Wrrrr! NIENAWIDZĘ! NO NIENAWIDZĘ CIĘ CHOLERNY PINGERZE!
No, to tyle jeśli chodzi o wprowadzenie. Wyjaśnię tylko, że miałam już cudną, piękną i zabawną [jak to zawsze u mnie(skromnie)] notkę i co? I szlag ją jasny trafił bo coś się przez przypadek kliknęło, gdzieś mnie przeniosło i gówno! Notki nie ma po powrocie. Czy ktoś pomyśli o tym, żeby to zmienić? Będę wdzięczna, dziękuje. Koniec wywodu.
Treść właściwa.
-Siedziałam w sypialni, układałam w szafie, coś robić musiałam a 1000 rzecz miałam zabronionych przez Tomka (potwór!). Zadzwonił domofon.
-Słucham?- Spytałam po tym jak z anielską cierpliwością zeszłam powoli ze schodów wysłuchując uciążliwego dryń, dryń przez całą drogę.
-Jesteś druhu Boruchu?
-Nie ma druha, bo rucha- odpowiedziałam mu i otworzyłam drzwi. To była ulubiona odpowiedź Niewidzialnych.
-Cześć Słońce- uściskał mnie i ucałował. –Co robisz?- Spytał i uśmiechnął się przyjaźnie. Szpieg jeden wysłany na przeszpiegi, przez szpiegów. (Ale mi łamacz języka wyszedł! Dumna!)
-Sprzątam.- Odpowiedziałam bo wiedziałam, że będzie protestował jeśli jest szpiegiem.
-Miałaś odpoczywać- zaprotestował szpieg jeden!
-Układam w szafie- zbyłam go. –Coś robić muszę.
-Proszę- podał mi szpieg obiad, chyba akceptując moje zajęcie. Widocznie centrala pozwoliła mu odpuścić.
-Co to?- Spytałam choć wiedziałam, nie ma to jak podstęp.
-Obiad, wczorajsze resztki, dziewczyny gotowały. – Rzuciłam okiem na świeżutkie spaghetti i od razu był zdemaskowany! Wzięłam telefon i wybrałam numer mojej przyszłej kochanej mamy.
-Cześć Nela- odezwała się radośnie już po pierwszym sygnale.- W tym sztabie szpiegów to zawsze pełna gotowość.
-Cześć mamuś, dziękuje za obiad.
-Jaki obiad? –Udawała, że nie wie o co chodzi.
-Za to pyszne spaghetti z razowego makaronu. Pachnie pysznie.
-Nie wiem skąd jest, ale smacznego.
-Mamo a co jak wpadnie mi do głowy, żeby wsiąść w samochód, wysilić się wielce i przyjechać znienacka, żeby sprawdzić, czy w twoim garnku nie ma spagetti? Wiesz, że jestem zdolnym do takich akcji świrem.
-Zostań w domu.
-Nie, przyjadę, za dziesięć minut.- Zagroziłam, niewyobrażalnym wysiłkiem z mojej strony. Ha! Moja przebiegłość nie zna granic.
-No dobrze, dobrze, to moje spaghetti. Nie ruszaj się z domu.
-Wiedziałam- zadowolona zabrałam się za dzubanie posiłku. Nadopiekuńczy, jak każdy Niewidzialny-Kasjan, okrył mnie kocem i objął.
-Jak się czujesz?
-Świetnie!
-Kłamczuchu. Musisz trochę odpocząć. Przesadzasz ostatnio. Tomek bardzo się o Ciebie martwi.
-Mamo, wiesz, że ja nie umiem siedzieć w domu.
-Nie, Nela, to nie jest wymówka. Tu nie mamy nawet co dyskutować. –Dawno nie słyszałam jej aż tak stanowczej. Żadko bywała tak surowa wobec mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz