-Cześć ciociu- ucałowałam mamę Beaty w policzek.
-Cześć Neluś, dobrze że jesteś- wyglądała bardzo poważnie. Odłożyłam torebkę na krzesło, wrzuciłam okulary do opakowania i przyjrzałam jej się uważnie.
-Coś się stało?- Wyglądała na zmęczoną, w sumie to nie ma się co dziwić, cała masa czasu w restauracji i jeszcze mieszkała ostatnio samotnie. Błażej kombinował z kolegami jakąś własną firmę dużo podróżował a Beata od roku była we Włoszech na wymianie studenckiej i poważnie rozważała przeniesienie się tam na stałe.
-Chciałam z Tobą pogadać, mam ofertę, a właściwie potrzebuje pomocy.
-Ktoś nie przyszedł, chcesz żebym wskoczyła w ciuchy i żebym pomogła na kuchni?- Spytałam całkiem podjadana pomysłem, lubiłam pomagać kucharzom, ciocia miała świetnych szefów kuchni w dodatku wszyscy byli mega sympatyczni.
-Nie Neluś, siadaj zrobię ci herbatę.
-Nie, ty siadaj, ja zrobię Tobie- usiadła przy stoliku a ja wpadłam szybko za bar zrobiłam sobie kawkę z ekspresu do tego herbatę cioci, zahaczyłam malucha który się za mną poczłapał niepewnie za bar i odstawiłam do stolika, zagadałam od razu rodziców jak im smakuje i wróciłam. –Trzymaj ciociu i powiedz o co chodzi. Martwisz mnie, wiesz? Zwłaszcza jak tak patrzysz i nic nie mówisz.
-Słuchaj. Potrzebuje pomocy w restauracji i liczę na ciebie.
-No jasne, kiedy- wyjęłam terminarz.
-Na zawsze- świdrowała mnie wzrokiem. –Moja oferta brzmi tak: chcę żebyś została kierownikiem mojej restauracji. W zamian oferuję porządne szkolenie, porządne wsparcie, stałą pensję i procent od sprzedaży, powiedzmy 50 procent, jesteś za? –Siedziałam i gapiłam się na nią z otwartymi ustami usiłując przetworzyć to co powiedziała. Czy ona właśnie zaproponowała mi, że praktycznie odda mi całą restaurację? –Ok., pomogę Ci- zniecierpliwiła się. –Ja zostaje właścicielem, a ty tym wszystkim kierujesz. Moje dzieciaki nie są zainteresowane i nie przepadają za gastronomią, a ciebie to bawi. Masz talent do gotowania, jesteś uparta, zdecydowana i idziesz jak czołg do celu jeśli czegoś chcesz, mogę ci ufać, nie będę się bać, że ktoś zrobi mnie w konia, albo oszuka. Zawsze się tu dobrze bawiłaś, nawet u Alexa świetnie sobie radziłaś. Proszę zgódź się. Dogadamy się jeśli chodzi o pieniądze.
-Ciociu tu nie o pieniądze chodzi. To jest wielka odpowiedzialność i ogrom pracy.
-Tomek pracuje blisko?- Uśmiechnęła się wyciągając swojego asa z rękawa. –Zobaczysz dasz radę, najpierw cię podszkolę przez rok, powiedzmy a później zdecydujesz się lub nie.
-Jak mam pracować i szkolić się z prowadzenia restauracji? To wymaga czasu, wkładu całego serca, nie można prowadzić lokalu jak się nie włoży w to całego serca. –Usiłowałam jej wyjaśnić mój punkt widzenia.
-Nela, Nela, NELA!- Krzyknęła żeby przerwać moją paplaninę. –W czasie szkolenia już będziesz dla mnie pracować, chcę żebyś robiła tylko to. Nic więcej, będziesz moim pracownikiem na szkoleniu. Wiem, że lubisz swoją kawiarnię, ale możesz przecież pisać jak chcesz i tu, szukając etatu w jakiejś gazecie czy wydawnictwie.
-To za duża sprawa na mnie, za gruby biznes, mogę pomyśleć?- Wzięłam dużego łyka kawy i przyjrzałam się jej uważnie.
-Jasne! Pogadaj z mężem i Niewidzialnymi a później daj znać. Zdecyduj się proszę w ciągu paru dni, chciałabym wiedzieć co robić. – Siedziałyśmy i ustalałyśmy szczegóły chyba ze dwie godziny, póki nie przerwał nam mój telefon.
-Gdzie powinnaś być? -Paweł był mocno wkurzony.
-Już tam jestem! Już!- Zapewniałam zbierając się. –Przepraszam, pogadam dziś z Tomkiem i dam CI wstępnie znać. Mam ciężarną samicę do ogarnięcia. Lecę!- Ucałowałam ją i zabierając torebkę dosłownie wybiegłam z restauracji takim samym tempem ruszyłam w stronę ulicy gdzie zostawiłam auto.
-Jestem, jestem!- Wpadłam jak burza do mieszkania Roxie i Pawła.
-Już nic nie chcę- Roxie siedziała na łóżku z podwiniętymi nogami i czytała książkę.
-Kotek, chodźmy na spacer, potrzebuję rady.
-Nie nabierzesz mnie znów- warknęła i odwróciła się do mnie plecami.
-Serio, obiecuje, możesz mnie skopać jak kłamię.
-Miałaś być u mnie przed wyjściem Pawła na trening, obiecałaś. Tak mi nudno od kiedy nie mogę nic robić. Młody dzisiaj zawiózł mnie na zakupy i nie pozwolił zanieść kartonu soku do kasy jak już nie miał miejsca w koszyku. Jestem ubezwłasnowolniona, tylko ty w miarę trzeźwo patrzysz na ciążę. Nie znoszę Niewidzialnych. Nienawidzę ich.
-Ja jestem Niewidzialna, Paweł też.
-A ja nie! Nienawidzę Niewidzialnych- warknęła, wstała i zaczęła się szykować.
****************************************************************************************************
-Hartman! Rusz dupę!- Kroiłam dalej pomidorki koktajlowe gdy chłopaki rozgrzewali już x-boxa, -No rusz dupę Hartman! Idiotko!- Dodał Młody. Podniosłam głowę i spojrzałam na siedem zadowolonych gęb. Mieli wielką radochę, że nie reagowałam jeszcze na moje nowe nazwisko.
-Nie przywykłam jeszcze, sorry. –Uśmiechnęłam się zakłopotana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz