25 stycznia 2015

Psychol, pierwsze starcie.

Wstałam po jedenastej i przeciągnęłam się idąc do łazienki. Do późna nie spałam a teraz trudno było mi się otrząsnąć z rozespania. Arek miał być gotowy na mój znak, więc postanowiłam do niego zadzwonić już, żeby nie rozpieprzać mu całego dnia. Byłam zdegustowana na samą myśl, że ktoś miałby cały dzień spędzić pod telefonem czekając na mój kaprys. 
-Yo Man!- Powitałam go gdy odebrał. 
-No cześć- odezwał się zaspany. 
-Obudziłam cię? 
-W życiu, już od dawna nie śpię- obruszył się ale brzmiał zupełnie inaczej. 
-Chciałabym skoczyć tylko po zakupy, ale mogę równie dobrze zabrać Przemka i iść do najbliższego spożywczaka. –Zapewniłam, -więc ty mógłbyś mieć wolne. 
-Nie, spoko. O której mam przyjechać? 
-Na spokojnie za półtorej godziny? Zjem śniadanie, uszykuję się, no coś tak jakoś, najwyżej postoisz na klatce. 
-Oczywiście Pani Hartman- zaśmiał się i rozłączył. 
-Przemuś?- Usłyszałam zamieszanie w salonie. 
-Muszę pędzić dostałem zlecenie!- Krzyknął. –Będę po osiemnastej!- Słyszałam jak trzasnął drzwiami i przekręcił klucz. Podeszłam do szafy i z szuflady wyjęłam bieliznę od Tomka. Obejrzałam ją, była piękna. Uśmiechnęłam się na myśl, że zrobił mi taki prezent, był tylko przerażający w sposobie podania zwłaszcza w takiej sytuacji w jakiej byliśmy teraz. Postanowiłam włożyć ją dziś, skoro ma wrócić późnym popołudniem to powinnam chyba mieć ją na sobie. Wyjęłam prostą czarną sukienkę i rzuciłam ją na łóżko koło bielizny. 

-To co dzisiaj skoro nie siedzimy razem to jesteś zmuszony do siedzenie przy telefonie? –Spytałam popychając przed sobą wózek z zakupami. 
-Tak, poza tym szef ma jakieś plany na popołudnie więc mam podwójną kontrolkę włączoną- wyjaśnił. 
-Świetnie, szef ma plany. –Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do teściowej. –Cześć Mamusiu!- Przywitałam ją. –Wpadniesz może dzisiaj na obiad? Tak dawno cię nie widziałam, usycham z tęsknoty a Tomka nie ma i nie chciałabym przyciągać ochrony do ciebie. 
-No nie wiem Słonko. 
-Masz plany- zmartwiłam się. 
-W sumie mam. 
-Mamo, czy Wojtek nie pozwala ci się ze mną spotykać? –Byłam zawiedziona. 
-Nie, Kochanie. Jasne, że nie. Po prostu umówiliśmy się a rzeczywiście dawno cię nie widziałam. Też się stęskniłam. 
-To wpadnijcie razem na późny obiad, może na siedemnastą. Tomek może przyjedzie później. Pobylibyśmy chwilę razem, Wojtek przecież może spędzić chyba jedno popołudnie w moim towarzystwie. 
-Tak, myślę, że tak, porozmawiam z nim i dam ci znać. –Oznajmiła rozłączając się. 
-Wykorzystałaś informacje- obruszył się Arek. –Za bardzo traktuje cię jak kumpla. 
-Nie zdradziłam cię, spoko. Mam wolne i tak zadzwoniłabym do mamy, popsucie planów twojemu szefowi tylko sprawia, że moje popołudnie będzie lepsze. –Uśmiechnęłam się szeroko i wtedy spostrzegłam faceta przyglądającego mi się uważnie. Był wysoki, szczupły i ciemnowłosy, pasował do opisu faceta dzięki któremu musiałam chodzić z ochroną. Tomek nie pokazał mi żadnego zdjęcia, tylko ochrona wiedziała jak on wygląda. Moje przypuszczenie potwierdziły się gdy Arek zmienił stronę po której szedł i zamilkł. Był teraz między mną a mężczyzną. 
-Pani Hartman- mężczyzna skinął na mnie. 
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się pogodnie i również skinęłam. Nie wiedziałam czego chciał, ale nie zmierzałam chować się po kontach. Może liczył, że opowiem o tym Tomkowi, a może chciał żebym to ja się przestraszyła. Trochę mu się udało, zacisnęłam rękę na kastecie w kieszeni płaszcza mając na uwadze to, że Tomek wspominał, że facet jest bardzo silny. Arek uważnie go obserwował, choć starł się mnie zagadać jak gdyby nigdy nic, odpowiadałam mu jakbym była roztargniona i obejrzałam się jeszcze ze facetem uśmiechając przyjaźnie. –Nie zabijesz go?- Spytałam szeptem. 
-Nie mam takiego polecenia, mam czekać na kontakt, zgłosić i czekać na dalsze rozkazy, cały czas utrzymując cię bezpieczną. –Wyjaśnił cicho. Robiłam normalnie zakupy choć facet pojawiał się co jakiś czas koło mnie, starałam się go ignorować, mimo tego że sytuacja była napięta. Arek też był wyjątkowo skrupulatny okrążał mnie za każdym razem gdy facet się tylko pojawiał. Miał cały czas sytuację pod kontrolą. –Wskakuj. –Zakomendował gdy wsadziłam reklamówki do samochodu. Otworzył mi drzwi i przeszedł dokoła samochodu żeby wsiąść za kierownicę, mężczyzna akurat wychodził ze sklepu i pomachał mi. 
-On jest świetny w działaniu na psychikę! Jak tak stalkuje żonę to nie dziwię się, że ona dostaje świra. Zwłaszcza jak ją bił- gorączkowałam się. 
-Wszystko dobrze?- Spojrzał na mnie Arek. 
-Tak, tylko nie sądziłam, że facet faktycznie zada sobie trudu, żeby mnie zobaczyć na własne oczy. Myślałam, że to tylko takie pogróżki. –Wzięłam kilka głębszych wdechów. –Najgorzej, że jak się jest dorosłym to trzeba czekać póki komuś nie puszczą nerwy i nie mogę podejść i wywalić mu w pysk za straszenie mojego męża. 
-Dobrze ci poszło- stwierdził- uśmiechałaś się do niego jakbyś nie wiedziała kim jest, ja się nabrałem a trochę cie znam. Jeśli on myśli, że jesteś po prostu restauratorką a nie córką swojego ojca to może myśleć, że jesteś bezbronną głupią gąską. To dobrze. 
-Mógłby mnie zaatakować, Tomek i tak zniszczy go w sądzie. Miałby więcej dowodów przeciwko niemu. Atak na żonę obrońcy znaczyłby już totalne psycholstwo. Można by go skierować na badania psychiatryczne. Bogaty sukinsyn. 

Jeden telefon Arka do mojego ojca wywołał panikę na całym globie. Miałam dość tej paranoi. Tata chciał przyjechać i wysłać do mnie pełen oddział ochrony i zamknąć mnie w domu jak Kopciuszka. Bez pracy i wychodzenia z wieży. 
-Nie! Nie waż się tato! To wszystko za jedno „dzień dobry Pani Hartman”! Chciał, żebyście panikowali i to właśnie robicie! Opanuj się! Nie waż się tego robić, biegasz za jego laserem jak głupi kot! Opanuj się żołnierzu! Arek jest skuteczny, nic mi nie jest a on niczego nie próbował. –Wrzeszczałam przez telefon na tatę w obecności Wojtka, mamy i Arka. –Nie ma mowy, słyszysz?! 
-No dobra, może masz rację, może przesadzam. 
-Ufasz Wojtkowi i Arkowi? 
-Tak. –Mówił już spokojniej i nie przechodził do defconu 5. 
-Więc pozwól im dalej pracować. Od kiedy mam Arka pod ręką nie pozwolił mi nawet upaść. Wrzuć na luz pułkowniku masz porządną córkę którą osobiście uczyłeś samoobrony. Wiesz, że jest dobra i, że ma profesjonalną ochronę. 
-Dobra córciu, ale informuj mnie na bieżąco, żebym się nie martwił. 
-Arek na pewno to robi, ale mogę się poświęcić. –Zaśmiałam się. –Kocham Cię tato, trzymaj się. 
-To ty się trzymaj Księżniczko. –Odpowiedział i rozłączył się. 
-Co powiedział?- Spytała mama, opadłam na sofę i westchnęłam opanowując irytację. 
-Przejechał po mnie Watrinowy czołg mamo, będzie ok. Zostaje przy tej ochronie, nic nie zmieniamy. Boże on zawsze był taki trudny czy to tylko starość? –Pokręciłam głową a mama się roześmiała. –Zostaniesz na obiedzie?- Spojrzałam na Arka. 
-Nie dziękuję. Będę pod telefonem gdybyś czegoś potrzebowała. 
-Niech Pan zostanie Panie Arku, nie dał jej Pan jeszcze szansy zabłysnąć w kuchni, jest świetna. –Wspomogła mnie mama a ja kiwałam głową nieskromnie potwierdzając jej słowa. 
-Jestem nawet lepsza niż ona mówi. –Roześmiał się. 
-Dziękuję, ale muszę odmówić. Nie chciałbym przeszkadzać. –Skumałam już nie chciał blokować Wojtka. 
-Powiedz mu Pułkowniku, tylko ciebie posłucha. Na co czekasz? –Obruszyłam się a mama zacisnęła zęby, żeby mnie nie skarcić. 
-Skorzystaj z zaproszenia Pani domu, jeśli tylko masz ochotę. 
-Dzięki naprawdę, ale obiecuje, że kiedyś spróbuję. Pani Hartman- kiwnął na mamę- miło było Panią poznać. Zamknij proszę drzwi za mną. –Poprosił idąc w stronę korytarza. –Jestem pod wrażeniem, że nakrzyczałaś na szefa- uśmiechnął się mówiąc cicho. 
-Jakbyś został pokazałabym ci jak to się robi na przykładzie drugiego- wyszczerzyłam się. Do zobaczenia jutro. 
-Nie będziesz już nigdzie wychodzić? 
-Nie, na sto procent. Teraz mam gości a później będę witać męża, jeśli wiesz co mam na myśli. 
-Jasne, baw się dobrze. –Skinął głową i wyszedł. 

Klucz w zamku świadczył o tym, że powrócił jeden z moich facetów. 
-Kotku?!- Krzyknął od drzwi Tomek. 
-Jestem w salonie- odezwałam się, wszedł do środka szybko i nie rozbierając się przytulił mnie. 
-Cześć- rzucił roztargniony w stronę naszych gości. –Wszystko dobrze?- Spojrzał na mnie uważnie. 
-Tak, mam ochronę pamiętasz? Nic się nie martw- tłumaczyłam gdy tulił mnie do siebie. –Wcale we mnie nie wierzycie z tatą. Ja uwielbiam jak obijasz pyski podwalających się do mnie kolesi, ale nie zapominaj, że bije się, noszę kastet i zawsze mam ze sobą nóż bo odbierając dostawy z niego korzystam. Nie doceniacie mnie z moim ojcem. Zdejmij proszę ten mokry płaszcz a ja zrobię ci kolację. Nalej sobie wina na rozluźnienie. –Wskazałam butelkę stojącą na stole. 
-Wołałem cię Hartman, zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem!- Oznajmił Przemek otwierając drzwi. 
-Sorry. 
-Hartman, a ty już masz karę i siedzisz w domu, czy dali ci wreszcie skopać czyjś tyłek? –W odpowiedz przewróciłam oczami- Boże dajcie jej oddychać! Sama się umie obronić, jeden goryl to dużo ale jak ją będziecie tak grzać pod kloszem to wybuchnie- tłumaczył stojąc między kuchnią a salonem. 
-Nie masz pojęcia co to za koleś. –Odezwał się Wojtek. 
-Nie masz pojęcia kim ona jest, co? –Przyjrzał się Wojtkowi. –Nigdy nikogo takiego jak ona nie spotkałeś i dlatego wydaje ci się, że nie da rady. Tomek, powiedz mu. 
-Od dwóch miesięcy chodzi na boks, zaproponowali jej zawody bo pobiła już wszystkich facetów. 
-Naprawdę?- Mama zdziwiona spojrzała na mnie gdy stawiałam przed Tomkiem talerz z obiadem. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go i usiadłam na oparciu obok niego. –Nic nie powiedziałaś. Myślałam, że chodzisz dla przyjemności. 
-Bo tak jest. Po prostu jestem dobra. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz