Miałam po pracy jechać do domu i zakopać się pod kołdrą, ale po południu zadzwoniła moja teściowa i zaprosiła na obiad. Takich propozycji się nie odrzuca więc podjechałam po dom zdziwiona, że Tomek już jest. Drzwi jak zwykle były otwarte, zawsze je tak zostawiała gdy na nas czekała, zdejmując buty usłyszałam jak mój mąż się żali.
-Mamo, nie wiem sam. Nie idzie mi najlepiej, zabieg Neli, ten głupi żart chłopaków- słyszałam jak wzdycha. –Powinienem był skuć im gęby a ja jeszcze stanąłem po ich stronie. Kancelaria nie jest najłatwiejsza do prowadzenia a Bober nie może wszystkiego robić. Posada taty to za duże buty do wypełnienia dla mnie, ja nie jestem jak on. Nie chcę jak on skończyć, a kancelaria ma już na tyle wyrobioną dobrą opinię, że nie mogę odmawiać ludziom, klienci taty potrzebują pomocy, a ja nie chce im odmawiać. Będą na mnie krzywo patrzeć.
-Synu, spójrz na mnie. -Poprosiła mama. –Nigdy nie będziesz swoim ojcem, nie masz być jak on. Jedyne czego on by chciał to żebyś był szczęśliwy, nie chcę słuchać o jego klientach, oni są nieważni. Masz wychodzić z pracy o normalnej porze i żyć. My z tatą za mało dawaliśmy sobie czasu na życie. To był błąd, wielki, nie popełnij go. Nela też przegina i pracuje za dużo, dobrze, że zbadała się na czas, ale wiesz ile cię to kosztowało. Przede wszystkim zdrowie i szczęście. Chce mieć wnuki i szczęśliwe dzieci, skoro ojciec nie pomoże mi w naciskaniu na was, to sama będę to robić a możesz mi wierzyć potrafię być skuteczna. –Wiedziałam, że się uśmiecha. –Nie masz do wypełniania żadnych butów, nie masz być jak twój ojciec, on umarł młodo bo się zaniedbywał. To słaby wzór do naśladowania.
-Wiesz o czym mówię, nie mów tak o tacie.
-Tomek, to prawda. Kocham twojego ojca cały czas tak samo, ale to nasza głupota i wiara w nieśmiertelność do tego doprowadziła. Nie wzoruj się na nas, błagam. Darek też jest słabym wzorem, on też jest niezniszczalny.
-Ale on miał zawodowe badania robione często a teraz mama go umawia i informuje o terminie wizyt.
-Ona jest z nas najmądrzejsza.
-Hej- weszłam do kuchni i odstawiłam torebkę na krzesło. –Co słychać?- Ucałowałam męża w czoło i przytuliłam mamę.
-Co u Ciebie? Jesteś przygaszona. –Mama nie zamierzała owijać w bawełnę.
-Wszystko dobrze- przyjrzałam się Tomkowi, miał na sobie dres. –Od dawna tu jesteś?
-Zrobiłem wagary, miałem podły nastrój.
-Czemu nie przyszedłeś do mnie?
-Jest ci i tak wystarczająco przykro przez mają głupotę- chwycił mnie za rękę i ją pocałował.
-Głuptas z ciebie, ja mam się dobrze od kiedy ta ciemna pała nie wypisuje komentarzy na moim blogu. –Zapewniłam. –Dzwonili dzisiaj, chcieli się spotkać ale kazałam im spadać. Nie mam czasu, dziś zajmuje się tobą.
-Jesteś w domu?- Chciała wiedzieć Kleo.
-Nie, u mamy chcesz to zajrzyj- spojrzałam jeszcze na mamę ale kiwnęła głową.
-Będę za piętnaście- rozłączyła się. Była nawet wcześniej.
-Nela!- Karolina popychała przed sobą Kasjana jak jeńca, za nią szła Kleo z Łukaszem i Roksana z Pawłem.
-No mów! -Kleo zażądała od Łukasza.
-Nela…- zaczął ale mu przerwałam.
-Siadajcie-poprosiłam wskazując sofy. –Posłuchajcie- zwróciłam się do chłopaków którzy usiedli, dziewczyny stały nad nimi jak kaci. –Ja wiem, że trochę przesadziłam z emocjonalną reakcją, ale było mi na serio przykro. Usiłowaliście mnie zawstydzić tylko po to żeby się świetnie zabawić, to było przykre, że moi przyjaciele bawią się tak mną. Naruszyliście przez Przemka mój domowy spokój i bezpieczeństwo z powodu swojego kaprysu. Ja mogę robić z wami różne głupie rzeczy i przyklaskiwać najbardziej pozbawionym sensu akcjom, ale muszę mieć w was oparcie i poczucie bezpieczeństwa. To wy jesteście moim oparciem i moim poczuciem bezpieczeństwa dzięki wam jestem tak pewna siebie bo wiem, że jesteście ze mną. –Usiłowałam wyjaśnić. Siedzieli na wprost mnie i kiwali głowami zaczynając chyba rozumieć.
-Nie zrobiliśmy tego żeby cię zawstydzić, chcieliśmy cię tylko zobaczyć nagą- wzruszył ramionami Kasjan uśmiechając się szeroko, ale nim zdążyłam mu odpowiedzieć Karolina strzeliła mu porządnie w łeb.
-Karo! Już ok.!-Krzyknęłam szybko.
-Ała- potarł głowę brunet.
-Jaki ty jesteś głupi!- Nie wytrzymała. –Masz ją błagać o wybaczenie, bo zachowaliście się jakbyście byli totalnie skretyniali! Zamknij się i nie pyszcz jak jest spokojna, bo przeżyła to bardziej niż ci tłumaczy! Umniejsza waszą winę! Jesteście idiotami! Jak mogliście zrobić coś takiego, to zakrawa na gwałt! Sam stłukłeś Tomka jak usiłował się do niej dobrać po pijaku i wierz mi gdybym ja tak potrafiła to miałbyś tak samo obitą gębę!
-Karo, spokojnie, już ok.- objęłam brunetkę. –Nie płacz- szeptałam gdy zaczęła się tulić rozżalona.
-No jak tam można?- Chlipała mi w ramię.
-Spokojnie- powtarzałam cicho. Widziałam, że Kleo i Roksana też mają świeczki w oczach. –Dawajcie grupowy uścisk- zaproponowałam. –Wszystkie mnie obeszły i otuliły ramionami chlipiąc wkurzone. Potrzebowałyśmy chyba grupowego oczyszczenia. –Nie chlipcie, to dziwne. –Przekonywałam ściskając dziewczyny a Niewidzialni tylko się przyglądali. –Jesteście słodkie- uśmiechnęłam się. –Chcecie zostać na noc? Upijemy się- zaproponowałam.
-Dobra- Karolina pierwsza się zgodziła.
-To ja też. –Kleo uśmiechnęła się szeroko mimo łez w oczach.
-Poradzę sobie- zapewnił Roksanę Paweł gdy ta nie odzywała się przez dłuższą chwilę.
-Wiem- uśmiechnęła się do niego. –Na pewno?
-Tak, nie martw się. –Pocałował ją delikatnie. Niewidzialni wyściskali mnie po kolei przepraszając i zapewniając, że ten wybryk więcej się nie powtórzy, ulżyło mi szczerze mówiąc, że mamy to już za sobą.
-Trzymaj się Kochanie- mój mąż zabrał się za żegnanie gdy chłopcy wychodzili.
-Ty zostajesz- zaoponowałam. –Też należy ci się relaks, miałeś paskudnych parę dni. –Przytulił mnie do siebie z pełnym wdzięczności spojrzeniem.
-Dobrze, że nie muszę spać sam- uśmiechnął się blado.
-Wino?- Gdy za chłopakami zatrzasnęły się drzwi mama pojawiła się z kieliszkami.
-Tak, koniecznie- Kleo nalała trunek do kieliszków. –Wszystkim nam się przyda- pociągnęła szybko pierwszy łyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz