-Tomasz- turlałam się po łóżku, leżałam w poprzek a on siedział po turecku w koncie i usiłował czytać. -Ignorujesz mnie- stękałam- potrzebuje czułości.
-Marudzisz- spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami i uśmiechnął się ciepło. Okulary zsunęły się trochę więc je poprawił i dalej udawał, że go nie terroryzuje.
-Proszę- jęknęłam czołgając się do niego.
-Skończę rozdział to poświęcę Ci uwagę.
-Teraz?
-Nie, to nie pedagogiczne- uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od tekstu. Wyciągnął rękę w moją stronę, więc przytuliłam się do jego torsu. Po kilku, bardzo długich, minutach, odłożył egzemplarz jednej z książek zakupionej poprzedniego dnia i spojrzał na mnie pobłażliwie jak na dziecko.
-Słucham Cię Kochanie, czego potrzebujesz? Jakie masz potrzeby?
-Przytul mnie- mruknęłam chowając się w jego ramionach.
-Masz śliczną piżamkę- pogłaskał zielone bawełniane spodenki.
-Ty też masz niczego sobie- musnęłam delikatnie ustami jego nagi tors.
-Całkowicie ekologiczna- zaśmiał się.
-Wciągnęła Cię ta książka. - Stwierdziłam.
-Tak- odpowiedział prosto i spojrzał mi głęboko w oczy w taki sposób że gdybym stała ugięły by się pode mną kolana. -Sekundę później całował mnie już zapamiętale i przyciskał do siebie tak mocno jak tylko był w stanie, nie robiąc mi krzywdy. Było mi gorąco, a jednak przechodziły mnie cudowne dreszcze. Niestety zadzwonił dzwonek i nie zmierzał ucichnąć najwyraźniej póki któreś z nas nie otworzy drzwi.
-Que pasa?!- Krzyknęłam schodząc po schodach, zaraz za Tomkiem. -Aaaaa!- Wrzasnęłam zachwycona.
-Wakacje- odpowiedziano mi z za drzwi.
-Kocham Was!- Rzuciłam się na szyję Kamila, zaraz za nim stał Matt. -O Boże!- Piszczałam, jak jakaś głupia gówniara. -Tak się cieszę- Tomek aż parsknął śmiechem.
-Postanowiliśmy tu zajrzeć skoro już zwiedzamy Kraków. -Oznajmił Matt, stojąc w wejściu, przyciśnięty do mnie.
-Tak mnie zaskoczyliście. Chodźcie- zaprosiłam- zjecie coś? Chcecie pić?
-Nic się nie zmieniła- oznajmił Kamil.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz