Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zmęczona kolejną nieprzespaną nocą zwlekłam się i poszłam otworzyć.
-Czemu sobie nie otworzyłeś- zła spojrzałam na Tomka. Wzruszył ramionami.
-Przywiozłem bandaże elastyczne i maść- oznajmił wchodząc do środka.
-Nie trzeba było sama bym sobie kupiła.
-Wiem, ale chciałem to zrobić. -Przyglądał mu się badawczo. Siedziałam na sofie zaspana i musiałam mieć minę a la Buka. Podszedł powoli i usiadł obok powoli wyciągnął dłoń i odpiął zapięcie bandaża. Rozwijał powoli opatrunek, choć wcale nie musiał być taki delikatny. -Moja obecność cie irytuje?
-Nie, denerwuje mnie, że masz klucze a pukasz.
-Nie byłem...
-Gdybym nie chciała cię tu widzieć to już byś nie miał tych kluczy. - Ucięłam. Jego spojrzenie powiedziało mi w tym momencie wszystko. -Jestem zła masz rację, potrzebuje czasu, czuje się teraz samotna a to, że jest ciebie tu mniej niż zazwyczaj nie pomaga.
-Jak jestem też nie jesteś spokojna. -Przerwało nam pukanie.
-Otwarte!- Krzyknęłam.
-O Boże- burknęła Kleo na widok Tomka, miała ostatnio na jego alergię.
-Masz coś do powiedzenia?- Spytałam.
-Przyszłam sprawdzić co u ciebie.
-W porządku.
-Właśnie widzę- popatrzyła jak wyglądam.
-Zjedzmy coś bo muszę się niedługo szykować do pracy. -Zaproponowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz