Męczy mnie wszystko, szybko się wypalam, entuzjazmu starcza mi na pół dnia pracy a później tłukę jak profesjonalna urzędniczka z ZUS-u. Tuż przed przerwą Tomka poszłam do jego gabinetu, pożegnałam grzecznie ostatniego klienta i zamknęłam drzwi. On też wyglądał na zmęczonego, ale mimo wszystko znalazł siłę, żeby spojrzeć na mnie łagodnie i dać mi chwilę na wyjście z zamyślenia. Okrążyłam biurko powoli cały czas ze sobą walcząc. Wiedziałam o swoich zamiarach tyle samo co zastanawiający się nad tym Tomek. Odsunął się od biurka gdy stanęłam obok. Sama siebie zaskoczyłam siadając mu na kolanach, ciągle wykazywał się anielską cierpliwością czekając na mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i zacisnęłam dłoń w pięść.
-Nienawidzę cię za to- warknęłam.
-Wiem.
-Jestem wściekła i nie radzę sobie z tym. -Uderzyłam go w tors.
-Przepraszam.
-Jak mogłeś? Jak nam może się coś takiego przytrafić? Wzbudzasz ze mnie agresję, zdajesz sobie sprawę? Musze walczyć ze sobą żeby nie dać ci w twarz.
-Zrozumiem jak się nie powstrzymasz.
-Właśnie dlatego muszę się powstrzymać, nienawidzę się za to. Powinnam to zrobić z czystym sumieniem, bo kłamałeś i zasłużyłeś a ja nie potrafię cię uderzyć z czystym sumieniem, mimo, że wiem, że zrozumiesz. jestem kretynką, pieprzo*ą masochistką.
-Przepraszam. - Był spokojny i łagodny, aż nie do zniesienia.
-Nienawidzę cię.
-Kocham cię- wyszeptał wprost do mojego ucha.
-Za to też cię nienawidzę- znów go uderzyłam, tym razem patrząc prosto w brązowe oczy. -Teraz mnie pocałuj- pochyliłam się muskając jego usta... spragniona czułości z jego strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz