25 stycznia 2015

Popsuty tort

Mama siedziała obok Wojtka w lobby i popijała wino słuchając go uważnie. Uśmiechała się szeroko i była taka urocza, wyglądała jak za dawnych lat gdy świetnie bawiła się w towarzystwie na każdej imprezie. Tomek świadkował Kasjanowi a ja stałam z daleka, żeby im nie przerywać, ale obserwowałam go uważnie. Jeden grymas mamy zaalarmowałaby mnie natychmiast. 
-Nie odpuścisz mu co? –Tata zaszedł mnie znienacka. 
-Może pomarzyć- uśmiechnęłam się. 
-Aga go lubi, a on naprawdę lubi ją. Masz informacje od źródła. –Zapewnił tata. 
-Nie zaszkodzi mi to w zatruwaniu mu życia. 
-Więc to tak jest być adwokatem diabła, jak ktoś jest tak uparty jak ja- objął mnie. –Zatańczymy? 
-Jest jeszcze gorzej, bo ja wiem, że ty mnie tylko wykurzasz na jego prośbę, ma już dość bycia obserwowanym. Dlatego tak wierci się na krześle, wiem że on zna się na panowaniu nad stresem, ale jara mnie, ze się poci na myśl o mnie. Nie zostawię mamy samej. –Tata był pod wrażeniem. 
-Mama by się nie domyśliła. –Uśmiechnął się. 
-Nie byłbyś zawiedziony gdybym się na tym nie poznała? –Chciałam wiedzieć. 
-Nie, dla mnie nie musisz być świetna. Ja cię już kocham- zapewnił. –Co nie znaczy, że nie rozpiera mnie duma na myśl o tym, że jesteś świetna. 
-Na to się złapię -objęłam go za szyję i ucałowałam jego policzek. Ruszyliśmy w stronę parkietu ale pochyliłam się nad Wojtkiem gdy ich mijaliśmy. –Jedna piosenka luzu, ale wrócę zaraz i lepiej żebym nie miała problemu ze znalezieniem was. Pan i ojciec to zaledwie dwójka a ja jak uruchomię alarm, no właśnie. –Uśmiechnęłam się. 
-Nie przejmuj się moją małą czarownicą- mama położyła rękę na dłoni Wojtka. 
-Dobrze się bawisz mamo? -Przewróciła oczami i uśmiechnęła się. 
-Jasne. Idź sobie już. 
-Wrócę- posłałam im buziaka idąc z tatą na parkiet. 
-Czekam Hartman!- Zawołał za mną Wojtek żeby mnie zapewnić, że się nie da. 
-Nie ma na co, narożnik już zajęty- odpowiedziałam gdy mój punkt obserwacyjny zajął Paweł zakładając ręce na piersi i robiąc groźną minę. 
-Zadziwiasz mnie- roześmiał się tata i rozłożył ręce spoglądając na przyjaciela. –Nic już nie zrobię, nie mogę tańczyć, ze wszystkimi. –Wyjaśnił mu i poszedł ze mną. 

Siedzieliśmy z Kleo i Młodym rozmawiając, słuchałam ich niby, ale nie mogłam oderwać wzroku od Młodej Pary tańczącej po środku parkietu. Kasjan trzymał swoją świeżo upieczoną żonę w ramionach, bujał się do jakiejś łzawej piosenki i nucił jej ją do ucha. W sali panował półmrok, parkiet był słabo oświetlany przez kolorowe światła i świece stojące wokół, na tyle żeby mniej więcej było widać co się dzieje, ale też tak, żeby zachować pewną intymność. Karolina chyba tysięczny raz miała dziś łzy w oczach, uczucia które żywiła do Kasjana najwyraźniej ją przytłaczały. Patrzyłam jak on zwalnia, podnosi jej głowę do góry ciągnąc delikatnie za podbródek i patrzy w jej wilgotne od łez oczy. Pewnie raczył ją jedną z fraz którą obdarzyć może mąż swoją wzruszoną żonę, jest kilka takich kwestii, tym razem nie różnił się od każdego porządnego faceta, kpiarskie uwagi, lekceważenie i śmiech rezerwował na zwykłe wieczory z przyjaciółmi, ta poza była gdzieś indziej, dziś jej nie potrzebował. Obdarzył Karolinę cudownie czułym pocałunkiem i znów zaczął się poruszać w takt muzyki powoli i delikatnie. Patrzyłam jak ona się rozpromienia i obejmuje go za szyję, dużo pomagały jej tu wysokie szpilki które miała na nogach, maskowały odrobinę dużą różnicę wzrostu między nimi. Szczerzyła się szeroko patrząc na niego a on wydawał się być dziś najszczęśliwszym mężczyzną 

-Paskudne, małżeństwo go zmieniło- usłyszałam Młodego- taki był z niego fajny facet-skończył ze zdegustowaną miną gdy na niego spojrzałam. 
-Pogadamy jak przyjdzie twoja kolej- mój mąż uśmiechał się rozbawiony. Siedzieliśmy w lobby przy szklanych drzwiach prowadzących na parkiet. Była stąd wszystko dokładnie widać. Tomek obejmował mnie ramieniem a Kleo siedziała na kolanach Łukasza po przeciwnej stronie na fotelu. 
-No na pewno nie będę się tak migdalił zaraz po. –Prychnął, choć wiedziałam, że się zgrywa. 
-Jasne, że nie. Już będziesz się migdalił-moja przyjaciółka trzymała go za krawat i patrzyła prosto w jego oczy. 
-Oczywiście Kochanie- odpowiedział jakby to był rozkaz i pocałował ją. –Jak mi z Tobą cudownie- wsunął uwolniony w upięcia zabłąkany kosmyk za jej ucho i hipnotyzował ją spojrzeniem. –Nie wiem co ja bez ciebie robiłem na tym świecie, jesteś taka śliczna- pocałował jej dłoń, tę na której nosiła zaręczynowy pierścionek. 
-Ja też nie wiem, ale na szczęście znalazłam cię i ci się poprawiło- teraz to ona go pocałowała. 
-Mi na szczęście było dobrze wcześniej- wtrącił się Przemek siadając obok nich na oparciu. –Już tylko pół godziny do północy- przypomniał. 
-Wiem, powoli się szykuję do zejścia na kuchnię. –Zapewniłam go. 
-Pomóc ci?- Spytał mój mąż. 
-Nie, dam radę Słonko. 
-To ci pomogę- podniósł się gdy tylko wstałam. 

Kasjan z Karoliną kroili tort, chcieli w całości zrobić to sami więc pomagaliśmy im z Niewidzialnymi i dziewczynami roznosić pokrojone porcje. Wszystko było ok do momentu w którym nie poczułam łaskotania na włosach. Natychmiast ognoiłam się bo przeczuwałam już co to jest. Upuściłam na ziemię tort i w panice usiłowałam się pozbyć czegoś co chodziło po mojej głowie. W trybie przyspieszonym skoczyła mi adrenalina, zaczęłam się trząść i podskakiwać jak idiotka. 
-Nie ruszaj się- Kasjan położył mi rękę na ramieniu. Pisnęłam i znów usiłowałam się otrząsnąć bo moje gwałtowne ruchy spowodowały przyspieszone działanie pająka. 
-Na plecach!- Dalej wariowałam pośród tłumu. 
-Nela, do cholery stój!- Skarciła mnie Karolina która razem z Kasjanem biegała dookoła mnie. 
-Stój-Paweł przytrzymał mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy. –Szybciej znajdziemy. –Usiłował hipnotyzować mnie spojrzeniem ale, że niewiele to dawało to trzymał w żelaznym uścisku moje nadgarstki. 
-Na głowie!- Sparaliżowana strachem i próbująca się uwolnić pisnęłam znów. 
-Mam-brunet oznajmił spokojnie i odszedł a ja nie mogłam się poruszyć. Jedyne co miałam przed oczami to spasiony potwór chodzący po jego ręku. Wokół mnie zrobiło się zbiegowisko usiłujące mi pomóc, lub zaciekawione teatrem który odstawiłam a ja nie miałam odwagi się poruszyć. Karolina znająca moją paranoję oglądała mnie dokładnie gdy Paweł już przyciskał mnie spanikowaną do siebie. 
-Spokojnie- głaskał mnie po głowie. –Luzik. Już ok. Kasjan miał go w ręku. Spokojnie.- Powtarzał delikatnie mnie kołysząc. –Już po wszystkim. 
-Chodź Skarbie. –Tomek wystawił do mnie rękę. Chwyciłam ją i przepraszająco spoglądając na Karolinę poszłam za nim. –Weź głęboki oddech. –Poradził głaszcząc moje kłykcie. Nie byłam jeszcze w stanie się odezwać, mój mąż natomiast wiedział co mnie uspokoi. Była tylko jedna rzecz, która mogła ukoić teraz moje nerwy. Zaprowadził mnie do pokoju i zdjął ze mnie sukienkę. Stanęliśmy przed lustrem a on dokładnie obejrzał moje ciało zaczynając od upięcia które zniszczył, żeby mi udowodnić, że nie mam już nic więcej we włosach a kończąc na stopach. Później spokojnie podniósł po kolei każdą warstwę tiulu w mojej sukience demonstrując mi, że tam też już nic więcej się nie znajdzie. Wiedział, że ja nie poradzę sobie z tym sama, zbytnio bym, panikowała i pewnie zbyt trzęsłyby mi się ręce więc był na tyle skrupulatny na ile ja bym była. Wywrócił moją sukienkę na drugą stronę i ścisnął ją na wszelki wypadek w razie gdyby coś przeoczył to lepiej żeby było martwe gdy to znajdę a wiedział, ze mimo jego oględzin będę teraz już szukać cały wieczór. –Ok., już. –Popatrzył jak stoję bezbronna przed nim w samej bieliźnie. 
-Jeszcze chwilka- powiedziałam cicho patrząc na moje ubranie jak na broń masowego rażenia. 
-Chodź do mnie- Wyciągnął do mnie rękę a ja wtuliłam się w jego ramiona, delikatny masaż pleców działał kojąco mimo, że czułam jeszcze szybkie pulsowanie serca. –Jeszcze wali ci serce- zauważył zwyczajnie a ja rozpłakałam się z bezsilności. 
-Potrafię poradzić sobie z tyloma rzeczami a to, to dla mnie za dużo- zaszlochałam. –Czuje się jak idiotka. –Tłumaczyłam co chwilę przerywając na złapanie oddechu. 
-Masz prawo do słabości Skarbie. –Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wzięłam szlafrok w którym chodziła Kleo i założyłam go na siebie. 
-Roxie przesyła sukienkę- oznajmił Paweł wchodząc do pokoju z sukienką schowaną w pokrowcu. –Możesz wybrać. –Oznajmił.-Nie mogła się zdecydować którą ubrać. –Mój mąż patrzył na niego z wdzięcznością. Wszyscy wiedzieli jak bardzo źle teraz będę się czuła w swoich poprzednich ciuchach. 
-Dziękuję- przytuliłam go i znów się rozryczałam. 
-Hej, wrzuć na luz. –Namawiał. 
-Zrobiłam takie przedstawienie- zaszlochałam ocierając cieknący nos ręką. 
-Gówno to wszystkich obchodzi. Niech żrą tort i się nie wtrącają. –Wyszczerzył się. –Przynajmniej nie będziesz taka idealna jak twierdzi matka Kuby. 
-Dzięki- uśmiechnęłam się delikatnie. 
-Nakładaj świeżą tapetę żona i idziemy, bo Kasjan pewnie wszystko wstrzymuje. 
-Wstrzymuje- potwierdził mu Paweł. 
-Dobra- zmyłam szybko ramazany makeup i nałożyłam świeży. –To w porządku, że się przebiorę?- Spojrzałam na nich. 
-Wytrzymałaś w uniformie do tortu, bez przesady, nie musicie cały czas wyglądać wszystkie jak bliźniaki Cramp. 
-Bliźniaki Cramp nie były nawet podobne-odpowiedziałam mu nakładając tusz na rzęsy. 
-Co za różnica- wzruszył ramionami rozpinając pokrowiec. –Kwiatkowa z czarną siatką na ramionach, czy granatowa uciskowa z koronką na udach. 
-W której wolisz Roksanę? 
-W kwiatkowej. 
-To wezmę granatową. 
-Ok.- zostawił sukienkę na rękach Tomka. Odłożenie jej na łóżko obok tamtej „skaziłoby” ją, wiedział. –Długo ci zejdzie? 
-Już kończę- zapewniłam poprawiając kreskę na oku. –Trzy minuty. 
-Idę odstawić kieckę i lecę na dół. –Pocałował mój policzek i wyszedł. Z lżejszym sercem wskoczyłam w nową sukienkę i upięłam w pośpiechu włosy idąc z Tomkiem przez hall. –Jak wyglądam?- Spytałam mimo, że czułam, że kilka kosmyków wypada mi ze spinek. 
-Idealnie, musisz częściej pożyczać sukienki od Roxie. –Pocałował mnie delikatnie. Przejrzałam się w lustrze przed salą taneczną. Granatowa sukienka z długimi rękawami przylegała dość ciasno do ciała, miała delikatny okrągły dekolt, tylko na tyle żeby ledwo było widać dołek między moimi piersiami, dół też był dość obcisły, materiał kończył się w połowie uda ale dalej był jeszcze dziesięciocentymetrowy pasek koronki. Do tego różowe aksamitne szpilki, w sumie całkiem fajnie. Tomek miał na sobie granatowe spodnie od garnituru i prostą białą koszulę. Byliśmy całkiem ładni. Dobry wygląd przywrócił moje zen. Mogłam wejść spokojniejsza na salę na której przed chwilą zrobiłam takie zamieszanie. Teraz też goście Młodej Pary zainteresowali się moim powrotem w nowym stroju. 
-Dzięki- musnęłam policzek Kasjana i chwyciłam dłoń Karoliny. 
-Już lepiej?- Brunetka patrzyła mi poważnie w oczy wyczekując najmniejszego momentu wahania. 
-Wiesz, że nigdy nie jest dobrze tak na teraz, ale już mi dużo lepiej w nowej sukience. Przepraszam, musiałam. –Spuściłam głowę. 
-Weź tort i się nie mazgaj-Kasjan podał mi wafel w porcją tortu który rozmazałam mu parę dni temu na twarzy. 
-Dziękuję- spojrzałam na nich wdzięczna. 
-Lepiej?- Za mną pojawiła się Roksana, miała na buzi wymalowaną troskę. 
-Jesteś wspaniała, dziękuję ze sukienkę- wymruczałam przytulając ją. –Czuje się sto razy lepiej niż w tamtej po tym incydencie. –Nad ramieniem Roxie zobaczyłam Kleo tańczącą z Łukaszem posyłającą mi buziaka, on zrobił to samo gdy tylko się obrócił roześmiałam się rozbawiona. 
-Dobrze, że już ci lepiej- zapewniła mnie ruda. 
-Napij się- Kasjan podał mi kieliszek z winem a jego obrączka brzęknęła o szkoło, brunetka wyszczerzyła się do mnie. Mimo, że nikt nie zauważył ja wiedziałam że i ona kocha dźwięk obrączki jej męża dokładnie tak jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz