-JJ, zrób wreszcie coś pożytecznego i obierz ziemniaki- wkurzyła się wreszcie bratowa.
-Zapominasz piękna, że biorąc ślub z jednym z dwójki najlepszych kumpli, nie możesz zmuszać drugiego do nudnych prac. -Cieszył się nalewając sobie coli.
-Zapominasz Jacku, że jeśli twój najlepszy kumpel bierze ślub nie znaczy, że jego żona musi gotować i dla ciebie- szturchnęła go delikatnie i się roześmiała.
-Nieee, nie zrobiłabyś mi tego. Wiesz jaki jestem wygłodniały.
-Oooo tak! To wiem dobrze.
-To wiemy chyba wszyscy- dołączyłam się wywołując śmiech Oli.
-To się nie wyśmiewaj tylko zmuś swoje szatańskie nasienie do obierania ziemniaków- zaproponował JJ.
-Czyje szatańskie nasienie? -Spytał tata.
-Nie ważne tatuś, co jest?
-Powiększycie porcje?
-Porcje czy ich ilość?-Olka oczekiwała konkretnych odpowiedzi.
-Ty mną dygujesz?- Tata uśmiechał się szeroko patrząc na nią. -To ty ją tego nauczyłaś- wymierzył we mnie palcem.
-Och, tato, wiesz jak cię Kochamy- bratowa wiedziała w którą strunę uderzyć- ucałowałyśmy go obie i od razu odpuścił.
-Grzeczne dzieci- wyjął ze słoika ogórka i schrupał opierając się o szafkę, -to co z tym jedzeniem?
-Jak obedrzesz ziemniaki tato- zgodziła się Ola.
-Buhahahahahaha- Jacek rozłożył się na barku- bingo!
-Dobrze, obiorę- słyszałeś Mirek- odezwał się do swojego telefonu- czekamy.
-OMG!- Wykrzyknęłam- ty i twój wspólnik jesteście w zmowie! Jak możesz umożliwiać mu podsłuchiwanie naszej całkowicie prywatnej rozmowy! Skandal!
-Coś się pali!- Krzyknęła mama z salonu.
-Cholera!- Rzuciłam się do patelni. -Widzisz tato, twoja wina.
-Nie dopilnowałaś- zamruczał radośnie śmiejąc się ze mnie.
-Więc twój wspólnik z rodziną nie zjedzą obiadu- dodałam tym samym tonem.
-Nie szantażuj mnie Księżniczko, bo tatuś pójdzie po pasek.
-Och proszę- zakpiłam- w życiu byś mnie nie uderzył. Pasem? Prędzej świat się skończy, jesteś zbyt wyrozumiałym, zbyt odpowiedzialnym i zbyt czułym tatusiem, żeby to zrobić. Nie mam racji Olu?
-Pewnie, że masz- znów go zapędziłyśmy w róg robiąc słodkie miny.
-Jesteście jak dwie czarownice- ojciec spojrzał na nas łagodnie- uwielbiam jak mnie czarujecie, to słodkie- ścisnął nas obie na raz.
-Home, sweet home-podsumował JJ.
-Nie brakuje ci tego?- Zainteresowała się bratowa gdy tata sobie poszedł. Obie obróciłyśmy się za nim gdy wychodził.
-Hej! Nie oglądaj się za moim ojcem- zaśmiałam się.
-Chyba ty za moim teściem- równie dobrze udawała oburzenie. -Jak na swój wiek sama przyznasz, że
wygląda super.
-No. Dobrze, że go nauczyłam klasyki. Granatowe jeansy, biała koszulka, czasem nawet wkłada trampki.
-To modne, nie klasyczne.
-No dobra, oduczyłam go noszenia obcisłej koszulki podkreślającej bicepsy w zestawieniu z czarnymi spodniami od garnituru.
-No tak, to wieś- przyznała rozbawiona.
-Twój teść chodził tak kiedyś.
-Fuj. -Roześmiała się.
-Ej a on poszedł a miał obierać ziemniaki- zorientowałam się, a tata stał za drzwiami i słuchał, gdy się opamiętałam wybuchnął głośnym śmiechem i wrócił do nas. Oczywiście słuchał każdego słowa, połechtałyśmy trochę jego ego, nie powiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz