24 stycznia 2015

Porwanie

Poranek zapowiadał się koszmarnie. Mieli zamiar przetrzymywać mnie tu w nieskończoność, aż uschnę i umrę a później zrobić ze mnie preparaty w formalinie. No dobra to chyba nielegalne, ale tak się czułam. Na szczęście na ratunek przybyło całe WARIATKOWO! Koło 11 pojawili się chłopcy. 
-Wkładaj to- Paweł wyciągnął z plecaka mój płaszcz. 
-Czemu?- Spytałam zaskoczona. 
-No już, zakładaj- Kasjan obserwował korytarz stojąc przy drzwiach. 
-Co wy robicie?- Dopytywałam gdy Młody wpychał moja rękę w jeden z rękawów a Konrad naciągał płaszcz na moją chorą cześć ciała. -Możecie mi wyjaśnić? 
-Nie spędzisz tu urodzin Nellusiu- szeptał Młody. 
-Co robicie Panowie?- Pani leząca na łóżku obok, ta najbardziej wścibska która wypytała o Tomka akurat się przebudziła. 
-Szybko- brunet chwycił mnie w ramiona i szybkim krokiem ruszył na korytarz, truchtał ze mną do windy a obok niego reszta! 
-Zwariowaliście?- Strofowałam ich. -Nie możecie mnie tak zabrać! Mogę się wypisać na żądanie, nie porywajcie mnie! -Przekonywałam. 
-No już cicho, nie płacz, zadbamy o ciebie, znaleźliśmy domek w lesie, nikt się tam nie znajdzie- przekonywał Paweł, jakbym była poszukiwanym mordercą a nie zbiegiem ze szpitala. 
-PAWEŁ! 
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze, dam ci mokrego buziaka, chcesz?- Kasjan wyświnił usta i przycisnął je do mojego policzka. 
-Jesteś odrażający! -Wrzasnęłam gdy drzwi windy się otwierały. Na dole stał tata Kasjana z Tomkiem. 
-Dzięki za dokumenty- Tomek uścisnął jego rękę. -Jak porwanie?- Spytał Kasjana. 
-Uroczo się broni- Zamrugał powiekami patrząc na mnie i się ciesząc. 
-Na prawdę zachowywali się jakby chcieli mnie stąd zabrać po kryjomu! Biegł ze mną do windy! A ja mam świeży gips i śrubki! 
-Nie lamentuj!- Jęknął Kuba. -Na prawdę uwierzyłaś, że chcemy cie porwać? 
-To nie wy mało nie wdaliście się w bójkę w sądzie jak zemdlałam? -Spytałam. 
-No dobra moglibyśmy to zrobić- zgodził się Piotr, po chwili milczenia. 
-Właśnie. -Kasjan ciągle mnie trzymał gdy Tomek wsuwał na moje nogi pluszowe kapcie. 
-Ała!- Burknęłam gdy Brunet ścisnął mnie mocniej. 
-Przepraszam- złapał mnie tak, żeby nie sprawiać mi bólu. Oparłam głowę na jego ramieniu. 
-Daj ja ją wezmę- Tomek był przy mnie w sekundę. Oboje i ja, i brunet zaśmialiśmy się rozbawieni. 
-Prrrr, wszystko z nią ok, poradzimy sobie rycerzu. -Zapewnił Kasjan. 
-Wszystko dobrze- zapewniłam, obejmując bruneta za szyję zdrową ręką. 

-Niespodzianka! -Krzyknęły dziewczyny, gdy tylko wnieśli mnie do mieszkania. 
-Jesteście Kochani- uśmiechałam się szeroko. -Dziękuje. 
-Dmuchaj- rozkazała Kleo stawiając wielki czekoladowy tort na stoliku. 
-Poczekaj chwilę- powstrzymał ja Tomek. -Musi usiąść, rozebrać się i daj jej chwile odetchnąć? 
-Nie może, bo świeczki polecą na tort.-Oburzyła się Kleo. 
-Spoko, zdmuchnę- nabrałam powietrze i dmuchnęłam w Karolinę, zasłaniającą mi tort. Zatkała mi usta. 
-Pomyśl życzenie- przekrzyczała salwy śmiechu facetów. -Przecierając twarz rękoma. -Czyżbym ją trochę opluła? 
-Nie spełniają się, nie ma sensu- pomyślałam o życzeniu z osiemnastki. 
-Pomyśl. -Rozkazała. 
-Ok- wymyśliłam coś sensownego, ale nie bardzo ważnego i zdmuchnęłam te 20 świeczek. 
-Proszę -Konrad podał mi kieliszek. 
-Nie jestem pewna czy mogę pić- skrzywiłam się. 
-Za kogo mnie masz? To się nazywa trele-morele i jest bezalkoholowym napojem brzoskwiniowym, tylko my pijemy cin-cin. 
-Dziękuje- złapałam go za policzki i ucałowałam delikatnie nos. 
-Nie ma za co Kochanie. -Usiadł obok a ja musiałam zrobić szybki unik, żeby nie uderzył mnie w rękę. 
-Uważaj, bo będzie trzeba ją składać po raz drugi!-Krzyknął Tomek. 
-Patrz! uderzyłeś ją!- Krzyknęła Kleo a Kasjan i Paweł już stali na ugiętych nogach z przerażonymi minami, jakby nie zdarzyli go złapać, zanim usiadł. Kuba zaczął się śmiać. 
-Prrr bo ja zagłaskacie. -Przypomniał Kasjanowi jak śmiał się z Tomka. 
-Cudowni jesteście- uśmiechałam się szeroko. 



Impreza nie była długa w końcu wszyscy musieli rozjechać się na zajęcia. Kleo oczywiście najbardziej się ociągała, 10 razy sprawdziła czy wszystko ze mną dobrze i dopiero gdy była absolutnie pewna, że przeżyje samodzielnie do następnego dnia, pozwoliła sobie wrócić do domu robić notatki. Uwielbiam ją gdy tak bardzo się stara. 

Teraz jestem już w łóżku i w żółwim tempie wstukam w klawiaturę. Tomek robi mi kakao, którego mi się nagle zachciało więc mam jeszcze sekundę, żeby wam serdecznie podziękować za pamięć. jesteście niesamowite, ze pamiętałyście. BARDZO, BARDZO, BARDZO dziękuje, bardzo się cieszę, że o mnie pamiętałyście. Jestem pod wrażeniem, że ciągle pamiętacie tą datę  Bardzo dziękuje i dobranoc  Pozdrowienia od mruczącego Burka i ode mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz