Na święta pojechaliśmy do Szczecina, mama chciała się jak zawsze w święta odseparować od wspomnień więc kupiła bilet do Kanady. Ja bardzo chciałam spotkać się z rodzicami więc mój luby spełnił tą zachciankę. Pojechaliśmy samochodem jak za dawnych czasów, tylko tym razem zmienialiśmy się za kierownicą co dwie godziny. Przystanki na stacjach benzynowych, kebaby na posiłki i chipsy w trasie, przy okazji rozmowy i wycie do radia, bo nikt nas nie słyszał. Wolni i roześmiani jechaliśmy terenówką, żeby spędzić rodzinne święta.
-Prowadzisz, skup się- dostałam prztyczka w nos.
-Ała, bo mi urwiesz nos!- Obruszyłam się. Przed chwilą skończyliśmy rozmawiać i zapadła cisza a ja zatonęłam w rozmyślaniach.
-O czym tak myślisz?
-Jakby wjechać w drzewo, żeby ciebie rozpłaszczyć na dżem i żeby mi się nie zepsuła fryzura.
-A na serio?- Był zainteresowany, ominął więc bitwę na słowa.
-Kocham Cię Tomek- uśmiechnęłam się. -Pomyślałam, że jest mi przy Tobie na prawdę dobrze. -Uśmiechnęłam się nie spoglądając na niego.
-Zjedź tu na pobocze- kazał mi się zatrzymać w szczerym polu.
-Po co?
-Zatrzymaj się.
-Siku- roześmiałam się, -nie trzeba było tyle pić. -Wrzuciłam kierunek i stanęłam przy drodze.
-Chodź tu- pociągnął mnie za łokieć, nie bardzo rozumiałam więc chwilę się szamotaliśmy a gdy już wreszcie siedziałam na jego kolanach, ułożył dłoń na moim policzku i pocałował mnie niezwykle delikatnie i czule. -Też Cię Kocham- spojrzał mi głęboko w oczy. -Teraz wracaj za kółko.
-Nie chce mi się teraz- stwierdziłam jak na rozkapryszoną dziewczynkę przystało.
-To ja poprowadzę, otworzył drzwi, posadził mnie na fotelu i obszedł samochód dokoła. Zwyczajnie zasiadł za kierownicą i ruszył w trasę.
-Jesteś Kochany- cmoknęłam przelotnie jego policzek siadając bokiem i obserwując go uważnie.
Wiem, położył dłoń na moim kolanie i włożył okulary.
-Tomek, rusz się wreszcie- burknęłam zła widząc, że on ciągle siedzi przed komputerem podczas gdy ja wypruwam flaki pomagając mamie przy gotowaniu.-Byłoby miło, gdybyś chociaż spytał czy nam nie pomóc, a ty wstałeś zjadłeś to co Ci zrobiłam i siedzisz przed komputerem cały dzień. -Wyrzucałam swoje zarzuty.
-Ukaraj mnie- stanął tyłem.
-Nie wygłupiaj się, tylko mi pomóż.
-Już idę- naciągnął spodnie dresowe i koszulkę zanim zszedł na dół i zabrał się do pracy. -Przepraszam.- Odezwał się po chwili.
-Za co?- Mama spojrzała na nas zainteresowana.
-Nie podoba mi się, jak tak się zachowujesz. Ja lubię gotować jak Tobie smakuje, ale zapomnij, że ja będę urabiać się po łokcie a ty będziesz siedział przed kompem.
-Wiem. Bo inaczej mnie zlejesz.
-Nie będę sfrustrowana i wkurzona a idąc za tym tropem dalej i ty nie będziesz w dobrym nastroju.
-Masz rację Kochanie.- delikatnie musnął palcami mój kark mijając mnie i idąc do lodówki.
-Podoba mi się jak rozwiązujecie problemy- stwierdziła mama, ja przewróciłam oczami a Tomek się wyszczerzył.
-Jeść- jęknął tata. -Jestem głodny.
-A moje hamulce zrobione? -Spytała go przekornie rodzicielka.
-Jakbyś je miała- bąknął pod nosem chyba nie spodziewając się, że to usłyszymy. -Tak, gotowe- odpowiedział gdy mama zmroziła go wzrokiem.
-Tomek patrzył w sufit a ja gwizdałam udając, że się nimi nie interesujemy, gdy tata podszedł i pocałował mamę. Zaśmiali się tylko krótko i tata dostał swoje upragnione "jeść" a my wróciliśmy do pracy.
Zajączka nigdy nie obchodziliśmy zbyt hucznie, jeśli nie wpadliśmy na jakiś szalony pomysł, albo nie umówiliśmy się wcześniej nie kupowaliśmy prezentów. Jako, że w tym roku nic nie planowaliśmy postanowiłam zgnębić Tomka, dzień wcześniej. Wyszłam z pod prysznica z mokrymi włosami i butelka balsamu, rozsiadłam się na krześle przy biurku i zaczęłam smarować ciało.
-Co dostane na zajączka?
-A byłaś grzeczna w tym roku?
-A nie?
-Sama się zastanów.
-To nie prezent od Mikołaja, nie muszę być grzeczna, zajączek mi się po prostu należy. Jak Nie dostanę to Tobie przyczepię ogonek.
-Grozisz mi?
-Jasne- prychnęłam. -Jak zawsze.
-Posmaruj mnie z tyłu- oczywiście samo smarowanie mu nie wystarczyło, wykorzystał mnie i wyczerpał więc zasnęłam w mgnieniu oka.
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się ziewając przy tym leniwie.
-Dzień dobry Kochanie- odezwał się Tomek. Spojrzałam na niego, był jakiś taki ... czysty i świeży. Wiem, wiem jak to śpi, ale zazwyczaj to jemu bardziej nie chce się podnosić i leży bez mycia zębów, a dziś był czysty, po prysznicu i z mokrymi włosami.
-A to co się tak odstrzeliłeś?- Zgniotłam poduszkę i przyjrzałam mu się. -Co to?- Podskoczyłam i wyjęłam pudełko z pod poduszki.
-Dlatego jestem czysty- uśmiechnął się szeroko. -Nelluś, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Będziesz moją żoną?- Kleknął pod łóżkiem,
-Ale dlaczego?- Miałem absolutny i totalny mętlik w głowie.
-Bo mężem być nie możesz- uśmiechał się patrząc na moją ogłupiałą minę.
-Czemu teraz pytasz?- Zmusiłam się do skonstruowania logicznego pytania.
-Bo jesteśmy ze sobą już długo i jestem absolutnie pewien, że chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia.
-O rany! Kochanie! Muszę zadzwonić do Kleo- sięgnęłam po komórkę, ale złapał ją i trzasnął o szafkę nocną.
-Najpierw mi odpowiedz- uśmiechnął się łagodnie.
-Tak, Tomek, nie marze o niczym innym- ucałowałam go czule.
-Wspaniale- ujął moją buzię w dłonie i całował mnie tak zapamiętale, że brakowało mi tchu. Złapałam porządny oddech dopiero gdy wsuwał mi pierścionek na palec.
-Jest śliczny.
-Jest normalny, śliczna jesteś ty- wręczył mi cudny bukiet blado różowych delikatnych tulipanów.
-Kocham Cię- uściskałam go. -Połóż się koło mnie, chcę się do Ciebie przytulić. -Jeszcze raz zatonęłam w jego cudownych ustach i przytuliłam się do boskiego torsu mojego narzeczonego. Pocałował dłoń na której pobłyskiwał delikatny pierścionek zaręczynowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz