Dwa tygodnie przed ślubem:
Wyszliśmy z Kubą, Kasjanem, Karolą, Konradem, Sylwią i Rudymi na piwo. Roxie, co prawda ostatnio trochę się buntowała, bo ludzie podobno koślawo na nią patrzyli w pubach, ale przecież miała prawo do zabawy, nie musiała pić. Zazwyczaj upychaliśmy ją w końcu loży. (Hahaha na pewno się wkurzy o upychanie, nabijaliśmy się z tego ostatnio. Roxie, przepraszam! Jesteś cudowna, słodka i śliczna a z brzuszkiem wyglądasz pięknie! Nigdzie nie trzeba Cię upychać) W każdym razie upychaliśmy ją w końcu loży żeby ludzie nie zwracali uwagi, do 7 miesiąca działało, później już gorzej, a ostatnio przypłacaliśmy to jeszcze zainteresowaniem, po każdej mexykańskiej fali przy przepuszczaniu jej do toalety 20 razy w ciągu godziny.
-Mieli tylko zamówić drinki- mruknął Paweł patrząc na Konrada i Sylwię.
-Daj im żyć, my byliśmy w tej fazie w miarę jednocześnie, więc nie działaliśmy sobie tak na nerwy, ani nikogo to nie raziło.
-Raziło to może nie, ale mamby to torturowały nasze bębenki. –Śmiałam się jak nienormalna, a może to już piwo śmiało się za mnie?
-Za to wy wiecznie dramatyzowaliście wiecznie- odgryzła się Karola, -ile razy chowałam Cię u siebie i robiłam terapię?
-O przepraszam, kto cię upił żebyś w końcu powiedziała Kasjanowi co o nim myślisz?
-I nagadał jaka głupia byłaś, że mnie zostawiłaś. – Dorzucił się brunet. Padliśmy z resztą ze śmiechu.
-Wieki temu, co?- Spytał Kuba poklepując Karolinę po plecach.
-Myślę- przerwałam rżenie- że palce Konrada na jej nadgarstku i te szepty do ucha, mają duży wpływ na zdolności motoryczne jej nóg i dlatego tam siedzą. –Zapoczątkowałam rżenie. –Zakochała się w naszym przyjacielu, tak trudno w to uwierzyć?
-Jezu, jak ja dawno tak laski nie bajerowałem, nie Słonko- Paweł spojrzał Roxie prosto w oczy i uśmiechnął się.
-Dla sportu to ty rób co chcesz, tylko bądź na skinienie jak mi wody odejdą. –podrapała go po karku, pochyliła się i odsunęła gdy chciał ją pocałować.
-Mówiłeś coś?- Uśmiechnęła się promiennie do Kuby.
-Dobrze, że Piotra nie ma- ucałował jej dłoń- jesteś śliczna.
-Dzięki, widzisz Kochanie- wróciła do Pawła- tak to działa. Ja też umiem, więc uważaj- musnęła czubek jego nosa.
-Karolka, zakładasz się? -blondyn jak zwykle szukał konkurencji.
-Nie! Weź, Nelę jest brzydsza. –Kasjan opasał Karolkę ramionami i przycisnął do siebie jakby miała uciec.
-Ej!- Skarciły go dziewczyny.
-Spoko, to taka męska rzecz. Zazdrości mi, po prostu- uspokoiłam je. –Ok., ja mogę. Nie widzę problemu, byłoby łatwiej wygrać z Tobą ale z Pawłem też jakoś dam radę.
-Nela- blondyn pokręcił głową mimo rozbawienia starał się być poważny, -polegniesz.
-To jak robimy? My Wam wybieramy kandydata do poderwania? –Chciał wiedzieć Tomek.
-Ok.- Paweł już wodził po sali wzrokiem. – Tylko nie brzydka Hartman, wiesz, że brzydkich nie umiem poderwać.
-HAHAHAHAHAHA- ryknęliśmy jak nienormalni.
Siedziałam w loży i obserwowałam sztukę flirtu mojego rywala. Delikatnie popchnął śliczną brunetkę a później przeprosił i przedstawił się. Uwodził ją wzrokiem, uśmiechał się szeroko wzruszał ramionami jakby był bezradny i nie groźny a polował bezwzględnie. Laska stała w najbardziej obleganym miejscu baru a on perfekcyjnie to wykorzystywał, przysuwając się i przestawiając ją z prawej na lewą, żeby nikt na niej nie wisiał. W promocji dostałam pokaz przedstawiania się koleżankom wszystkie trzy wpadły.
-Jesteś łajdakiem, draniem i dziwkarzem. Nie wyłazisz nigdzie sam z chłopakami od dzisiaj- warknęła Roxie a gdy zauważyła strach w jego oczach uśmiechnęła się radośnie. –Żartuje z tymi wyzwiskami, ale szlaban masz i tak- rozpromieniła się.
-Kocham Cię Bąbelku- oparł się o jej czoło i uśmiechnął tak ciepłym uśmiechem że aż się wzruszyła.
Poruszałam biodrami podchodząc do stolika samych facetów, mi też wybrali trio, ale wskazali konkretnego faceta. Mogłam z tym pracować.
-Przepraszam, mogę na moment?- Wskazałam miejsce obok celu.
-W jakim celu?- Upewnił się spoglądając na mnie. Stałam w typowej pozie sieroty, zawsze działało. Skrzyżowane nogi , jedna ręka na karu, spojrzenie z pod grzywki, nieśmiały uśmiech.
-Może znajdziemy jakoś wspólny temat- wzruszyłam ramionami. Po pierwszych słowach wiedziałam że sam wygląd nie wystarczy. Nie będę natrętna, obiecuje. –Uśmiechnęłam się promiennie.
-Ok., siadaj- zrobił mi miejsce obok siebie.
-Dzięki. Nela- przedstawiłam się wszystkim. Błysnęła mi obrączka na palcu. –Masz żonę?
-Tak- odpowiedział z pełnym uśmiechem.
-Super, gratuluje, ja wychodzę za mąż za dwa tygodnie.
-To co ty tu właściwie robisz?- Jeden z jego kumpli spojrzał na mnie krytycznie.
-W jakim sensie? Mógłbyś uściślić, twój oceniający wzrok jest niepochlebny.
-Jesteś jedną z tych lasek które lecą na większość facetów przed ślubem bo to ostatnia okazja żeby przelecieć kilku. Wykorzystujesz ostatnie dni wolności, to właśnie tu robisz? Wystarczająco ściśle?
-Całkiem- przyznałam- teraz powinnam wstać, dać ci w twarz, złożyć w pozycji embrionalnej na ziemi i złamać rękę- zmrużyłam oczy- powiedzmy w nadgarstku – przerwałam mu gdy otwierał usta.- Tak umiem to zrobić i to nawet całkiem sprawnie i możemy sprawdzisz, jak jeszcze raz powiesz coś równie obelżywego, no albo znacznie mniej obelżywego. –Drugi parsknął śmiechem.
-Nie spodziewałeś się tak pyskatej laski. –Wyśmiał kolegę.
-Nie bardzo- przyznał. –To może coś wyjaśnisz? Czemu akurat do nas chcesz się dosiąść? - Wierciłam mu chwilę dziurę w brzuchu przypatrując mu się uważnie.
-Jestem ciekawa ludzi, lubię poznawać nowych. Jak nie podejdę i nie spróbuję to nie poznam nikogo nowego. Lubię ludzkie historię, piszę trochę dla siebie na razie, ale nie jestem artystką spoko. Prawda?- Zwróciłam się przodem do mojego celu.
-Fakt- przyznał uśmiechając się delikatnie.
-Jestem jedną z TYCH lasek. –Podkreśliłam- To o czym rozmawialiście jak mnie nie było Panowie?- Uśmiechnęłam się promiennie.
-Trenujemy Jiu-Jitsu wszyscy troje, gadaliśmy o treningu.
-Kocham twojego cela Roxie- wykrzyczałam w myślach. -No o tym to możemy porozmawiać. –roześmiałam się rozbawiona. –Spędziłam kilka lat trenując za szczeniaka. Chciałam mieć czarny pas, ale mam tylko niebieski .
***
-Przepisowe dziesięć minut minęło- Paweł nie zapomniał mi przypomnieć.
-No i?- Spojrzałam na niego jak na najgorszą gnidę.
-Koniec twojej rundy, no i chyba można uznać, że wygrałem- ciągle stał przy stoliku.
-Chłopaki to jak numery? Możecie spisać na serwetce. –Zapisali się. –Dzięki, miło się gawędziło. Dam znać co i jak. Bawcie się dobrze.
-Ej, nie wyjaśnisz, co za czas i runda?- Chciał wiedzieć mój cel.
-Założyliśmy się o to kto lepiej podrywa. –Wyjaśniłam lakonicznie- zresztą wybraliście mi zły i dobry cel jednocześnie. Trenują Jiu-Jitsu ale mój cel jest żonaty, więc ssiesz przyjacielu, pewne rzeczy są nie do przeskoczenia.
-Słaba jesteś po prostu.
-Nie potrafisz poderwać brzydkiej laski! Sam jesteś słaby! Moi kolesie są zajęci hobby, są zwartą grupą i cel jest żonaty a przy okazji każdy jest przystojny.
-A moje laski może nie?
-Jaski są zazdrosne, będą się łasić jak spodoba im się koleś podrywający koleżankę, faceci są solidarni.
-Laski są płochliwe.
-Laski obciągają w kiblach. Nie są płochliwe.
-Gówno wiesz.
-Nie, wiem, że tobie poszło lepiej, bo ja się zakumplowałam, ale jak na warunki jakie zastałam to i tak świetnie – kolesie przy stoliku już z nas nie mogli, śmiali się co każde zdanie.
-Jesteśmy przystojni? -Zainteresował się maruda.
-Nie- ucięłam i się uśmiechnęłam. –Tak, trochę. –Roześmieliśmy się z blondynem. –Ten zaczyna tak samo beznadziejnie jak ty. Mało go nie pobiłam na wejściu.
-Widziałem, miałaś spojrzenie podobne do ojca. –Objął mnie ramieniem a ja go w pasie. –Spoko, mnie mało nie zabiła po pierwszym spotkaniu. –Dodał patrząc na facetów w loży. –Ładnie wtedy wyglądałaś. –Spojrzał na mnie spojrzeniem uwodzącym numer jeden.
-Wiem, za to Ty miałeś takie rozmarzone spojrzenie- przygryzłam wargę, oblizałam usta i spojrzałam na niego z pod rzęs. –Podobałeś mi się wtedy.
-Przebajerowałaś, ale było nieźle- położył mi dłoń na twarzy i odepchnął. –Do podobania się bym Ci raczej uwierzył.
-No tak kto by uwierzył, że możesz się komuś podobać? Hahahahahaha! –Miał mistrzowsko skrzywdzoną minę.
-Sorry, widzieliście Konrada- Sylwia podeszła do nas zaniepokojona.
-Chodź, znajdziemy go we troje- Paweł zaoferował jej swoje ramię.
-Jest w loży- przewróciłam oczami. –Na razie Panowie- pomachałam gdy odchodziliśmy. –Kondziu!- Rzuciłam się na szatyna. –Jest mój- popatrzyłam wyzywająco na Sylwię.
-Nie, jest MÓJ- oparła ręce na biodrach. –Daje Ci pięć sekund na zostawienie go a później zdejmę Cię z niego sama, a tego byś nie chciała.
-Założymy się?- Objęłam go za szyję.
-Nie drażnij jej, potrafi być ostra- spojrzał na mnie i się uśmiechnął obejmując mnie w pasie.
-Och, chcę popatrzeć jak o ciebie walczy. Jest świetna.
-Wiem- odpowiedział spoglądając na nią. Był tak uroczo zakochany, że cudownie się na niego patrzyło.
-Dobra, pięć minęło- wtrąciła się łapiąc mnie za włosy i delikatnie pociągając. –Spadaj zanim się zdenerwuje. –Ustąpiłam jej grzecznie i powędrowałam do narzeczonego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz