Dzień był piękny. Spędziłam przedpołudnie z mamą na zakupach, później wypiłyśmy kawę a na koniec zjadłyśmy sushi w Galaxy. Lubiłam talerzyki pływające przy stolikach, łatwiej było wybrać coś na co ma się ochotę oglądając konkretne kawałki, niż z karty jakieś dziwne wzorki.
-Widziałaś jakie ładne?-Mama badała mój gust.
-Szpilki, po prostu szpilki. Mają piękny kolor.
-Chcesz?- Spytała kierując się już do wejścia. Wiedziałam, że tak to się skończy. Mama zawsze uważała, że za mało o siebie dbam i że mam zbyt mało "kobiecych strojów", tak generalnie, to wyglądam jak chłopczyca.
-Nie chcę, mamo, stać mnie na buty. Proszę Cię, już mi kupiłaś górę rzeczy, przestań!
-Takich nie masz, a będą Ci pasowały do tej marynarki którą kupiłyśmy. -Namawiała.
Kupiła mi oczywiście te szpilki i jeszcze w międzyczasie stwierdziła, że kupi mi dodatkowy bagaż do samolotu. Dzięki mamo, mój przyszły mąż będzie miał w domu kobietę tylko dzięki tobie.
Trampki, niebieskie jeansy i t-shirt a na to biały żakiet całość uzupełniona trampkami wydawała mi się zwyczajna, ale jeśli Rafał zagwizdał widząc mnie wbiegającą mnie po schodach do firmy naszych ojców, to może rzeczywiście było extra. Sama nie wiem.
-Ale masz sexy kostki- zawachlował brwiami rozbawiony.
-No dzięki, ty też niczego sobie- ucałowałam go i schyliłam się do faceta w dyżurce. -Ja do Wartina, Nelly Wartin- wskazałam na siebie.
-Dzień dobry, zapraszam- koleś wskazał mi drzwi wejściowe ręką, które po zadźwięczeniu domofonu otworzył mi Rafał. -Tak fajnie cię widzieć uściskałam jeszcze raz kumpla. Może skoczymy gdzieś? Masz na później jakieś plany?
-Za półtorej godziny jestem wolny- zadeklarował.
-Genialnie, lody?-Uśmiechnęłam się niemal wrzeszcząc przez całą salę pełną pracowników.
-Z tobą zawsze- posłał mi buziaka, gdy ginęłam w gabinecie taty. Pike'a nie było, mój najgenialniejszy pomysł? Schować się do szafy i poczekać! Wlazłam i czekałam chyba z dwadzieścia minut z przerwą na siku, słyszałam jak weszli z Mirkiem i gadali, miałam wyjść, ale coś się przewróciło i drzwi otworzyły się z hukiem a za otwartymi na oścież skrzydłami stali Pike i Mirek z bronią w ręku wycelowaną w moim kierunku.
-No cześć chłopaki- rozpromieniłam się podnosząc ręce do góry.
-Mogliśmy Cię zabić!- Burknął przyjaciel mojego ojca.
-Lubię jak się tak dąsacie- ucałowałam obu. -Co słychać? Przyleciałam z rana i chciałam Was zobaczyć. -Rozsiadłam się dumna z siebie w fotelu na wprost biurka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz