24 stycznia 2015

Spowiedź winowajcy

Obudziłem się a ona leżała obok. Pierwszy w oczy rzucił mi się wielki zabandażowany palec wskazujący lewej ręki. Pokłóciliśmy się dzień wcześniej. Skakaliśmy sobie do gardeł prawie całą drogę do szpitala, wrzeszczała na mnie wściekła i chyba trochę przestraszona. Niby jest nieustraszona, ale to ucięcie opuszka musiało ją nieźle wyprowadzić z równowagi. Tata siedział z tyłu i milczał, mam do niego niesamowity szacunek za to że taktownie nie wtrącał się w nasze wrzaski mimo że zwyzywałem jego córkę wiele razy. 
-Dobra, zamknij się wreszcie i przestań na mnie wrzeszczeć!- Warknęła, rzucając na wycieraczkę bombę z papierowych ręczników przesiąkniętą krwią. 
-Trzymaj- tata podał jej tylko ręczniki. 
-Dzięki. 
-Nie! Nie będę siedział cicho bo ty mi karzesz- wrzasnąłem znów tak buzowała we mnie jej upartość nie zauważyłem, kiedy zamilkła. -Jesteś nieodpowiedzialna i zawsze muszę się z tobą użerać z takimi rzeczami! Nie możesz raz dać mi się sobą zaopiekować?!!! Muszę wiecznie szukać pomocy u kogoś kogo słuchasz?!!! Raz nie możesz zaufać mi? Jutro bierzemy ślub!!! A TY żeby nie twój ojciec nie pojechałabyś nawet z tym do szpitala!!! Nienawidzę tego! -Patrzyłem na nią stojąc na światłach i wrzeszczałem jak jakiś nienormalny furiat. -Nienawidzę!- Siedziała odwrócona w drogą stronę w rzeczywistości widziałem tylko tył jej głowy i oburzoną babkę gapiącą się na mnie z samochodu obok. -Możesz mi odpowiedzieć?!-Szarpnąłem ją za ramię, dziwię się że nie oberwałem od ojca wtedy. Chciałem żeby w końcu na mnie spojrzała, tak bardzo doprowadzał mnie do szału ten brak zaufania. 
-Ufam Ci- odpowiedziała cicho gdy ruszyłem, bo koleś za nami już wyraźnie się niecierpliwił. Chyba że miał awarię klaksonu. 
-Tylko tyle?- Spytałem ciągle wpieniony na maxa. 
-Tak. -Dopiero teraz zapaliła mi się ostrzegawcza lampka. 
-Nela? 
-Co?- Warknęła bardziej napastliwie. -Czego ty jeszcze chcesz- było w tym głosie tyle urazy... Jakąś minutę później podjechaliśmy pod szpital a ja wyskoczyłem natychmiast z samochodu nawet nie gasząc silnika. 
-Neluś?- Spojrzałem na jej buzię otwierając drzwi po jej stronie. 
-No co?!- Łzy spływały po delikatnie piegowatych policzkach. 
-Przepraszam- szepnąłem zagradzając jej drogę, pomagałem sobie drzwiami, bo wiedziałem że mam niewielkie szanse żeby ją zatrzymać. Jak już się wściekła to trudno było z nią spokojnie porozmawiać. Zatrzymanie mojej wkurzonej przyszłej żony bywało czasem niemożliwe. 
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. 
-Odejdź mi z tym shitem bo mi się wykrwawi wszystko- warknęła. 
-Nela, na prawdę przepraszam- złapałem ją za buzię, spojrzałem w te piękne brązowe zamglone oczy i pocałowałem cudowne pełne usta. Chciałem ją przytulić ale sobie poszła. 
-Dzień dobry jest Pan Hubert? 
-Nelka! Co jest?- Szedł już szybkim krokiem w jej stronę- Aga dzwoniła. -Wyjaśnił. -Pokaż. - Od razu przeszedł do oględzin. -Nie da się na jutro uratować manikiuru, ale nie płacz. Zszyjemy Cię artystycznie. -Uśmiechał się do niej. -Coś się stało?- Patrzył na nią uważnie. Jego natarczywe spojrzenie ją rozkleiło. Teraz dopiero zaczęła chlipać. Zacisnęła oczy i usta przykładając do nich palce zdrowej ręki. Zrobiła może trzy wdechy chlipiąc cicho i otworzyła oczy. Zrobiła jeden wielki oddech na całe płuca i opuściła ręce zaciśnięte pięści. 
-Nic mi nie jest Panie Doktorze- zdobyła się nawet na sztuczny uśmiech. -Gdzie idziemy?- Spytała rzeczowo. Dotknąłem jej ramienia, ale zrzuciła moją rękę i spiorunowała wzrokiem w którym było ostrzeżenie. -Zostaw mnie- dodała po chwili. 
-Chodź, zaprowadzę Cię do kogoś kto Ci to zrobi. To moja koleżanka, ona to lepiej robi niż ja. -Wskazał jej kierunek ręką. Za dobrze wiedział że rozczulanie się ją rozkleja. Wszyscy nasi znajomi wiedzieli że suche traktowanie pomaga jej się utrzymać w ryzach. Ruszyła razem z nim w głąb korytarza a ja zostałem tam niechciany i rozdrażniony z tatą. 
-Da radę- odezwał się po chili gdy zginęli nam z pola widzenia. 
-Panie Darku, ja mogę nie dać. -Spojrzałem na niego po raz pierwszy od momentu jak minąłem go wkurzony w kuchni w domu mamy. 
-Poradzisz sobie, gdybyś nie umiał sobie poradzić z moim dzieckiem to nie wytrwałbyś tak długo. 
-Nawciskałem jej dzień przed ślubem. Jestem idiotą. 
-Fakt, najeździłeś się po niej, ale wiesz że nie chowa zwykle urazy do Ciebie. No trochę też miałeś racji. Trzeba się z nią naużerać. -Siedziałem i milczałem, nie wiedziałem co powiedzieć odtwarzałem sobie w głowie moment w którym pękła. Opiłowane dokładnie paznokcie, idealnie równo pomalowane migające przez sekundę, nabalsamowane kostki, te które zawsze miała suche i popękane bo miała tysiąc rzeczy do roboty zamiast smarowania rąk kremem. Na mnie krzyczała, że mam dbać o dłonie, ale sama nie miała takiej potrzeby, kochałem w niej to zarazem i nienawidziłem. Nie przejmowała się pierdołami, ale nie dbała o siebie przy takich drobiazgach, nigdy jednak nie narzekała że szczypią ją ręce, zaciskała je w pięści po posmarowaniu i milczała. Moja silna przyszła żona. Brzmi badziewnie wiem, ale takie momenty sprawiają że nigdy nie przestanę jej podziwiać, wystarczyło ją znać żeby się nią zaopiekować, nie skarżyła się, ale kupienie jej nowych rękawiczek czy uścisk przy złym humorze zawsze ją cieszyły. To jak zebrała się natychmiast w sobie było imponujące. Zaciśnięte lekko zaróżowione powieki i ciemne rzęsy zawijające się przez to jeszcze mocniej niż zwykle, no i te usta zagryzione w niemym proteście bezbronnej drobnej dziewczynki no a na koniec to wściekłe spojrzenie które ciskało gromy. Już wiedziałem, że się na proszę i na błagam. Mam co chciałem, wkurwiający kutas, zasłużyłem. 

Wyszła po jakichś dwudziestu minutach z Hubertem i miała zaciśnięte usta i zmarszczony nos, ledwie zauważalnie, ale jednak. 
-Uważaj na siebie Mała i nie stawiaj męża na nogi jeszcze przed ślubem bo się rozmyśli. 
-Dziękuje- zręcznie ominęła temat, stanęła na palcach i uściskała go. -Jestem bardzo wdzięczna. 
-Chociaż raz- zaśmiał się a ona zdobyła się na delikatny uśmiech. Założyła bluzę na jedną rękę i pozwoliła ojcu żeby jej pomógł z drugą. Ja patrzyłem na nią bawiąc się kluczykami. Bezużyteczny. 
-Możesz nie mieszać- syknęła spoglądając na mnie. -Dzięki Doktorze jeszcze raz i do zobaczenia. -Ponowiła i ruszyła do wyjścia. Też mu podziękowałem i poszedłem za nią. 
-Nela- znów chwyciłem ją za ramię i odwróciłem siłą. -Proszę posłuchaj mnie. Proszę- Świdrowałem ją wzrokiem. -Kochanie. -Nie dawałem za wygraną. Widziałem w oczach jak tama jej pęka. Chwilę później zalała się łzami. Przytuliłem ją do siebie a ona złapała mnie mocno w pasie. 
-Przepraszam- zaszlochała. 
-To ja przepraszam, dureń ze mnie, -Wtuliła się buzią w moją szyję i płakała jak bóbr. -ale tak bardzo nie chciałem żebyś cierpiała. Wyglądało poważnie. Wiem, że opuszki mocno krwawią, ale nie chciałem żebyś musiała się jutro martwić. Chciałem ci oszczędzić zmartwień. Na prawdę, wiem że jestem najgłupszym narzeczonym na świecie. 
-Milcz. -Warknęła. 
-Dawaj kluczyki i wsiadajcie. -Tata wystawił rękę. Wsiedliśmy na tył milcząc. Ona szlochała cicho w moją koszulkę a ja na pół leżałem i bluzgałem siebie w myślach przyciskając ją do siebie tak mocno jak potrafiłem nie sprawiając jej bólu. 
-Kocham Cię- szepnąłem gładząc ją po policzku. 
-Wiem Tomek- spojrzała na mnie. 
-Spieprzyłem Ci humor, przepraszam. 
-Nie liczy się nic, poza tym, że jutro będziesz moim mężem. 

Czekałem w swojej starej sypialni aż poprawi makijaż. Ze ściany patrzyła na mnie roześmiana a w łazience głośno wydmuchiwała nos. Podniosłem i wszedłem do łazienki. Malowała oczy. Złapałem ją za biodra i posadziłem na blacie. 
-Przepraszam. - Ułożyłem jej dłoń na swojej piersi. 
-Daj spokój, to nasza wina, mamy z tym problem. Przyznaje, jestem uparta. Nie chciałam płakać ale nie dałam rady. - Pocałowała mój policzek. 
-Jesteś cudowna, pohamowałaś się natychmiast w szpitalu. -Przytuliłem ją znów. -Jesteś wspaniała, Kocham Cię- szeptałem tuląc ją mój największy Skarb. 


Po imprezie położyła się obok w bieliźnie i pachnąc cudownie ułożyła się przy moim boku. 
-Po raz ostatni przystojny kawalerze. 
-Po raz ostatni prześliczna Panno- cmoknąłem ją w nos i wplotłem palce w jej włosy. Rozczesywałem je powoli i patrzyłem jak mruży te śliczne oczy. 


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Dobrze, że znam wszystkie hasła, to mogę Żonie trochę pogmerać w blogu :D Mistrz Zła! 

KOCHAM CIĘ :* jesteś najśliczniejszą i najsłodszą Żoną śpiącą z otwartą buzią :D

TOMEK :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz