). Czas akcji: Dziś rano(właściwie wczoraj bo już po 00
0
) Miejsce akcji: Salon w domu Hartmanów.
Występują: JA, tata, Tomasz.
Śpię spokojnie w objęciach szatyna. Zbliżam się powoli do jawy, choć sen nie należy do tych a którymi chciałabym się rozstawać, ale wybudzając się pocieszam samą siebie, że i tak trafię do bajki gdy tylko otworze oczy i popatrzę na Toma. Wczoraj do późna oglądaliśmy filmy na dvd więc nawet nie wracaliśmy do sypialni tylko zostaliśmy w salonie. Nie otwieram oczu, odwracam się i szukam ust Tomka, słyszę chrząknięcie, otwieram oczy, na drugiej sofie ojciec je śniadanie, przewracam oczami i ze złośliwym uśmiechem zbliżam się do celu który wcześniej obrałam, czule całuje Toma i głupio szczerze się patrząc na ojca.
-Co?- Mruczę zaspana.
-Grzeczniej, bo ci mieszkania nie wynajmę.
-Co, tato- mówię lekceważąco i zaczynam się śmiać.
-Jajco- znów przewracam oczami, nie wiem czemu on nie odkurza na półce na której trzyma swoje teksty.
-Dżizus, nie masz moich sandałów pod ręką cud by się przydał, możesz używać współczesnego słownika? Poza tym, co ty tu robisz? Czemu nie śpisz?
-Już po dziewiątej. -Mówi takim tonem jakby to wszystko wyjaśniało.
-Mamy do pracy na jedenastą, nie rozumiem.
-Sprawdzam czy jesteście grzeczni- śmieje się ze swojego dowcipu podczas gdy ja padam na poduszkę i zamykam oczy, mam dość.
-Neluś- mruczy Tomek mocniej mnie do siebie przyciskając.
-No?- Odzywam się wciskając sobie jaśka pod głowę i zamykając oczy.
-Miałem koszmar- uśmiecha się.
-Co ci się śniło?
-Miss World.
-No i?-Patrzę na niego, otwiera oczy i patrzy na mnie.
-O i od razu mi lepiej- uśmiecha się czarująco a ja już jestem w płynnym stanie skupienia.
-Fuu- słyszę ojca. Szatyn podnosi głowę i patrzy na niego.
-Matko i jeszcze chaluny ze snu przenoszą się na jawę. -Zaczyna się śmiać -Powiedz, że to nie mój teść tam na sofie.
-To on- jęczę zrezygnowana.
-Kiedy idzie?- Pyta jakby taty nie było.
-Chyba nie szybko.
-To jak mam się z tobą przywitać z rana jak on tam siedzi?
-Spróbuj rzucić na niego klątwę. Albo zrób to tak szybko żeby nie zauważył. -Dobrze radzę a on przyciąga mnie do siebie i całuje. Całuje, całuje, czule i delikatnie, tak jak lubię najbardziej gdy się obudzę.
-Faktycznie nie widzę- słyszę tatę.
-Mówiłem, że ma problemy ze wzrokiem- cieszy się szatyn i wstaje. -Cześć tato- klepie ojca po ramieniu mijając go w samych bokserkach.
-Nie możesz się ubrać Hartman?
-A co nie podobam się tacie?- Pyta a ja padam ze śmiechu.
-Co jest tatuś?- Podpieram głowę na ręce i parzę na niego uważnie.
-Nic, tak się na was zapatrzyłem.
-Oooo!- Jęczę wstając i siadając obok niego. -Wiesz, że jesteś super tatem.
-Serio?
-Serio, najbardziej fajowskim z fajowskich mega super tatów na całym świecie. Kochany jesteś- całuje go w policzek.
-Fuu, wyślinił cię jakąś ptasią grypą i teraz mnie całujesz?
-Zrób mi kawy co? Idę się ubrać- oznajmiam.
-To ty jesteś od parzenia kawy!- Krzyczy za mną.
-Tatuś- jęczę wchodząc po schodach.
Oczywiście, że zrobił mi kawę, nawet Tomkowi, nudzi się czekając aż mieszkanie się zwolni, ale jest kochany taki marudny, mógłby tylko wcześniej chodzić spać
Skarb nie tata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz