24 stycznia 2015

Pożegnanie

Kleo myła mięso przed przyrządzeniem a ja obierałam ziemniaki po raz ostatni w mieszkaniu Przemka gdy otworzyły się drzwi. 
-Miałem najdziwniejszy dzień w pracy ever!- Oznajmił nasz przyjaciel rzucając klucze na pustą już szafke. 
-Bo się zwolniłeś?- Kleo przyglądała mu się szukając jakichkolwiek oznak, że nasz plan się powiódł. 
-Nie, dlatego, że miałem wizytę, pierwszy raz kobieta przyniosła mi kwiaty. –Wyglądał na zdziwionego i ciut zdezorientowanego. Ucałował nas po kolei i usiadł na stołku przy wyspie. 
-Co za kobieta?- Dociekałam, miałam ochotę usłyszeć więcej szczegółów niż nam podawał. 
-Myślę, że wiesz. –Patrzył prosto w moje oczy i popijał moją colę. 
-Myślę, że jedyną osobą którą mogłoby gryźć sumienie jest ta wywłoka, to ona cię przeprosiła? 
-Publicznie?- Dorzuciła Kleo zakładając ręce na piersi i wyczekująco patrząc na Przemka. 
-Przytulicie mnie?- Podniósł się i rozłożył ramiona. Wpasowałyśmy się idealnie, tak jak zawsze. Uwielbialiśmy się przytulać. –Nigdy nie sądziłem, że można polegać w tak trudnych sytuacjach na przyjaciółkach, w dodatku tyle młodszych. Wy uczycie mnie co to przyjaźń. Dzięki- był rozemocjonowany ale tuliłyśmy go do momentu w którym nie odnalazł spokoju. 
-Podoba mi się to kopanie tyłków. –Stwierdziła Kleo obejmując naszego przyjaciela w pasie. –Masz jeszcze jakąś laskę do skopania?- Wyszczerzyła się gdy Przemek się roześmiał. 
-Jeszcze nie, ale kto wie, będę pamiętał, żeby się do ciebie zgłosić. –Zapewnił ją. 
-Opowiedz nam, jak to się odbyło- poprosiłam wracając do gotowania. 
-Zbierałem swoje rzeczy przed szesnastą i jak ją zobaczyłem w drzwiach to się przestraszyłem, że znów zrobi mi bigos jak ostatnio. Pomyślałem, że mam pieprzonego pecha, ale okazało się, że ktoś nade mną czuwa. –Stał oparty łokciami o wyspę, ja obierałam ziemniaki a Kleo panierowała kotlety. –Weszła, na środek biura i oczywiście wszyscy czekali na pomyje, a ona, że chciała mnie przy wszystkich przeprosić za to co powiedziała. Na to naszedł szef który chciał skończyć przedstawienie, ale ona kajała się tak bardzo, że nie mógł jej zagłuszyć, wiec dał jej dokończyć. Błagała, rozmiecie? Błagała o wybaczenie i przepraszała za męża. 
-Shiiit, nie umiałabym tak- Kleo była zadowolona, że się udało, ale jednak to ją zniesmaczyło. 
-Jakbyś umiała tak oszukiwać i nie szanować siebie i męża to umiałabyś się poniżać publicznie. –Wyjaśniłam. –Lubiła publicznie?- Odwróciłam się w stronę Przemka, ale gwizdał z głową pochyloną w dół. 
-Przemysławie Robercie Barniku!- Wykrzyknęła oburzona Kleo. –Nie uprawiałeś sexu na ulicy! 
-Przecież ja nic takiego nie powiedziałem- śmiał się unosząc ręce w geście poddania. –Na środku nie, ale na podziemnym parkingu, w przymierzalni, w kinie, w parku po zmroku- zastanawiał się nad kolejnymi miejscami gdy Kleo przyłożyła mu łopatką w pierś. 
-Jesteś zbok!- Ubawiliśmy się mimo wszystko nabijając z niego i tych nietypowych miejsc. 

Kończyliśmy jeść obiad gdy ktoś zadzwonił do drzwi. 
-Więcej przeprosin?- Podwinęłam rękawy wstając od stołu. 
-Dzień dobry nazywam się Marta, Przemek się już wyprowadził? Przepraszam za najście, ale miał tu być jeszcze dziś. –Tłumaczyła się ładna brunetka na oko parę lat starsza od Przemka. 
-Nie, w porządku Przemek jest, zapraszam. –Otworzyłam jej drzwi i zaprosiłam do środka. 
-Czy ty jesteś Kleo?- Spytała delikatnie przyglądając mi się z ciekawością. 
-Nie, ja jestem Nela. Wybacz brak moich manier. –Wystawiłam do niej rękę stając przy wieszaku w korytarzu. –Daj płaszcz, powieszę. –Zmieszała się odrobinę co mnie zdziwiło i złapała za pasek, jakbym miała zerwać z niej ubranie. 
-Nie, dzięki, nie zostanę długo- zrzuciła tylko szpilki i powędrowała ze mną do salonu. –Wyobrażałam sobie ciebie jako postawniejszą. –Stwierdziła szczerze. 
-Słyszałaś o moich umiejętnościach, mam rację? 
-Tak. 
-Zazwyczaj jak laska potrafi się bić, to ludzie wyobrażają ją sobie jako babo chłopa. Ja lubię być mniejsza i lepsza- uśmiechnęłam się szeroko. –Przemek, Marta. –Puściłam mu oczko tak, żeby nie widziała. 
-O! Cześć- podniósł się zaskoczony. 
-Przeszkadzam? Przepraszam, że bez uprzedzenia, myślałam, że będziesz się sam pakował. –Wyjaśniła się zawstydzona. 
-My z Kleo skoczymy do galerii i tak miałyśmy zrobić zakupy- Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę. 
-Nie, proszę, nie przeszkadzajcie sobie- Marta była wyjątkowo speszona. Zrozumiałam czemu, gdy Przemek zaproponował jej, że obierze jej płaszcz. Znów złapał się go kurczowo, a ja na jego dolnej granicy zobaczyłam koronkowe wykończenie pończochy. 
-Coś ty! Właśnie to miałyśmy zaplanowane po obiedzie- zapewniłam. 
-Jasne, nami się nie przejmuj, my mamy masę spraw do załatwienia. –Kleo już wciągała na siebie kurtkę. 

Poszłyśmy na kawę, zrobiłyśmy mały ciuchowy shopping i po dwóch godzinach wróciłyśmy. 
-Będę za Tobą tęskniła- Marta akurat wkładała szpilki stojąc w progu. 
-Sorry- cofnęłam się widząc jak wisi na szyi mojego przyjaciela. 
-Nie, spoko wejdźcie, ja już spadam. Miło było Was bardzo szybko poznać- zarumieniła się odrobinę. 
-Ciebie również- Kleo nie traciła rezonu, uśmiechnęła się szeroko ściskając jej dłoń i wchodząc w głąb mieszkania. –Miłego wieczoru!- Krzyknęła znikając w salonie. Ja też się pożegnałam i poszłam za nią, zostawiając ich samych. 
Przywitałyśmy Przemka wielkimi brawami i gwizdami, przydało mu się takie niezobowiązujące „spodkanie”. Kleo śmiała się, że po wyjściu Marty ma bardziej sprężysty krok. 
-Gdyby jeszcze jakaś się pojawiła, to my nigdzie nie idziemy bo nam się nie chce, ale jakbyś chciał się z nimi potkać to się nie krępuj. –Zapewniłam co. 
-Nie, no coś ty. –Pokręcił głową śmiejąc się. 
-Marta to ta starsza architektka?- Upewniała się Kleo. 
-Tak. 
-To jeszcze cztery zostały. –Westchnęłam poklepując go po ramieniu. –Dasz radę?- Uśmiechnęłam się złośliwie. 
-Czy ja kiedyś nie dałem?- Wyszczerzył się. –Zawiesiłem z nimi znajomości, bo myślałem, że kogoś mam, ale teraz, skoro wysłałem im wszystkim wiadomość, że jutro wyjeżdżam, to są załamane. –Patrzyłyśmy krytycznie gdy popadał w samo zachwyt więc w końcu chyba do niego dotarło, że ma się zamknąć o swoich podbojach. –No dobra na serio- włożył koszulkę i rzucił się na sofę między nas. –Nie spodziewam się więcej żadnych wizyt więc może wino i filmy? 
-Tak!!!- Zgodziłyśmy się zachwycone. 
-Zamówię pizzę, przez aktywność fizyczną zgłodniałem. –Chwycił za telefon idąc do kuchni po wino. –Co kupiłyście?- wskazał torby z naszymi zakupami. 
-Ja tylko bieliznę i sweter. Kleo się obkupiła. 
-No to chyba przymierzycie- patrzył na nas jakbyśmy zwlekały niepotrzebnie. 
-Ok! -Poderwałam się z sofy i pobiegłam się przebrać, Kleo deptała mi po piętach. Parę minut później byłyśmy znów w salonie. –Obczaj- obróciłam się na palcach w nowym staniku i koronkowych bokserkach. 
-Cholera- kiwał głową z uznaniem. –Wyglądasz świetnie, urosłaś- roześmiał się gdy zrobiłam oburzoną minę. –Powinnaś włożyć do tego wysokie buty, żeby …-zamknął się nagle. –Nie ważne, ja nie mogę mieć zdania- uśmiechnął się gdy Kleo weszła do salonu w nowej sukience. 
-Włóż do tego szpilki- rozkazała patrząc na mnie. 
-Dziwne, nie? Mam ze sobą tylko trampki- przewróciłam oczami. –W sumie pasują- przybiegłam w czerwonych trampkach do czerwonej bielizny. Śmieli się jak nienormalni. 
-Teraz jesteś dopiero sexowna. –Zapewniła mnie przyjaciółka. 
-No i sweter- wciągnęłam przez głowę wielki, biały, wełniany sweter z wysokim kołnierzem. 
-Jesteś śliczna- Przemek wstał z sofy objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. –Spójrz mi w oczy- rozkazał a ja podniosłam wzrok na jego twarz. –Głupio się rumienisz- musnął delikatnie moje czoło. –Hartman ma szczęście. 
-Bez przesady- szepnęłam speszona. 
-Wrócimy do tego- zapewnił gdy w drzwiach zabrzęczał klucz. –Paulina?- Zadziwił się. 

c.d.n. soon!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz