Mieliśmy zajrzeć do kancelarii, właściwie Tomek miał a ja zaoferowałam, że pojadę z nim i pomogę jeśli będzie trzeba. Szliśmy obejmując się i nie odzywając się do siebie gdy wyrosła przed nami ONA, ta przez którą kłóciliśmy się w wakacje.
-Cześć Tomuś- zaświergotała zadowolona. Wzięłam głęboki oddech uspokajając się i zmuszając do zignorowania jej. Tomek podjął decyzję i to ona miała się bujać.
-Cześć- rzucił i omijając ją poszedł dalej. -Uspokój się Skarbie- zamruczał mi do ucha, zna mnie dobrze, mnie i mój zajebiście wybuchowy charakter. Zazgrzytałam zębami i wciągnęłam powietrze przez nos.
-Może wpadniesz pogadać jak będziesz miał chwilę.
-Nie będę spokojna- warknęłam zła.
-Nie dzięki- odpowiedział jej ciągnąc mnie, teraz już siłą. -Zostaw ją w spokoju, robi to specjalnie bo wie, że jesteś zazdrosna.
-Pewnie, że wie bo jej powiedziałeś. -Sycze wściekła. -Puść mnie- żądam, odwracam się i ruszam w jej stronę. Wiem, że teraz już mnie nie zatrzyma, wiem, że jestem teraz sama za siebie odpowiedzialna i że muszę zachowywać się racjonalnie, ale jak mam to zrobić skoro moja głowa pulsuje jak narkomanowi na głodzie.
-Słuchaj- warczę przez zęby- możesz mnie nie znać i mieć tylko strzępki informacji o mnie, ale ze względu na swoje własne dobro poradzę ci, żebyś się zamknęła i spieprzała stąd póki czas. Świadoma tego, ze usiłujesz mnie sprowokować nie zrobię nic bo to i tak ty jesteś przegrana. Próbowałaś, on może miał i moment wahania, ale to i tak ty przegrałaś, trzymaj się od nas z daleka, bo pożałujesz, a wierz mi potrafię być podła.
-Przecież ja tu pracuje- uśmiechnęła się lekceważąco- zaraz na wprost kancelarii. Nie będzie cię tu ciągle, a skoro raz skłamał. -Śmiała mi się w twarz a ja już mało nie złapałam jej za gardło i nie rzuciłam o ścianę.
-Widzisz i to was różni, ona nigdy nie zabrałaby się za zajętego idiotę który może i zgłupiał na moment, ale kocha ją jak wariat, przykro mi, że ty nie masz nikogo kto by kochał ciebie w ten sposób, ale ta gadka o tym, że skoro raz skłamałem zrobię to po raz drugi jest nie potrzebna, ona mi wierzy. -Patrzył na nią rozzłoszczony. -Neluś, chodźmy, proszę- szepnął obejmując mnie ramieniem. -Chodź Kochanie.
-Haha wierzy bo jest naiwna. -Rozbawiona nie spuszczała ze mnie wzroku.
-Nie mogę- rzuciłam okiem na Tomka a później uderzyłam ją w twarz, chętnie zrobiłabym to mocniej i pięścią, ale nie zacisnęłam dłoni, żeby nie zrobić jej krzywdy. Zapała się za policzek i patrzyła na mnie wściekła.
-Nie wchodź mi więcej w drogę- ostrzegłam gotowa rzucić się na nią i brutalnie skopać gdyby coś jeszcze dodała. Była chyba jeszcze zbytnio zszokowana tym, że dostała i zapomniała wszystkie znane sobie słowa.
-Niepotrzebnie...-zaczął Tomek.
-Będziesz mnie strofować?- Warknęłam i na niego, byłam wściekła, że przyszłam, po co?! Mógłby to załatwić sam, wiedziałam, że nie złamałaby się tym razem, minąłby ją grzecznie, odpowiadając tylko na cześć i poszedł dalej a tak sama się władowałam w ta pieprzo*ą sytuację.
-Przepraszam- szepnął całując moje włosy. -Przeze mnie to wszystko.
-Wiem- wkurzona spojrzałam mu w oczy- wiem, ze przez ciebie- rozżalona popatrzyłam mu prosto w oczy- nie odezwę się więcej, jestem głupia, że w ogóle na nią spojrzałam.
-Przepraszam.
-Wiesz, że to nieuniknione, że będziesz ją widywać, miała rację, pracuje na wprost.
-Tak, tylko, że ona jest tą która obraża największy skarb mojego życia, nie spojrzę nawet na nią znów.
-W ogóle nie powinieneś na nią spoglądać, nigdy- zdjęłam szalik i weszłam po schodach do sekretariatu.
-Dzień dobry- wzięłam głęboki oddech i odebrałam połączenie od Łukasza. -Mów.
-Mogę wpaść? Ty najracjonalniej podchodzisz do wszystkiego co się dzieje. Niewidzialni są nastawieni bardzo obronnie, warczą na Kleo a to przecież nie jej wina.
-Przyjedź do mnie.
-Czekam pod blokiem.
-Będę niedługo. -Obiecałam zamykając klapkę.
-Kto to?
-Młody, chce pogadać. -Wyjaśniłam znów owijając się szalikiem. -Przepraszam, nie pomogę ci dziś.
-Cześć dzieciaki- uśmiechnął się Bober, zignorowaliśmy go jakbyśmy nie usłyszeli.
-Kocham Ciebie- patrzył mi prosto w oczy.
-Wiem, nie martw się- musnęłam jego policzek. -Młody mnie potrzebuje- ruszyłam w stronę wyjścia.
-Mogę przyjechać wieczorem?- Spytał gdy byłam na schodach.
-Zawsze możesz przyjechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz