Stanęłam przed facetem średniego wzrostu z wystającym brzuszkiem i przerzedzającymi się brązowymi włosami. 
-Co ty kurwa?!-Krzyknął odurzając mnie oparami wypitego alkoholu, dopiero teraz zauważyłam rumieńce na twarzy i rozkojarzony wzrok. 
-Dobrze się Pan czuje? -Obejrzałam go dokładnie. 
-A kim ty kurwa jesteś? Czułem się lepiej póki ta mała suka nie powiedziała mi, że nie sprzeda mi piwa, co ja mam 13 lat?- Bełkotał oburzony. 
-Najpierw poproszę, żeby się Pan uspokoił i nie obrażał moich pracowników. Nazywam się Nelly Hartman i jestem tu kierownikiem. 
-Kierowniczka, pfff. Tata ci kupił restaurację, smarkula, kierowniczka. 
-Proszę się uspokoić, to naprawdę niepotrzebne. 
-Co za gówniarz, trzymaj tego smarka albo trzeba było nie brać go ze sobą, żeby ludzi nie zaczepiał. Spierdalaj, szczylu!- Wrzasnął na kilkuletnią dziewczynkę która zainteresowana jego wachującym krawatem wyciągnęła w jego stronę rączkę. Złapałam go za nadgarstek gdy zamachnął się, żeby ją zdzielić po ręce. 
-Przynieś mi whiskey! Na co czekasz, suko. -Znów wrzasnął na moją kelnerkę, która cały czas stała za moimi plecami. 
-Proszę się opanować- puściłam go bo mama zabrała małą dziewczynkę. –Jest Pan pijany i agresywny. Proszę, przestać zakłócać moim gościom posiłek albo będę zmuszona poprosić Pana o wyjście. –Zaczynałam podnosić głos, bo zaczął mnie ponosić gniew. Żaden ochlapus, nie będzie mi robił awantur w restauracji. 
-Spierdalaj- odepchnął mnie. Zrobiłam dwa kroki w tył i teatralnie się zatoczyłam. –Dajcie mi tą whiskey! 
-Proszę opuścić lokal, to moja ostatnia prośba. –Zasłoniłam moją kelnerkę łapiąc jego rękę, gdy chciał ją złapać. 
-Jak mi nie dasz whiskey, to pożałujesz suko- nie byłam pewna czy mówił do mnie czy do Moniki, ale miałam to gdzieś, znów się zamachnął, więc złapałam go za nadgarstek i go wykręciłam. Ponieważ rzucał się dalej, załadowałam mu solidne uderzenie z pięści w bok 
-Uspokój się! –Zakomendowałam, żeby przestał się szarpać, gdy trzymałam go w blokadzie. –Magda, daj Panu okrycie. –Wydałam polecenie kelnerce. Nie wiem jakim cudem, ale musiałam mu trochę poluzować rękę zanim moja pracownica dała mu kurtkę zamachnął się na nią znów. Miałam ochotę go wywalić na twarz i skopać, ale cały czas patrzyli na mnie moi goście. Zablokowałam go więc i przywaliłam mu z główki. –Wychodzimy. –Wyprowadziłam go w chwycie policyjnym na zewnątrz, odbyłam z nim awanturę w trakcie której groził mi oskarżeniami o pobicie i wszelkimi kontrolami jakie na mnie naśle, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Upewniłam się, że polazł sobie na dobre i wróciłam do środka. –Najmocniej Państwa przepraszam, że musieli Państwo to oglądać, ale nie mogę sobie pozwolić żeby takie rzeczy się tu działy. Bardzo mi przykro, że musieli Państwo patrzeć jak używam siły wobec kogoś, ale to chyba było jedyne wyjście. 
-Dziękuję- Magda chlipiąc rzuciła mi się na szyję, uratowałaś mnie. 
-Spokojnie, nie przejmuj się- pogładziłam ją po plecach i odsunęłam na długość ramion. –Zrób sobie chwilę przerwy ja się zajmę twoimi stolikami. –Zapewniłam i odwiązałam jej fartuszek, żeby samej go założyć. Nie oczekiwałam aplauzu, ale skoro się przydarzył, to ukłoniłam się grzecznie i jeszcze raz przeprosiłam. 
-Zdążyła Pani zareagować zanim ja pomyślałem, że coś może się stać, dziękuję- stał koło mnie tata dziewczynki którą obroniłam. 
-Przepraszam, że musieli Państwo brać udział w tym incydencie. 
-Nie ma Pani władzy nad wszystkimi klientami- pokręcił głową sympatycznie się uśmiechając. 
-No chyba jednak Pani ma, koncertowo sobie Pani z nim poradziła. Mimo tej pięknej sukienki- odezwała się jego żona. 
-Dziękuję- rozpromieniłam się. Wydałam im resztę i podeszłam zaproponować coś jeszcze miłym Panom przy następnym stoliku. 
-Ja się już tym zajmę- Magda stanęła obok mnie. 
-Proszę bardzo- oddałam jej fartuszek. 
-Podziałała moja wdzięczność?- Szepnęła mi do ucha. 
-Pięknie zagrałaś- wyszczerzyłam się odszeptując. –Pracuj, napiwki dorzuciłam do kieszeni. 
-To twoje. 
-Daj spokój- machnęłam ręką i wróciłam do kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz