24 stycznia 2015

Wybaczanie

-Idź po prostu pod prysznic Neluś. -Odezwał się po dłuższej chwili a mówił tak spokojnie jak rozmawialibyśmy o kupowaniu bułek na śniadanie. 
-Przepraszam- zaczynając rozmowę na temat który mnie trapił. -Wiedziałam do czego to zmierza, nie będzie ze mną w ogóle chciał o tym rozmawiać i przejść ze wszystkim do porządku dziennego. -Nie chciałam Ci niczego dziś wywinąć, to fajny facet, lubię go po prostu, może mi się trochę podoba... 
-Tego nie chcę akurat słyszeć. 
-Nie ważne!- W końcu jakieś emocje pomyślałam. -Będę mówić skoro ty nie zamierzasz, usiłuje Cię przeprosić i wszystko wyjaśnić, żeby wszystko było jasne. 
-Wszystko jest jasne! Przylizałaś się do niego a ja nie mam prawa Cie oceniać. Nie mam bo też święty nie byłem, ale nie mówi mi chociaż proszę, że on Ci się podoba. Zanim do tego przejdziemy powiedz zwyczajnie, że mnie nie kochasz i po sprawie. A później możesz sobie mówić co chcesz. 
-Zgłupiałeś! Nigdy tego nie usłyszysz! Nigdy Ci tego nie powiem, bo to nie prawda! 
-No to ok. 
-Tomasz, nie mogę tak, nakrzycz na mnie. Przepraszam- pociekły mi po policzkach łzy. –Naprawdę nie chciałam, nie wiem jak to się stało, rozmawialiśmy, śmieliśmy się a tu nagle. Nie wiem na prawdę nie wiem- miotałam się. –Wiesz, że Kocham Cię najbardziej na świecie, nie mam pojęcia jak to się stało. 
-Ok., ok. już dobrze. Jestem wkurzony, nawet bardzo- chwycił mnie za ręce które zaczynały się trząść- jestem, ale wiem to co mi tłumaczysz. Popełniasz błędy, smarkacze tak mają- zostawił mnie i wyciągnął serwetkę z opakowania. –Nie płacz- podał mi ją. 

Miałam wielkiego moralnego kaca na następny dzień. Przytłoczył mnie i nie dał mi spać więc wstałam z rana i zrobiłam placki na śniadanie, znalazłam też w szafce powidła babci, poobierałam owoce i zrobiłam z nich sałatkę. 
-Obudził mnie zapach- poczochrał się i zszedł do kuchni w samych bokserkach. –Co robisz śliczna?- Przytulił mnie i ucałował a ja rozryczałam się jak beksa. 
-Przepraszam –wyszlochałam. 
-Przestań już po wszystkim, mamy to wyjaśnione. 
-Ale ja naprawdę nie chciałam, -ryczałam jak beksa stojąc ze spuszczoną głową oparta rękoma o blat. 
-Ja wiem, nie martw się, wiem, że mnie Kochasz. 
-Ja też wiem, że ty wiesz, że ja wiem- spojrzałam na niego z pod mokrych rzęs i uśmiechnęłam się blado patrząc na tą przystoją twarz którą ubóstwiałam i na temat której mogłabym pisać poematy. On tez się zaśmiał.
-Skoro wiesz, że ja wiem to czemu tak płaczesz? 
-Bo mi głupio- zatapiałam się w jego oczach a jego twarz była coraz bliżej i bliżej. Podniósł moją buzię od niechcenia kładąc palec na mojej brodzie, ten drobny gest znałam bardzo dobrze. Nasza rutyna nie wydawała się być zaburzona, mimo tego że okazałam się podłą kłamliwą zdzirą. 
-To nie nasz pierwszy kryzys, ja jestem dorosły, damy radę.-Roześmiał się widząc pojawiające się na mojej twarzy oburzenie. –Wytłumaczyłem sobie to w nocy jak spałaś- zaczął delikatnie. 
-W nocy?- Zmarszczyłam czoło. 
-No wiesz jak wszystkie emocje ze mnie opadły i uspokoiłem się trochę. 
-No tak bo wczoraj byłeś taki nabuzowany. 
-Byłem, jak biłem tych kolesi pod pubem, żeby na Ciebie nie nakrzyczeć. –Chciałam coś powiedzieć, rzucić się znów do przeprosin ale mi przerwał gdy tylko nabrałam powietrza- Jak zaczęliśmy ze sobą chodzić byłaś jeszcze w ogólniaku.- Zakończył uśmiechając się czarująco jakby to miało zdradzić cały tok jego myślenia. 
-Wiem- odpowiedziałam tylko zaskoczona –Ale co w związku z tym? 
-No nie miałaś okazji poeksperymentować przede mną i pozakochiwać się w jakichś głupkach póki nie pojawił się książę z bajki- uśmiechnął się cudnie. – Zabrałem Ci czas na dojrzewanie, dlatego czasem muszę Cię zrozumieć, bo jesteś jeszcze smarkata. 
-Super- burknęłam, ale uznałam chyba jego tłumaczenie,- przytul mnie, proszę. 
-Ok.- objął mnie mocno i przycisnął do siebie. Byłam mu wdzięczna, że mi wybaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz