Siedziałam w samochodzie pod domem. Nie chciałam być piątym kołem u wozu podczas rozmowy. Roxie chciała pogadać z rodzicami a ja nie byłam tam do niczego potrzebna w dodatku w ramach bonusu za cierpliwość miałam okazję obejrzeć jeden z najpiękniejszych zachodów słońca. Czerwień i głęboka pomarańcz właśnie przeradzały się w blady róż i szarości gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich ruda zasłaniając się nie zapiętą kurtką.
-Chodź do środka, mama robi kolację. -Uśmiechnęła się łagodnie.
-Co powiedzieli?- Chciałam zaspokoić swoją ciekawość i uspokoić zmartwienia.
-Wzięli to na klatę, są w szoku, ale chyba się cieszą. -Uściskałam ją.
-Wiedziałam.
-Dobry wieczór- powiedziałam nieśmiało się uśmiechając, musiałam wybadać teren.
-Roksana!- Mama zareagowała zaskoczeniem. -Czego się po nas spodziewałaś że sprowadziłaś ochroniarza zamiast Pawła!- Obie musiałyśmy wyglądać na zszokowane bo pokusiła się o wyjaśnienia.-Czyżby to nie była najostrzejsza i najbardziej porywcza z Niewidzialnych? -Na jej ślicznej piegowatej buzi na sekundę pojawił się łobuzerski uśmiech a tata się zaśmiał.
-Kłóciłabym się- uścisnęłam rękę mamy i podeszłam do taty również się witając- Paweł nie ustępuje mi zbytnio w tych dziedzinach. Żaden z chłopaków nie zostaje w tyle.
-Tomek?- Skrzywiła się ruda.
-Nie waż się tak mówić o moim narzeczonym. Jest świrem kiedy trzeba i oazą spokoju kiedy sytuacja tego wymaga.
-Ok, ok- podniosła ręce- Masz rację. Paweł jeszcze nie wie mamo.
-Jak to?- Kobieta zamarła z łyżką nad garnkiem.-Nie pomyślałaś, że może one też chciałby porozmawiać z rodzicami.
-Byłam w szoku, chciałam wiedzieć co myślicie.
-Nie powinnaś Roksana- pokręciła głową- to ojciec on powinien wiedzieć pierwszy. Nie mówisz mu, zabierasz Nelę do ochrony i jedziesz najpierw do nas w panice a to wszystko dostarczając stresu i maleństwu.
-Nie myślę jeszcze za nas dwoje. Nie dotarła do mnie świadomość że będę miała dziecko.
-Dasz radę, przywykniesz- pogłaskałam ją po plecach. -Przepraszam, umyje ręce i zadzwonię do Tomka, żeby się nie martwił. -Wyjaśniłam wstając od stołu.
-Jesteśmy twoimi rodzicami, Kochamy Cię najbardziej na świecie i cieszymy się że będziemy mieć wnuka, to wspaniale. Paweł to mądry chłopak i szaleje za tobą. -Mama Roxie mówiła gdy ja wychodziłam. Słyszałam ją jeszcze w drodze do toalety. Po wyjściu wyjęłam telefon i wybrałam numer szatyna.
-No i jak to przyjęli?- Spytał po pierwszym sygnałem.
-Co?
-Wiesz co Nela. Nie kłam przyszłemu mężowi w słuchawkę. Szlocha ostatnio, dziś jest rozhisteryzowana i chce jechać do domu, miała iść do lekarza bo się zatruła. Podrywasz się na nogi do organizacji ślubu a nie kiwnęłaś do tej pory palcem...
-Dobrze, dobrze, koniec oskarżeń- zaśmiałam się -Mam nadzieję, że mu nie powiedziałeś.
-Nie, siedzę sam i się stresuje zamiast niego.
-Są szczęśliwi, źli że nie powiedziała Pawłowi pierwszemu ale zadowoleni. -Słyszałam jak brał głębokie wdechy. -Na prawdę się stresowałeś!- Roześmiałam się.
-No nawet nie wiesz. To super, przyzwyczaisz się.
-Nie rozpędzaj się, tata cięgle nosi broń.
-Kocham Cię. Chce mieć dzieci.
-Teraz?
-W ogóle.
-Ok, pogadamy o tym.
-Masz zarezerwowane miejsce w hostelu, użyjesz czy odwołać?
-Zadzwonię jak będę potrzebować, najpierw zjem kolację.
-Ok, to ja pójdę spić chłopaków, drzewo pojechało można iść do lasu.
-Baw się dobrze!- Rzuciłam do słuchawki i uśmiechnęłam się szeroko. Kocham tego faceta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz