Mieliśmy się zobaczyć w Wesołej z Kleo i Młodym na śniadaniu. Trzeba było widzieć minę kelnerki gdy mój ojciec poprosił o porcję śniadania „razy 4 jak uda się to ułożyć na jednym talerzu”. Weszli we dwoje objęci i zadowoleni. Byli jakoś zbyt szczęśliwi. Kleo wyglądała na rozpromienioną a Młody, jakby wygrał na loterii, trochę był spięty, a to mnie dziwiło, nigdy nie przejawiał stresu przy ojcu Kleo, może poza tym pierwszym razem jak miała go mu przedstawić zupełnie oficjalnie.
-Tato! Jak się bawiliście?- Uścisnęła ojca i uśmiechnęła się szeroko.
-Świetnie, tylko jesteśmy niewyspani. –Odpowiedział jej Michał.
-Słuchajcie, mamy wam coś do powiedzenia. –Młody nie miał zamiaru czekać ani chwili.
-Coś się stało?- Nie mogłam wytrzymać. Zaniepokoiła mnie „oficjalna formułka”.
-Coś jakby tak-Kleo milczała gapiąc się na mnie prze dłuższą chwilę.
-No Żona domyśl się, skąd to szczęście na twarzy twojej przyjaciółki, ja już zauważyłem- Tomek też się ze mną bawił.
-Tato, wiesz… zamierzam wyjść za mąż- moja przyjaciółka wyglądała na szczęśliwą a jej ojciec oniemiał.
-Kleo! Gratuluje!- Mój ojciec poderwał się na nogi a ja musiałam wyglądać jak Krzysiek. Gapiliśmy się na nich we dwoje z zastygniętymi z wrażenia gębami i nie wierzyliśmy własnym uszom. Wszyscy im gratulowali i ściskali a my ani drgnęliśmy.
-Tato no!
-Panie Krzyśku, musi Pan to wziąć na klatę- Łukasz poklepał teścia po ramieniu. –Będziemy rodziną, co? No nie ma pan chyba nic przeciwko.
-Jasne, że będziemy- stanęłam obok niego i uśmiechnęłam się. –Tato, dawaj- szturchnęłam siedzącego Krzyśka łokciem.
-Gratuluje- uściskał rękę Młodego wracając do życia.
-Dzięki- Łukasz aż kipiał radością, uściskał swojego przyszłego teścia, a ja w tym czasie odkopałam Kleo z pod uścisków Rafała i przytuliłam ją mocno.
-Jestem taka szczęśliwa, opowiesz mi wszystko? Umówimy się u Roksany na babski wieczór? Gratuluję- znów ją uścisnęłam. Ludzie znów zasiadali przy stoliku
-Dzięki- Kleo oparła się o moje czoło.
-Za co Słonko?
-W sumie to znalazłaś mi męża zanim ja zrozumiałam, że go Kocham. Wierzę w te twoje moce, wiesz?- Patrzyła mi w oczy.
-Jesteś tak wspaniale szczęśliwa, jeśli udało mi się do tego choć w jednym procencie przyłożyć to nie ma dla mnie lepszego podziękowania. –Objęłam ją za szyję i ucałowałam.
-Bez zdrad przed ślubem- Młody chwycił ją za rękę.- Tata chce Ci pogratulować. –Pociągnął ją w stronę ojca.
-Gratuluję Kochanie- ujął jej buzie w dłonie i wycałował policzki. –Bardzo się cieszę, że jesteś taka szczęśliwa. Mówiłaś już mamie?
-Nie. –Nie bardzo wiem jak to rozwiązać, myśleliśmy żeby do was pojechać i oznajmić wam to szczecinie, ale wy teraz przyjechaliście i mamy nie ma, a ja chciałam wam powiedzieć razem, ale bałam się że nie wytrzymam kolejnych dni, bo taka jestem szczęśliwa. –Tłumaczyła szybko.
-Z jakiego powodu?- Mama Kleo pojawiła się w drzwiach. –Pomyślałam, że skoro twój poważny ojciec zamierza biegać jak nastolatek po klubach, to ja dojadę później i zobaczymy cię razem. Tomek mi podpowiedział gdzie będziecie.
-Będziemy rodziną mamo- Młody szczerzył się jak głupi. Pociągnął Kleo za swoje plecy i sam wystawił ramiona w stronę jej matki. Wyliśmy ze śmiechu a ciocia zdębiała jak my wcześniej, ale tylko ma moment.
-Naprawdę? Łukasz! Tak się cieszę!- Uściskała go jak swoje własne dziecko.
-Halo, to ja jestem twoją córką, to z mojego powodu powinnaś się cieszyć- wepchnęła się między nich. Ściskali się dobrą chwilę, objęłam Tomka w pasie i przyglądałam się temu szczęściu.
-Wiedziałeś coś?- Przyjrzałam się mojemu mężowi.
-Coś wiedziałem.
-Co?
-Coś- wyszczerzył się- ale że ty nic nie wyniuchałaś- wyszczerzył się. –Kto jest najlepszy?
-My- odpowiedzieliśmy mu odruchowo razem z Łukaszem, który teraz podszedł i położył rękę na naszych dłoniach.
-Kto?
-My.
-Kto?
-Niewidzialni !-Wyskoczyliśmy do góry zderzając się klatami.
-Ał -jak zwykle musiałam rozmasować biust po takiej akcji. Zabraliśmy się za jedzenie które dostaliśmy w międzyczasie. Kleo usiadła Łukaszowi na kolanach i patrzyła na niego pełnym uwielbienia wzrokiem. Emanowała szczęściem, uśmiechali się do siebie oboje i całowali co chwilę. Sączyłam poranną kawę po ostrym clubbingu.
-Macie coś ustalone? Coś chcielibyście zrobić? -Mama Kleo chciała znać konkrety.
-Chcielibyśmy się trochę pocieszyć nowym stanem i zrobić wszystko tak jak tylko Kleo sobie wymarzy- Młody rwał się do odpowiedzi. –Rozmawialiśmy kiedyś i wspominała coś o niewielkiej uroczystości, więc może zrobimy coś kameralnie. Jak chcesz kochanie?
-Szklana kareta w kształcie dyni! Zrobimy wam Big fat gipsy wedding! wyszczerzyłam się a Kleo się roześmiała. –Kleo przebierzemy za bezę a Niewidzialni pomogą ci ją porwać. –Dalej fantazjowałam. –O Boże musimy wam zrobić przyjęcie zaręczynowe! Dzisiaj u mnie w restauracji- podniosłam tyłek.
-Spokojnie, coś wymyślimy- Młody pokazywał, że mam usiąść.
-Macie coś zaplanowane?- Spytałam spoglądając to na jedno to na drugie.
-No w sumie to nie, nie myśleliśmy o tym sama się wczoraj wieczorem dowiedziałam. –Kleo spoglądała na Łukasza.
-Mogę?- Złożyłam ręce w błagalnym geście i czekałam na decyzję. -O Osiemnastej u mnie?
-Ok.- Młody pokiwał głową. –Dam Ci kasę, tylko powiedz ile.
-Spadaj- wrzuciłam telefon do torby- Mąż widzimy się wieczorem, dam znać bo będę potrzebować ciuchów. –Pocałowałam szatyna. –Tato, dacie radę nie. –Czekałam na werdykt ojca choć wiedziałam, że tak. -Boże! Mama! –Spojrzałyśmy na siebie z Kleo i miałyśmy porozumienie, mama była nam potrzebna.
-Bez stresu-Tomek się szczerzył- myślałem że będziesz potrzebować mamy więc jest u mojej.
-Jesteś najlepszym mężem na świecie- ucałowałam go szczęśliwa. –Kleo spędź dzień z rodzicami ja się wszystkim zajmę. –Masz kieckę?
-Coś znajdę. –Zapewniła.
-Na pewno? Mogę zaangażować mambę, coś Ci kupi- zapewniłam gorliwie a Młody z Tomkiem zaczęli się śmiać.
-Idż, damy sobie radę- Młody otulił moją przyjaciółkę ramionami.
-Lecę- wybiegłam z restauracji jak oparzona.-Mamo, potrzebuję twojej pomocy- Zadzwoniłam jadąc taksówką. Samochód zostawiłam ojcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz